Dodany: 02.11.2013 20:48|Autor: AnnRK

Praktyka prowadzi do doskonałości


"Kot jest brudną, rudą kupką. Jego na wpół zamknięty oczy są blade i matowe, jak baloniki po przyjęciu, z których uszło powietrze. W futrze pełzają owady, żuki uciekają przed światem. Patrzysz jak urzeczony na grubego robaka - wije się i kurczy, wypełzając z kociego ucha. Bierzesz kij i trącasz kota. Nic się nie dzieje. Szturchasz mocniej. Znowu nic. W twoich myślach pojawia się słowo; już je słyszałeś, ale nigdy w pełni nie zrozumiałeś jego znaczenia.
Martwy"[1].

Wykopujesz go. Wyciągasz truchło z pudełka. Przyglądasz mu się uważnie. "Wiesz, że nie powinieneś tego robić, ale ciekawość zwycięża"[2]

"Nie próbujesz tłumaczyć, co zrobiłeś, bo sam tego nie rozumiesz. Ale ani gniewne słowa, ani kara nie są w stanie usunąć z pamięci tego, do widziałeś. Ani co czułeś i co czujesz nawet teraz, zagnieżdżone gdzieś koło serca. Wszechogarniający podziw i palącą, nienasyconą ciekawość.
Masz pięć lat. I tak to się zaczęło"[3].

Simon Beckett znów nie oszczędza czytelnika. Tym razem, w "Szeptach zmarłych", trzeciej części cyklu kryminałów z doktorem Davidem Hunterem w roli głównej, najpierw zabiera go na Trupią Farmę, która oficjalnie nosi miano Ośrodka Badań Antropologicznych, by w finale pokazać mu jeszcze bardziej upiorne miejsce. Dlatego zanim sięgniecie po tę książkę, na wszelki wypadek tuż pod nosem nałóżcie grubą warstwę maści mentolowej. Przyda się wam, możecie być tego pewni.

Trupia Farma to miejsce fascynujące, choć niekoniecznie chciałabym zobaczyć je na własne oczy. Wystarczy mi to, co ujrzałam w jednym z odcinków serialu "Kości". Ciała umieszcza się w różnych warunkach (np. zakopane w ziemi, zanurzone pod wodą, pozostawione na terenie suchym lub wilgotnym), a obserwacje tempa ich rozkładu w zależności od panujących warunków przydają się antropologom sądowym w ustalaniu czasu zgonu i ułatwiają technikom kryminalistyki rozwiązywanie spraw morderstw. Tu ktoś gnije, tam puchnie, tu żerują larwy, tam sucha skóra szeleści jak papier. Na samą myśl o tym mam dreszcze.

Jednak to nie Trupia Farma jest miejscem akcji kryminału Simona Becketta. W górskiej chacie znaleziono zwłoki, w kiepskim stanie - należałoby dodać. "Odór był niemal namacalny. Mdląco słodki, serowy smród rozkładającego się ciała, jakby wydestylowany i skoncentrowany. (...) W chacie aż roiło się od much, ale to drobiazg w porównaniu z gorącem. W chacie było jak w saunie. (...) Na środku został tylko nieduży stół. Na nim leżały nagie zwłoki. Ręce i nogi zwisały z blatu. Tors napęczniały od gazów przypominał pękniętym mocno wypchany worek żeglarski. Spadały z niego robaki, tak wiele, że przypominały kipiące mleko. Przy stole stał elektryczny grzejnik; wokół jego trzech rozpalonych do czerwoności spiral falowało powietrze"[4]. Nie wiadomo, kim jest denat, a morderca nie był zbyt hojny - nie pozostawił po sobie włókien, odcisków, wskazówek co do swojej tożsamości.

David Hunter, wybitny antropolog sądowy, powraca tam, gdzie niegdyś zdobywał wiedzę i doświadczenie - do Tennessee. Próbuje się pozbierać po kolejnym życiowym dramacie, leczy rany, a powrót na stare śmieci w pewnym sensie jest dla niego terapią. Choć znów naraża się na niebezpieczeństwa, to uwielbia swoją pracę i chyba tylko ona może mu pomóc stanąć na nogi. Cóż, z niektórymi tak już jest. Lecząc traumy, pakują się w przygody, które mogą im przysporzyć dodatkowych kłopotów. Tak zresztą będzie, bo zwłoki znalezione w chacie to nie tylko początek trudnego i niebezpiecznego śledztwa, ale i środek historii, która od początku do końca jest pasmem przerażających wydarzeń. Zaczęła się od kota, martwego kota pochowanego w pudełku zakopanym w ogrodzie. Zaczęła się od ciekawości, która mogłaby być jedynie zwyczajną, chłopięcą dociekliwością. Niestety, nie była, a pragnienie zgłębienia tajemnicy śmierci przyniosło niewyobrażalne skutki.

Proza Simona Becketta jest mroczna i pełna sugestywnych opisów. Zapach rozkładających się zwłok będzie wam towarzyszyć przez wszystkie strony. Jeszcze po przeczytaniu ostatniego zdania, po zamknięciu książki i odłożeniu jej na półkę, w powietrzu długo będzie się unosił wywołujący mdłości odór. Morderca okaże się niełatwym przeciwnikiem, jak to zwykle bywa, gdy zło przybiera niczym niewyróżniające się oblicze, a pragnienie zrealizowania swojej upiornej wizji przysłania wszystko inne. Nieobliczalny typ, który nie cofnie się przed niczym. Nikt nie wie, ile jest ofiar i kto stanie się następnym celem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ktoś może śledzić każdy twój krok, wykorzysta nawet najmniejszą twoją słabość i jeśli dostanie cię w swoje ręce, czeka cię powolna, bolesna śmierć. David Hunter stanie przed niełatwym zadaniem. Zmagania z przestępcą, własnymi demonami oraz nieprzychylne spojrzenia innych (cóż, nie każdy jest zadowolony z jego uczestnictwa w śledztwie) - to niekiedy zbyt dużo jak na jedną, zranioną fizycznie i psychicznie, osobę.

Brytyjski pisarz i dziennikarz, Simon Beckett, znów udowadnia, że potrafi stworzyć niebanalną historię, która trzyma w napięciu i zaskakuje zakończeniem. Plastyczność opisów przekłada się na niesamowity klimat powieści. Groza jest mocno wyczuwalna i nawet siedząc w bezpiecznym mieszkaniu, ma się ochotę raz po raz obejrzeć się przez ramię, by zyskać pewność, że nikt nie czai się w mrocznym kącie pokoju. Autor nie szczędzi szczegółów nie tylko z miejsc zbrodni, ale także zza kulis śledztwa, dzięki czemu możemy podejrzeć pracę specjalistów przyczyniających się do rozwikłania zagadki. Bez wątpienia twórczość Brytyjczyka powinna znaleźć się na liście czytelniczej każdego miłośnika thrillerów.


---
[1] Simon Beckett, "Szepty zmarłych", przeł. Sławomir Kędzierski, wyd. Amber, 2008, s. 44.
[2] Tamże.
[3] Tamże, s. 45.
[4] Tamże, s. 23-24.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 648
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: