Dodany: 26.02.2008 23:38|Autor: librarian

O filmie, który powinnien zostać nakręcony jeszcze raz i nie tylko


Przed agonią (Krasiński Janusz) to czwarty tom cyklu powieściowego, którego bohaterem jest Szymon Bolesta, alter ego autora. Książka obejmuje okres pomiędzy rokiem 1968 a 1984. Powieść otwiera Marzec roku 1968 i sprawa zdjęcia przez cenzurę spektaklu "Dziady" w reżyserii Kazimierza Dejmka, granego w warszawskim Teatrze Narodowym, a zamyka pogrzeb księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa w dniu 19 października roku 1984.

Centralną częścią powieści jest historia polsko-radzieckiej koprodukcji filmowej, do udziału w której Bolesta zostaje zaproszony przez Ernesta Brylla. Bolesta jako znakomity pisarz, który przeżył Oświęcim, ma być współautorem scenariusza o dziecku Oświęcimia. Historia ta oparta jest na autentycznych wydarzeniach, w których Janusz Krasiński brał udział jako współscenarzysta filmu pt. "Zapamiętaj imię swoje", kręconego przez Siegieja Kołosowa z udziałem polskich i radzieckich aktorów. A film opowiada prawdziwą historię dwojga Rosjan, małego chłopca i jego matki, którzy rozdzieleni w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, odnajdują się po latach. Po wojnie chłopiec został adoptowany i wychowany w polskiej rodzinie. Jako młody mężczyzna dowiaduje się że szuka go jego prawdziwa matka, Zinaida Worobiow, ponieważ udało jej się dotrzeć do muzeum oświęcimskiego i zostawić tam list, który przez przypadek trafia do niego.

Krasiński w przejmujący sposób opowiada dwie historie: historię tych dwojga i jednocześnie historię filmu, który na ich temat powstaje. Jest rok 1974, prawda historyczna dotycząca sowieckich obozów pracy i faktu uwięzienia prawdziwej matki chłopca w łagrze tuż po zakończeniu wojny, co uniemożliwiło jej poszukiwanie i odzyskanie dziecka, jest nie do pokazania. Jak dowiaduje się Szymon Bolesta, film dwóch obozów (hitlerowskiego i sowieckiego) pokazać nie może. Historia matki nie zostaje opowiedziana.
Innym punktem zapalnym jest pozostanie młodego bohatera w Polsce. Strona radziecka upiera się, że po odnalezieniu matki Gena powinien zostać w Związku Radzieckim. Tymczasem scenarzysta walczy o to, aby można było pokazać jego powrót do Polski do tej matki, która go kochała i wychowała, która jest mu bliższa.

"- Cóż mogę rzec – rzekł Szymon siląc się na cierpliwość. - Od dziecka chowała go polska matka, stworzyła mu rodzinny dom, dała polskie wykształcenie. Kończy właśnie wyższą szkołę morską, będzie kapitanem żeglugi wielkiej. W szkole ma przyjaciół, druziej, w mieście dziewczynę, wlubiłsia w nią, zakochał się... No czto iszczo wam skazat'?
Z chmury za oknem wybiło się słońce i w sali znowu pojaśniało. Ekspert zadarł w górę kanciastą szczękę.
- To wszystko zrozumiałe – warknął gniewnie. - No on Russkij, da?
- Da, Russkij – odparł Szymon.
- Więc dlaczego nie chce wrócić?! Pocziemu nie chocziet' wiernutsia w Sowieckij Sojuz, k'matieri?!
Szymonem zatrzęsło. K'matieri, do matki...?! A czy to nie ty – zmierzył wzrokiem szpakowaty łeb z końską szczęką. - Czy to nie ty czasem podążając za frontem z oddziałami NKWD zabroniłeś jej odebrać Genę z wyzwolonego już obozu, z Auschwitz? I czy to nie ty krzyczałeś na nią, że pozwoliła wytatuować sobie gitlerowskij nomier na ręce, że zdradziła rodinu oddając Niemcom sowiecki paszport i własne dziecko. I czy to nie ty czasem, jako ekspert od zupełnie innych spraw, powiozłeś ją za Ural? A teraz pytasz, dlaczego Gena nie chce wracać! Kusiło go, ażeby wykrzyczeć przed całym gremium, ale przecież strach”[1].

W kilka lat później były szpieg amerykański ponownie jedzie do Moskwy, tym razem w delegacji polskiej na konferencję pisarzy bloku wschodniego. W Polsce szaleje Solidarność, a w Moskwie trzeba ostrożnie bronić rodzącej się demokracji. Delegaci poproszeni przez sowieckiego apartczyka piszą na białych kartkach swoje credo życiowe.

"Więc miała to być towarzyska gra, coś jak zabawa w »pomidor«. Ten grubas z podwójną brodą chytreńko zapytywał o ich życiowe zasady, oni zaś zamiast »pomidor«, mieli z całą powagą odpowiedzieć sentencją. Lecz niekoniecznie własną, ale wziętą choćby z Polewoja: »Jeśli nie wiesz, jak masz żyć, żyj, jak żył towarzysz Dierżyński«. To niezawodnie zyskałoby wysokie uznanie. Choć można było i inaczej, nie odwołując się zaraz aż do nagana towarzysza Feliksa. Wystarczyło sięgnąć do gazecianych sloganów, nawiązać do »świetlanej drogi do komunizmu«, zaczepić myśl na »gałązce oliwnej radzieckiej dyplomacji«, lub »Piccassowskim gołąbku pokoju«, ale to mu nie podchodziło, nie cierpiał blagi. (...)
Nagle coś mu zamigotało. Skreślił na brudno nie zupełnie jeszcze dojrzałe, poprawił, przysunął do siebie kartkę, przepisał z notesu na czysto:
»Tolerancja kryje się w szczelinie między dwiema półkulami mózgu, lewą i prawą i dlatego tak trudno ją stamtąd wyłuskać«"[2].

Tragiczne wydarzenia lat osiemdziesiętych: wprowadzenie stanu wojennego, aresztowania przedstawicieli elit kulturalnych, morderstwo na księdzu Popiełuszce, powodują, że groza przeszłości odżywa na nowo w autorze. Prześladują go wspomnienia więzienne, dusi zbrodniczy system, który tak zrósł się z jego życiem.

"Lecz kiedy grom w szyby krwi buchnie bluzgotem
But dudni stalowym wtórując łoskotem
Złowrogich żądz dobosz w mur głucho uderza
I zwija dłoń w kułak, co wtedy zamierza?"[3]

Teraz, kiedy historia się powtarza, kiedy ludzi znów zamyka się do więzień, pisarz ucieka za miasto.

"Granica stanu wojennego przebiegała równo z jego szosą, więc nie miał trudności. Zatrzymali go tylko, żeby sprawdzić czy nie wiezie »bibuły«. Nie wiózł, puścili. Skręcił w gminną drogę. Wiejska cisza, nie widać wojska, ZOMO, milicji, a w okolicznych letniakach ani żywego ducha. Jadąc niepokoił się o dach. Przeszły silne wichury, ale nic, jest cały. Od sękatych bali szczytowej ściany zapach żywicy, suche badyle winorośli wokół ganku i trzepot spłoszonych kuropatw. Wypuścił psa, wypakował rzeczy z samochodu, poznosił w ciemną czeluść wyziębionego wnętrza i otworzył okiennice. Słońce w chacie! Popatrzył, czy wszystko jest na miejscu: parę świątków, naftowa lampa pod pułapem, ludowe malarstwo na szkle... Postawił na biurku maszynę do pisania"[4].



---
[1] Janusz Krasinski, "Przed agonią", wyd. Arcana, Kraków 2007, str. 171.
[2] Tamże, str. 378.
[3] Tamże, str. 485
[4] Tamże, str. 475.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2066
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: