Moim nałogiem jest jedzenie. Jednocześnie dość lubię planować, więc diety kręcą mnie głównie dlatego (no przecież nie dlatego, że człowiek ciągle chodzi głodny). Julita Bator, autorka poradnika „Zamień chemię na jedzenie” sprawiła, że od kilku dni nie robię nic innego, tylko planuję stopniową rewolucję w kuchni ;).

Mama trojga dzieci wydaje się zwyczajnie dążyć do utrzymania ich w jak najlepszym zdrowiu. A że bywało różnie, postanowiła rozprawić się z nafaszerowanym chemią jedzeniem. Efektem jest gotowy zestaw rad – czego unikać, czym zastępować, jak sobie radzić. Można od razu sprawdzić, jakie substancje „E” mamy w lodówce i szafkach w kuchni. Kto wie na pewno, że to nie od nich mamy jakieś alergiczne katary, bóle głowy albo brzydką cerę? Nawet jeśli produkty eko są droższe, nie zaszkodzi zainwestować w kilka najpotrzebniejszych (ja kupię naturalny sok z malin, nierafinowany cukier, niechemiczny bulion i lepszy olej). Zobaczymy, czy cokolwiek się zmieni. Najfajniejsze jest to, że po przeczytaniu o wszelkich ohydnych substancjach dodawanych do słodyczy, postanowiłam regularnie piec i przechowywać coś do kawy, też zdrowszej :).

Wiem, że nie należy wszystkiemu ufać i wszystkiemu wierzyć. Jednak Julita Bator mnie przekonuje. Ta książka jest napisana z taką pasją, że nie sposób przeczytać jej bez co najmniej chwilowego zachłyśnięcia się.