Dodany: 28.12.2013 11:06|Autor: Tygrysica

Książka: Dolina koni
Auel Jean M.

1 osoba poleca ten tekst.

"Dolina koni" - rozczarowanie


Uwaga! Recenzja zdradza szczegóły fabuły I tomu, czyli "Klanu Niedźwiedzia Jaskiniowego".


Ayla to dziewczynka (a właściwie teraz już kobieta) z gatunku homo sapiens wychowana przez Neandertalczyków. Poznajemy ją w I tomie serii, gdy jako 5-letnia dziewczynka traci całą rodzinę w wyniku trzęsienia ziemi i dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zostaje przygarnięta przez Izę, uzdrowicielkę Klanu Niedźwiedzia Jaskiniowego. Towarzyszymy jej w okresie dzieciństwa i młodości (w ówczesnym pojęciu, gdyż w II tomie dowiadujemy się, że miała 11 lat, gdy urodziła syna, a 14, gdy została wygnana) i obserwujemy jej zmagania z różnicami w możliwościach (sposób komunikowania się, pamięć, myślenie analityczne) obu gatunków. Choć pojawiają się w powieści sceny mało prawdopodobne (m.in. samodzielne przeżycie miesiąca w zimie przez ok. 10-letnią dziewczynkę), to jednak w trakcie lektury nie przeszkadzają one w odbiorze i w całości akcji nie rażą. Mimo że nie jestem już nastolatką (jak rozumiem, taka jest grupa docelowa tej serii), przeczytałam "Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego" z dużą przyjemnością.

Niestety nie mogę tego samego napisać o II tomie serii, "Dolina koni". Rozpoczyna się on w momencie, gdy Ayla, ogłoszona martwą przez Brouda, wyrusza na zachód, by szukać "Innych" - ludzi swego gatunku. W trakcie wędrówki trafia do doliny, w której pasie się stado koni (stąd tytuł), gdzie znajduje jaskinię, w której spędzi następne trzy lata. W tym czasie między innymi przygarnie i wychowa dwa młode zwierzęta, osierocone źrebię i ranne, porzucone przez matkę kocię lwa jaskiniowego, nauczy się jeździć konno i wymyśli, jak wykorzystać możliwości klaczy w codziennym życiu, odkryje krzesiwo. Trudno chwilami uwierzyć w historię tak utalentowanej kobiety: Ayla poluje, robi narzędzia, zna się na ziołach, oswaja zwierzęta i odkrywa nieznane żadnym plemionom ludzkim techniki transportu i rozpalania ognia, w dodatku wielokrotnie sprzyja jej szczęście, zwłaszcza gdy interpretuje się tę opowieść własnego doświadczenia życiowego, jednak te "parę" lat temu prawdopodobnie czytałabym te sceny z wypiekami na twarzy, trzymając kciuki za bohaterkę.

Równolegle książka opowiada o dwóch braciach, Thonolanie i Jondalarze, którzy wyruszyli z jaskini ludu Zeladonii wzdłuż wielkiej rzeki, rzeki Matki, chcąc zrealizować marzenie jednego z nich - dotrzeć do ujścia rzeki do Morza Wewnętrznego. Mężczyźni należą do tego samego gatunku co Ayla; w tle ich podróży autorka serwuje nam opowieść o kulturze i zwyczajach ich ludów. Nie jestem ekspertką od kultur ludów pierwotnych, trudno mi wypowiadać się o prawdopodobieństwie takich, a nie innych narzędzi, ubrań, zdobień - tym bardziej, że autorka nie podaje się za znawczynię tych spraw, a sama książka to raczej fantasy niż powieść historyczna, jest jednak coś, co przekracza moje możliwości akceptacji i sprawia, że ta część serii nie spodobała mi się i zniechęciła do czytania kolejnych tomów. Tym czymś jest sposób przedstawienia kultury seksualnej i liczba "scen". Trudno mi uwierzyć, że techniki sprawiania przyjemności kobiecie (takiego słownictwa używa sama autorka/tłumaczka, vide "Rytuał Pierwszej Przyjemności"*) w czasach jaskiniowców niewiele różniły się od znanych dzisiaj. Nie chcę przytaczać tutaj konkretnych argumentów, bo Biblionetka nie jest portalem tylko dla dorosłych. Dodatkowo, biorąc pod uwagę, że książka jest przeznaczona dla nastolatków, o czym pisałam wcześniej, większość tych scen w takiej formie jest zupełnie zbędna dla rozwoju akcji, autorka mogłaby, moim zdaniem, poprzestać na stwierdzeniu, że on i ona zrobili "to" i było im dobrze, oczywiście w ładniejszych słowach - takie rozbudowane sceny erotyczne kojarzą mi się raczej z harlequinami niż z literaturą przygodową dla młodzieży.

Inną wadą "Doliny koni" jest przewidywalność akcji. Od momentu, gdy poznałam braci z Zeladonii czekałam na ich spotkanie z Aylą, a gdy Jondalar powiedział, że nie potrafi się zakochać, wiedziałam już, że gdy tylko spotka główną bohaterkę, zakocha się w niej i zostanie jej partnerem. I tak się rzeczywiście dzieje, zresztą sceny, gdy tych dwoje próbuje zbliżyć się do siebie, to już romansidło w stanie czystym, w dodatku miejscami naciągane (zarzut Jondalara w stosunku do Ayli, że ma potomstwo z płaskogłowym i jego późniejsze zachowanie).

Nie wiem, czy pozwoliłabym przeczytać taką książkę moim dzieciom, gdyby miały już naście lat, a jednocześnie, jeśli dobrze pamiętam siebie jako nastolatkę, zapewne pochłonęłabym ją wówczas jednym tchem, z rozpalonymi nie tylko policzkami. Nawet wtedy jednak nie uznałabym jej za arcydzieło, prawdopodobnie dostałaby mocną 4. Dziś wystawiłam jej ocenę 3, gdyż w czasie lektury częściej wybuchałam śmiechem z powodu niewielkiego prawdopodobieństwa niektórych sytuacji czy też oczywistości następujących po sobie wydarzeń, niż przeżywałam wraz z bohaterami ich dobre i złe chwile.


---
* Jean M. Auel, "Dolina koni", przeł. M. Duch, wyd Zysk i S-ka, 2011, str. 671.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1309
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: