Nie tylko Sokrates...
Sokrates idzie na rozprawę, na której zostanie osądzony za "psucie młodzieży" i bezbożnictwo i skazany na śmierć przez wypicie cykuty. Idzie przez rynek ateński i spotyka głupkowatego pyszałka nazywającego się prorokiem - Eutyfrona. Tak wygląda zarys sytuacji, w jakiej zaczyna się ten dialog.
Dyskutują o tym, co jest "zbożne" i "bezbożne". Sokrates zręcznymi pytaniami i podpuszczeniami przypiera Eutyfrona do muru i udowadnia mu, że się myli. Że to, co uważał za zbożne i bezbożne, nie może być tak naprawdę tym, czym się wydaje w pierwszej chwili. W końcu tak zaplątuje wieszczka ateńskiego w sprzecznościach, że ten, wyśmiany przez tłum, ze wstydem ucieka.
Jednakże Sokrates, choć zwycięski w tym pojedynku, przegra w następnym - już to widzimy i przeczuwamy. Bo tak naprawdę ten spór, który toczył przed chwilą z Eutyfronem, jest tylko wstępem do szerszego sporu między mędrcem a tłumem. Sporu o rację, o dokładność, o dociekliwość, sporu o prawdę. Sporu, którego smutnym epilogiem jest "Obrona Sokratesa".
Czy dzisiaj wiedzielibyśmy cokolwiek o Meletosie, Anytosie i Lykonie, gdyby nie Platon? Czy dzisiaj bylibyśmy tym, kim jesteśmy, gdyby nie Sokrates? Szczerze wątpię. Nie chciałbym, żeby ta opinia była apologią indywidualizmu. Chciałbym tu zawołać: myślmy - zawsze i wszędzie!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.