Dodany: 12.11.2013 22:19|Autor: iris5

Recenzja


Do przeczytania powieści Londona skłonił mnie - rzecz prozaiczna - brak innej lektury. Nadchodzi taki dzień, gdy nie mam nowej książki, a czytać się chce… Wtedy staję przy półkach, przeglądam tytuły, czasem biorę książkę do ręki, czytam tekst na okładce. Tym razem nabrałam ochoty na „Martina Edena” – choć wydanie dość stare (Iskry, 1990), okładka nieciekawa (w tle oko z sercem na tęczówce, na pierwszym planie okręt), a do tego lekko odpychający napis „lektura szkolna”. Myślę, że gdyby nie absolutny brak alternatywy, w życiu bym nie przeczytała. No cóż, po raz kolejny sprawdza się stare „nie sądź książki po okładce…”. Jak możemy przeczytać we wstępie, jest to studium psychologiczne, obrazujące rozwój intelektualny i duchowy prostego marynarza, który aby poślubić pannę z „towarzystwa”, stara się wejść do jej sfery jako pisarz. Taki opis również nie zachęca do lektury – ot, kolejna historia miłosna, może będzie jakiś mezalians, może zawód miłosny… A tu zaskoczenie, gdy zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać! Okazało się, że sporą część powieści zajmują opisy Martina, który staje się pisarzem. I jest w tym nieugięty. Jego cel może nie zachwyca – Eden robi to bowiem dla płytkiej panny – ale fakt, że w krótkim czasie z marynarza niepotrafiącego się wysłowić staje się pisarzem, w dodatku odnoszącym sukcesy – to już ciekawy temat. Oczywiście nie obywa się bez problemów, jak na artystę przystało – również finansowych, łącznie z przymieraniem głodem i zastawianiem ciuchów w lombardzie – ale zachwyca i buduje jego postawa: chcieć to móc. A do tego zastanawiające zakończenie: udało mu się osiągnąć cel czy nie? Wygrał czy przegrał?

Powieść ma wady – między innymi powtarzające się zbyt często sytuacje, w których London stawia głównego bohatera, nieco nudnawe. Styl poprawny, klasyczny, bez zapierających dech metafor lub zaskakujących zabiegów stylistycznych, ale niezauważalny. Pisarz nie przeszkadza nam w czytaniu, to już coś. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak książka długie miesiące po przeczytaniu wciąż siedzi w mojej głowie. Dlatego zachęcam do lektury i sprawdzenia, czy Was również wzruszy i zachwyci los Martina Edena, czy będziecie z drżeniem serca oczekiwać kolejnych listów z wydawnictw, jakie do niego przychodzą, czy może zwrócicie większą uwagę na inny aspekt powieści? Bo jeśli jesteście wielbicielami historii miłosnych, to również taką tam znajdziecie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 734
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: