Dodany: 11.11.2013 23:58|Autor: Popkulturka

Na wielorybim szlaku


Jak zainteresować czytelników wymarłą kulturą wojowników zwanych wikingami? Ano, prosta sprawa: trzeba poznać ich historię, kultywować kulturę, korzystając ze swojej wiedzy napisać interesującą powieść przygodową – i gotowe!

Robert Low – emerytowany już teraz korespondent prasowy – parał się trudnym zajęciem, jakim było zdobywanie informacji w zapalnych rejonach kuli ziemskiej. Pisał z Wietnamu, Kosowa, Sarajewa, Rumunii. Gdy na stałe wrócił do domu, postanowił zająć się zgłębianiem wiedzy o wikingach. Książka ta jest właśnie wynikiem jego pracy, trudnego studium nad wymarłą kulturą.

Robert Low nie tylko interesuje się wikingami, przede wszystkim bierze niejako udział w ich życiu, należąc do Bractwa Wikingów z siedzibą w Largs – miejscowości bardzo ważnej, bowiem od przegranej na jej przedpolach bitwy zaczyna się powolny upadek wikingów i ich wycofywanie się z Brytanii.

Powieść została napisana według sprawdzonego schematu. Jest to pełna przygód opowieść o dorastającym mężczyźnie, który podróżuje ze swoimi towarzyszami broni po całej Europie, wykonując najróżniejsze zadania, najczęściej wiążące się z walką, ale także z poszukiwaniem skarbów.

Młody Orm Ruryksson, dotychczas wychowywany przez stryja w małej wiosce, łaknie przygody i dołącza do grupy wojowników pod wodzą bezlitosnego Einara Czarnego, zwanych Zaprzysiężonymi, do których należy jego ojciec. Chce żyć pełną piersią i prowadzić życie woja – pełne przygód, chwały i bogactw. Chłopiec jednak przekonuje się, że w rzeczywistość nie jest wcale taka, jak w opowieściach przy ognisku. Szybko dowiaduje się, co to intrygi, i że śmierć czyha na każdym kroku, a czasami wręcz podąża za nim na drugi koniec kontynentu.

W powieści znajdujemy dojrzałą i przemyślaną fabułę, autor nie skupia się wyłącznie na młodym Ormie, ale ukazuje wszystkie postacie razem z ich problemami. Od czasu opuszczenia rodzinnej miejscowości bohaterom towarzyszą problemy na tle religijnym, bowiem wielu z nich odeszło od wiary ojców i przyjęło obrządek Białego Boga, co sprawia, że składana przez nich przysięga nie do końca wiąże ich z przeznaczeniem, na jakie się pisali; a także kulturowym, gdyż każdy nowy port jest kulturowym tyglem, w którym nie zawsze potrafią się odnaleźć. Tymczasem wikingowie odkrywają drogę do mitycznego skarbu Attyli i postanawiają nią podążać, mimo że bogowie dają im inne znaki.

Roberta Lowa czyta się łatwo i przyjemnie, nie znaczy to jednak, że powieść jest sielanką dla młodzieży. Wręcz przeciwnie – narratorem jest Orm, który często nie przebiera w słowach. Średniowieczny świat wikingów jest brutalny i ordynarny, a autor tego nie ukrywa.

Tło akcji jest ciekawe, postacie naszkicowane bardzo dobrze, a historię wielu z nich poznajemy z biegiem czasu albo w retrospekcjach. Najważniejsze jest to, że Low nie ogranicza się do bycia poprawnym: opisuje bohaterów tak, jak widziałby ich typowy wiking. Mówi również, co mu przyniesie ślina na język i robi to, na co ma ochotę. Jedne postacie poznajemy lepiej, inne słabiej, jednak gdy przychodzi czas na śmierć, nigdy nie mamy pewności, która podąży do Walhalli. Musimy być jednak przygotowani na odejście każdej z nich – i powitanie nowych, bowiem szeregi Zaprzysiężonych są na bieżąco uzupełniane, a im dalej od domu znajdują się bohaterowie, tym dziwniejszych kompanów sobie wynajdują. I tym mniej przywiązani są do przysięgi i tradycji, dlatego muszą nie tylko strzec się przed wrogiem, ale również być przygotowani na pojawienie się takiego w ich własnych szeregach.

Napisałem wcześniej, że powieść czyta się szybko i przyjemnie. To zasługa nie tylko wciągającej fabuły. Autor posługuje się językiem współczesnym. Nie wiem, jak jest w oryginale, ale podejrzewam, że Low nie przemawia do czytelników językiem średniowiecznym. Nie dziwi zatem wplecenie w fabułę zwrotów z języka potocznego, ale wydało mi się to znajome, tym bardziej, że przełożeniem tomu I zajął się specjalista od powieści historycznych – Robert J. Szmidt, który przetłumaczył m.in. wszystkie powieści z cyklu „Orły Imperium”.

Jedynym niepasującym do powieści elementem jest sama narracja. Prowadzi ją młody, nieokrzesany chłopiec, któremu tylko kobiety i piwo w głowie, więc czytając jego opowieść, doświadczamy pewnego dysonansu poznawczego. Jest ona bardzo inteligentna, zawiera ważne elementy, np. rozbudowane opisy sytuacji, krajobrazów, zachowań ludzi, dokonywanie osądów i wyciąganie wniosków. Prymitywny chłopak, jakim jest Orm, nie byłby w stanie tak pięknie opowiadać o wydarzeniach, w których chwilę wcześniej brał udział.

Jest to mocna historia w typowym męskim wydaniu, a przy tym z wieloma elementami przygodowymi. Można by ją polecić młodzieży, ale z uwagi na brutalny język należałoby chyba nadać klasyfikację +18. Jednak to wszystko staje się mało ważne, jeśli zauważymy, że powieść jest niezwykle zgodna z ówczesnymi wydarzeniami, a historyczne fakty przeplatają się z fikcją odległego świata oraz odrobiną fantastyki.


[Recenzja pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 482
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: