Dodany: 30.09.2013 22:25|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

3 osoby polecają ten tekst.

Czytatka-remanentka (IX 13)


Tradycyjnie już – tu wrześniowe lektury, dla których nie starczyło mi czasu albo weny na pełne recenzje.

Misiostwo świata (Janusz Grzegorz) (4,5) [sympatyczne bajeczki o zwierzętach – dokładnie rzecz biorąc, nie tylko o zwierzętach, bo bohaterem jednej z nich są… kolorowe spodnie – z wplecioną tu i ówdzie dyskretną dydaktyką. Znajomym dzieciom polecam z czystym sumieniem]

Kartki z białego zeszytu (Raduńska Sonia (właśc. Włoch Jolanta)) (4,5) [ciąg dalszy „Białych zeszytów” – lepszy, bo miejsce drobiazgowych analiz toksycznego związku z Pawłem, przeładowanych psychoterapeutycznym żargonem, zajęły krótkie notatki o ludziach, o krajobrazach, o lekturach. Więcej luzu, więcej poezji]

Modlitwa o sen (Deaver Jeffery) (4) [Deaver sprzed Rhyme’a – czyli jeszcze przed szczytem formy, ale już całkiem obiecująco. Thriller z udziałem: ewidentnie szalonego i – przynajmniej tak wszyscy sądzą – śmiertelnie groźnego uciekiniera z zakładu psychiatrycznego; kobiety, która się go panicznie boi, gdyż jej zeznania spowodowały uznanie go za winnego morderstwa; kilku mężczyzn analizujących przyczyny jego ucieczki i tyluż podejmujących za nim dramatyczny pościg. Wydaje się, że nikt spośród pozostałych uczestników akcji nie może być bardziej niebezpieczny, niż uciekający szaleniec, ale to tylko pozory... Wyjąwszy parę niezręczności językowych (powstałych najpewniej w tłumaczeniu) na samym początku, lektura okazała się całkiem na poziomie.

Szał!: Prawdziwa historia Beatlesów (Norman Philip) (5) [solidna, obszerna biografia – nie tylko dla fanów zespołu, ale i dla wszystkich zgłębiających tajemnice szeroko pojętej kultury II połowy XX wieku]

To, co zostało (Picoult Jodi) (4)
Klucz Sary (Rosnay Tatiana de) (4,5)
Zupełnie nieplanowo trafiły mi się, jedna po drugiej, lektury powracające do tematyki Holocaustu z perspektywy kilkudziesięciu lat.
W pierwszej z nich młoda dziewczyna, która niewiele wie o tamtych czasach poza tym, że jej sędziwa babcia była więźniarką obozu koncentracyjnego, dowiaduje się, iż poznany na zajęciach grupy wsparcia samotny staruszek skrywa straszliwą tajemnicę z przeszłości. Sage staje się powiernicą Josepha, a otrzymywane od niego informacje postanawia wykorzystać w jedynym słusznym jej zdaniem celu: aby sprawiedliwości stało się zadość. Nawet po sześćdziesięciu latach. Równocześnie próbuje namówić babkę na opowieść o tym strasznym okresie jej życia, o którym bezskutecznie starała się zapomnieć…
W drugiej amerykańska dziennikarka, zamężna z Francuzem i od lat mieszkająca w Paryżu, ma przygotować materiał na temat niechlubnej karty z historii miasta: akcji wysiedlania Żydów, zarządzonej przez okupantów, lecz wykonywanej przez francuskich policjantów z milczącym przyzwoleniem (a czasem i z pomocą) pozostałych obywateli. Wygnanych z mieszkań zagoniono na welodrom, przetrzymując ich tam w nieludzkich warunkach przez wiele dni, po czym wywieziono do „obozów przejściowych”, z których droga prowadziła tylko w jednym kierunku: do ośrodków masowej śmierci. Julia zagłębia się w ten temat bardziej, niż w jakikolwiek inny dotąd, a to zainteresowanie zbiega się z odkryciem niepodejrzewanych faktów z życia rodziny jej męża. W drugim wątku czas cofa się o sześćdziesiąt lat, by pozwolić czytelnikowi śledzić te straszne wydarzenia oczami dziesięcioletniej dziewczynki, której cały świat wali się w gruzy tej jednej czerwcowej nocy. Dramat Sary odciska swoje piętno nie tylko w jej psychice – cierpią i inni ludzie, choć od czasu akcji „Wiosenny wiatr” minęły całe dziesięciolecia…
Obie powieści są dobrze napisane, chociaż ta pierwsza jest trochę mniej dopracowana fabularnie, jeśli chodzi o wątek Josefa (o ile początkowo jego motywacje wydają się zupełnie uzasadnione, o tyle, kiedy już poznajemy ostateczne rozwiązanie, znacznie trudniej je zrozumieć); druga ma znacznie większy ładunek emocjonalny i być może rozrzut ocen powinien być nieco większy, ale żeby to przemyśleć, potrzebowałabym o wiele więcej czasu.

Akcja „Czas na klasykę” + Akcja „Projekt nobliści”
Colas Breugnon (Rolland Romain) (5) [nie da się ukryć, Rolland to solidna firma! Gatunkowo coś zupełnie innego, niż mają w pamięci czytelnicy „Duszy zaczarowanej” i „Jana Krzysztofa”, a wrażenia równie pozytywne. Bohater i narrator w jednej osobie, burgundzki rzemieślnik, snuje gawędę o swoich czasach i życiu lekkim, barwnym, momentami nieco jowialnym stylem. Im bardziej zagłębiamy się w jego koleje losu, tym natrętniej nasuwa się na myśl podobieństwo do zupełnie innej postaci, której nie łączy z nim ani czas i miejsce akcji, ani czas i miejsce jej literackich narodzin: Colas to taki XVII-wieczny Zorba. Jego dewiza, niewypowiedziana dosłownie, ale pobrzmiewająca w każdym prawie zdaniu jego opowieści, to: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, a jak się nie ma już nic, to się lubi wszystko wokół! Gdybyśmy wszyscy tacy byli, o ileż prostszy byłby świat…]

Akcja „Własna półka”
Przewodnik elegancji (Pasquier Jacqueline du) (4) [znów powrót sentymentalny w lata dzieciństwa, kiedy to się wyciągało z rodzicielskiej biblioteczki każdą książkę będącą w zasięgu ręki. Jak to się stało, że w latach 50 wydano u nas coś tak zupełnie nieprzystającego do obowiązujących wzorców? Z każdej kartki tej książeczki wieje zachodnią wytwornością, nawet tam, gdzie autorka proponuje ubiory stosowne na różne okazje dla mieszkańców wsi. No, po prostu Francja-elegancja! Ale dziś już chyba i rodowita Francuzka nie ubiera się według podawanych tu wskazówek – czas jednak płynie szybko… Jeśli znajdę trochę czasu, spróbuję wybrać parę ciekawych cytatów.]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1727
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: gosiaw 08.01.2014 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Tradycyjnie już – tu wrze... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie z moją 6-latką czytamy "Misiostwo świata". Mało brakowało, a byśmy nie czytały, bo dziecko miewa jakieś nieuzasadnione awersje do niektórych książek. Bez czytania stwierdza, że na pewno są głupie. Ale zachęciły ilustracje (Agnieszki Żelewskiej), no i po pierwszych czterech historyjkach dziecko już nie uważa, że to głupie. Całe szczęście, bo mi książeczka się podoba, zwłaszcza imiona i nazwiska bohaterów (żółw Ślamazy w szczególności :)).
Zajrzałam do BiblioNETki, a tu jedna Twoja samotna ocena. Ale to się wkrótce zmieni. :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: