Dodany: 20.11.2013 18:22|Autor: AnnRK

Książka: Karminowy szal
Chmielewska Joanna Maria

1 osoba poleca ten tekst.

Coś się kończy, coś się zaczyna, coś się zmienia...


Maria. Marta. Magdalena. Przyjaciółki z dzieciństwa. Co prawda w pewnym momencie ich drogi się rozeszły, ale nie na zawsze. Coś się wydarzyło - coś, co sprawiło, że po latach znów się spotykają. Już jako dorosłe kobiety, przy grzanym winie w klimatycznej Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem, powracają do czasów młodości, do szkolnego okresu, tajemnic, które przed sobą mają. Dopiero teraz, w kawiarni, nabierają odwagi, decydują się na szczerość i postanawiają rozliczyć się z przeszłością, z wydarzeniami, o których chciałyby zapomnieć, lecz one nijak wymazać się z pamięci nie dają.

"To Magdalena wpadła na ten absurdalny pomysł. Marta nie sądziła, że ona może mówić serio, przypuszczała, że to pomysł w stylu »daj sobie w wyobraźni to, czego nie możesz mieć w rzeczywistości«, takie psychiczne odreagowanie. Włączyła się więc w te jej fantazje, traktując je jak zabawę. Marysia też wzięła w tym udział"[1].

O co chodzi? Nie wiadomo. Joanna M. Chmielewska, autorka "Karminowego szala", długo trzyma nas w niepewności. Swą powieść zaczyna od słowa "znalazłam"[2], włożonego w usta jednej z bohaterek. Co znalazła Magda? "Czasownik dokonany. Dokonany. Nareszcie. Kilka miesięcy poszukiwań, mozolne tropienie urywających się śladów i w końcu sukces. Dlaczego więc w głosie Magdaleny nie ma nawet cienia radości i dlaczego Marta też jej nie czuje? Dlaczego nie ma satysfakcji, że czegoś dokonały (a właściwie, że dokonały tego Maria i Magdalena, bo Marta była głównie obserwatorką), tylko żal, że coś się kończy?"[3]. Zanim poznamy odpowiedzi, dotrzemy do niespodziewanego finału, musimy lepiej poznać nasze bohaterki. I one siebie też.

Spotkały się w szkole. Nie takiej zwykłej, publicznej, do jakiej chodziła większość z nas. Chorowite, trafiły do specjalnego ośrodka, z dala od rodziców, dotychczasowych znajomych. Tam zaprzyjaźniły się, wspólnie spędzając czas i pakując w rozmaite sytuacje, zżyły się dość mocno. A jednak nie do końca były wobec siebie szczere. Dopiero w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem zdobyły się na zwierzenia.

Jeśli zdarza się wam sięgać po tzw. literaturę kobiecą, to pewnie nie raz trafiliście na historię przyjaciółek, które borykają się z mniej lub bardziej poważnymi problemami. Zwykle bohaterki wykonują różne zawody (gorzej lub lepiej płatne, jedna jest cenioną specjalistką w poważnej firmie, druga artystką ledwie wiążącą koniec z końcem, etatem trzeciej jest rola matki i żony), mają różne charaktery, poglądy na życie i każda jest uwikłana w inny typ związku z mężczyzną (stateczna mężatka znudzona rutyną, singielka skacząca z kwiatka na kwiatek, ciężarna, którą facet właśnie wystawił do wiatru, młoda wdowa, pozbawiona wiary, że zakocha się raz jeszcze). "Karminowy szal" pod tym względem się nie wyróżnia.

Maria jest osobą cichą, skrytą, niepewną siebie. Trudne relacje z ojcem odbiły się na całym jej życiu. Swego czasu próbowała ukryć się w zakonie. Tak, ukryć, nie czuła bowiem powołania, lecz chciała wyrwać się spod ojcowskiego nadzoru, raz postawić na swoim. Nie wytrzymała tam długo. Zamierzała pomagać innym, wyjechać na misję, ale rzeczywistość nijak miała się do jej ambitnych planów. Obecnie pracuje jako nauczycielka matematyki. Jest sama i samotna.

Magda to singielka z wyboru. Przebojowa, zwariowana, od wczesnych lat była pomysłodawczynią wszelkich zabaw i akcji. Pracuje w agencji reklamowej, facetów zmienia jak rękawiczki. Ani myśli dać się usidlić mężczyźnie, choć kręci się koło niej taki jeden, całkiem przyzwoity, potencjalny kandydat na męża. Magdy nie interesuje jednak stały związek, a na myśl o macierzyństwie przechodzą ją dreszcze.

Perfekcjonistka Marta jako jedyna ma stabilną sytuację rodzinną. Od lat jest zamężna, ma dwójkę dzieci i staje wręcz na głowie, by być perfekcyjną matką oraz żoną, nawet za cenę realizacji własnych pasji. Dla siebie czasu ma niewiele, małżeństwo ją nudzi, przewidywalność każdego dnia - nuży. Coraz częściej przeszkadza jej obecny styl życia, a poczucie, że wszystko ma pod kontrolą, zapięte na ostatni guzik, wcale nie przynosi satysfakcji...

Spotkanie przy grzanym winie stanie się momentem przełomowym dla każdej z tych kobiet. Nie tylko razem spróbują się rozliczyć z uwierającą je przeszłością, ale także natchną siebie nawzajem do zmian.

Joanna M. Chmielewska prowadzi akcję na dwóch płaszczyznach. Poznajemy obecną sytuację bohaterek, a w kolejnych retrospekcjach stopniowo zaznajamiamy się z wydarzeniami z ich dzieciństwa, które krok po kroku przybliżają nam powód, dla którego kobiety umówiły się po latach.

Najbardziej poruszyła mnie historia Marii, zwłaszcza scena, gdy jako kilkuletnia dziewczynka prezentuje nauczycielce obrazek, na którym miała uwiecznić swoją rodzinę. "Marysia narysowała tatę jako ogromnego czarnego kota. Zajmował pół kartki, miał długie wąsy i czerwone pazury. Sama nie wiedziała, dlaczego narysowała je czerwone, potem jej się to nie podobało, bo te pazury wyglądały jak we krwi, ale już nie poprawiała. A mama na tym rysunku była malutką szarą myszką, która tylko nosek wystawiała z norki"[4]. Gdzie na tym rysunku była Marysia? "W norce"[5] - odpowiedziała dziewczynka, a mnie zrobiło się przeraźliwie smutno.

Konsekwentnie budowany nastrój tajemnicy jest największym autem "Karminowego szala". Połączenie postaci tak różnych charakterologicznie, o tak odmiennych poglądach, stylu życia, nie jest niczym nowym. Wątki dotyczące uczuciowego życia dorosłych bohaterek rozwijają się dość przewidywalnie. Na szczęście główną linią powieści jest ta łącząca spotkanie po latach z dzieciństwem spędzonym w ośrodku, z wydarzeniami, które miały tam miejsce. Ten wątek - najciekawszy i najbardziej zagadkowy - sprawia, że książkę czyta się z zainteresowaniem. Dużym plusem są także umiejętnie wprowadzane retrospekcje. Czasami wystarcza jedno słowo, jakaś scena, by bohaterki przeniosły się myślami wstecz, do okresu dzieciństwa. Dzięki zgrabnemu połączeniu przeszłości z teraźniejszością trudno się w tej historii pogubić, a pomieszanie czasów nie wybija z rytmu czytania.

Nastrój obyczajowej powieści Joanny M. Chmielewskiej daleki jest od sielskiego. To dość smutna opowieść, ale nie z gatunku depresyjnych, po których nawet wiosenne pejzaże tracą kolory. Są w niej również uśmiech i nadzieja. W klimatycznej kawiarni jest miejsce nie tylko na przygnębiające wspomnienia, ale także radość, a nawet... miłość. Warto tam zajrzeć.

"Coś się kończy...
(...)
Coś się zaczyna...
(...)
Coś się zmienia..."[6]


---
[1] Joanna M. Chmielewska, "Karminowy szal", wyd. MG, 2013, s. 10.
[2] Tamże, s. 7.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 62.
[5] Tamże, s. 63.
[6] Tamże, s. 226.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1120
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Bartłomiej G 21.11.2013 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Maria. Marta. Magdalena. ... | AnnRK
Raczej żadna rewelacja. Mnie przynajmniej fabuła nie zainteresowała ale znajdzie się z pewnością czytelnik, któremu przypadnie do gustu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: