Dodany: 27.08.2013 15:31|Autor: AnnRK

Książka: Lalki z getta
Weaver Eva

1 osoba poleca ten tekst.

Mika, mały lalkarz z getta


Przyznaję, łatwo mnie złapać na haczyk ładnej okładki i ciekawego tytułu. Mam słabość do ilustracji w stylu retro, sepiowanych zdjęć, pastelowych obrazków, fotografii z emocjonalnym ładunkiem. Intrygują mnie tytuły, które niby coś sugerują, ale są na tyle tajemnicze, że nie wiadomo, do jakiej treści je dopasować. Jeśli dodatkowo za piękną okładką i interesującym tytułem kryje się historia zwykłych ludzi - bez namysłu wciągam książkę na listę pozycji do przeczytania. A gdy chodzi o opowieść dziecka, jest więcej niż pewne, że pobiegnę po nią do księgarni nie czekając na to, aż mąż zapyta: kochanie, jaką książkę chcesz na urodziny?

"Lalki z getta" Evy Weaver wypatrzyłam w kwietniowych zapowiedziach wydawniczych. Już sam tytuł wzbudził moją ciekawość, bo nijak nie potrafiłam znaleźć miejsca dla zabawek w przygnębiającym, pełnym bólu, strachu i głodu świecie zniewolonych Żydów. Opisu z okładki nie czytałam, pomyślałam więc, że skoro historia napisana przez Weaver jest historią dziecka, to może właśnie mali dorośli określani są mianem lalek? Teoria okazała się chybiona, ale nie przyniosło mi to zawodu. "Lalki z getta" są przepiękną i wzruszającą historią. Instynkt mnie nie zawiódł, za intrygującym tytułem i przepiękną okładką kryje się historia jeszcze wspanialsza, niż mogłam przypuszczać.

"Gdy został uszyty ten płaszcz, miałem dwanaście lat. Nathan, nasz krawiec i drogi przyjaciel, uszył go dla mojego dziadka w pierwszym tygodniu marca 1938 roku. Dla Warszawy i dla nas był to ostatni rok wolności"[1] - tak zaczyna swoją historię Mikhael. Mamy 2009 rok, Mika jest już starszym mężczyzną. Mieszka w Nowym Jorku. Właśnie spaceruje po mieście ze swoim trzynastoletnim wnukiem Danielem. Przypadkowo ujrzany plakat budzi w nim wspomnienia z okresu wojny. W Danielu znajduje wdzięcznego słuchacza. Zaczyna więc swoją opowieść. Opowieść małego lalkarza z warszawskiego getta.

Wspomniany płaszcz to pamiątka po zamordowanym przez Niemców dziadku. Szczupły, kilkunastoletni chłopiec niemal w nim tonął. "Był niesamowicie ciężki. Objuczony całym dobytkiem mojego dziadka, ciężarem całego jego życia, ledwo mogłem oddychać"[2]. Ten płaszcz to coś więcej niż ciuch przywołujący wspomnienia. W sprytnie ukrytych kieszeniach Mika odkrył wiele skarbów: "drewnianą fajkę, parę okularów i mały tomik poezji"[3], kamyczki, słodycze, ścinki materiałów, kwiat z papieru, miniaturowe skrzypeczki, listy. Znalazł też kluczyk pasujący do drzwi schowka, tajemniczego świata dziadka. "Małe pomieszczenie wypełniały lalki wszelkich rozmiarów i kształtów, w różnych stopniach wykończone. Był wśród nich król, dziewczyna, błazen i wiele zwierząt: krokodyl z na wpół namalowanymi zębami, małpka i koń bez ogona. Niektóre wyglądały tak, jak gdyby miały zaraz zeskoczyć z półki. Innym brakowało kończyn albo ubrań. Od jednej ściany pomieszczenia do drugiej rozpięty był sznurek, a na nim wisiały małe nóżki i ramiona, które jeszcze nie znalazły właściciela"[4]. Początkowo samotnie, później w towarzystwie kuzynki Ellie, Mikhael odkrywał świat lalek, który pozwalał mu choć na chwilę oderwać się od wojennej rzeczywistości, a ta dla Żydów z dnia na dzień była coraz trudniejsza. "Zdradziłem Ellie tajemnice dziadkowego płaszcza i odtąd chronił nas oboje, a towarzystwo lalek pomagało nam na chwilę zapomnieć o świecie dorosłych. O świecie, w którym ludzie tworzyli paskudne rzeczy, takie jak getto dla Żydów. O świecie, którego nie potrafiliśmy zrozumieć"[5].

Mika musiał odejść ze szkoły, wraz z matką przenieść się do getta. Mieszkanie dzielili z innymi, w getcie nie było szans na prywatność. Z upływem czasu robiło się coraz bardziej szaro, ponuro i niebezpiecznie. Stukot oficerskich butów wzbudzał strach. Nikt nie mógł czuć się pewnie. Łapanki, eksmisje, upokorzenia były na porządku dziennym. Niemców mogło sprowokować właściwie wszystko. W powietrzu unosił się zapach śmierci. Brakowało żywności i leków. Upływające dni nie dawały nadziei na poprawę. To był trudny czas dla każdego Żyda, zwłaszcza dla dzieci, które nie miały szans na normalne, szczęśliwe dzieciństwo.

W zręcznych dłoniach Miki lalki ożyły. Małpka płatała figle, krokodyl kłapał paszczą, a książę udzielał mądrych rad. Zabawki wywoływały uśmiech u dzieci z sierocińca, ludzi wywożonych w nieznane, małych pacjentów szpitala. Okazało się, że w trudnych chwilach liczy się nie tylko walka o wolność i zdobycie żywności, ale także te krótkie momenty radości, odrobina muzyki, uratowana książka, teatrzyk małego lalkarza.

Sytuacja jeszcze bardziej zagmatwała się w dniu przecięcia się ścieżek żydowskiego chłopca i niemieckiego żołnierza Maxa. Mikę zmuszono do wystawiania przedstawień dla okupanta. Co tydzień wraz z Maxem przechodził na aryjską stronę, by bawić znienawidzonych wrogów. Upokorzony, miotany poczuciem winy, z żołądkiem pełnym wmuszanego w niego piwa, chłopiec przeżywał trudne chwile. Wyprawy poza getto miały swoje złe, ale i dobre strony, a sam Mika nawet nie przypuszczał, że gdy pewnego dnia skończą się przedstawienia dla wroga, sytuacja przybierze jeszcze gorszy obrót.

"Lalki z getta" Evy Weaver składają się z dwóch części. Pierwsza jest historią Miki z okresu wojny, druga - opowieścią Maxa, który po przegranej Niemców został wraz z wieloma innymi żołnierzami zesłany do ciężkich prac na Syberię.

Eva Weaver pochodzi z Niemiec i choć obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii, nie odcięła się od tematyki wciąż żywej nie tylko w krajach okupowanych, najmocniej dotkniętych niemieckimi działaniami wojennymi, ale także w samych Niemczech. Trudno wszak odciąć się od historii własnego kraju. Rzadko jednak spotykam się z literaturą dotyczącą pierwszej i drugiej wojny światowej napisaną przez autorów pochodzenia niemieckiego. Tym bardziej ciekawi mnie, jak widzą tak tragiczny dla naszego kraju okres nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy. Od razu rzuciło mi się w oczy jedno: choć niemieccy żołnierze wykazywali się nierzadko daleko posuniętym okrucieństwem, po zakończeniu wojny wielu z nich robiło rachunek sumienia, niekiedy żałując swoich ofiar, dostrzegając bezsens niektórych działań i rozkazów, zastanawiając się, czy rzeczywiście musiało dojść do ludobójstwa na tak wielką skalę, do śmierci niewinnych. Do takich ludzi należy Max. Po wojnie, sam znajdując się w trudnym położeniu, pracując ponad siły o głodzie, w ciężkich warunkach, przepełniony tęsknotą za rodziną, często wraca myślami do Warszawy, nie mogąc zapomnieć o potwornościach, do których sam się przyczynił. Odżywa w nim pamięć o Mice, spod koszuli wyciąga pamiątkę po chłopcu, którego niegdyś zmusił do dostarczania rozrywki znudzonym żołnierzom. Spektakl trwa. Tym razem w niegościnnych syberyjskich lasach.

"Lalki z getta" są przepiękną, wzruszającą powieścią ukazującą wojnę oczami dziecka, które początkowo nie bardzo potrafi zrozumieć, co wokół niego się dzieje, ucieka w świat lalek, gdzie zło przegrywa, a dobro tryumfuje; następnie, zmuszone do dostosowania się do trudnych warunków, bardzo szybko dojrzewa. Ogromnie poruszyły mnie losy malutkiej, rudowłosej sieroty Hannah, cudem uratowanej drobnej Esther, Kalima, który marzył o grze na altówce. Historie małych bohaterów chwytają ze serce. Trudno powstrzymać łzy. Z perspektywy dziecka wojna wydaje się jeszcze bardziej okrutna, bezsensowna i niezrozumiała.

Debiut Evy Weaver jest ogromnie udany. Ciekawa i poruszająca historia, wspaniali bohaterowie, dobre zakończenie i barwny język sprawiają, że jej powieść pochłania się niezwykle szybko. To historia o odwadze, przebaczeniu, przełamywaniu słabości. Lekturze towarzyszy moc emocji, "Lalki z getta" przede wszystkim wzruszają, ale także wywołują uśmiech, niekiedy złość, a czasem strach i niedowierzanie. Z pewnością zapadają w pamięć. Obraz Miki, który tchnął życie w pacynki, a jednocześnie dodał otuchy swym małym i dużym przyjaciołom, będzie towarzyszyć mi jeszcze długo. I choć to fikcyjna opowieść, mogła przecież wydarzyć się naprawdę.

"Mój drogi chłopcze, gdyby nie ludzie tacy jak ty, Niemcy już dawno by wygrali, pokonaliby nas na najważniejszych polach. (...) Otępiliby nasze serca, zabili ducha, odebrali nam naszą duszę. Twoje lalki mają w sobie iskrę i światło, w którym możemy się ogrzać. To coś naprawdę cennego"[6].



---
[1] Eva Weaver, "Lalki z getta", przeł. Magda Witkowska, wyd. Prószyński i S-ka, 2013, s. 19.
[2] Tamże, s. 36.
[3] Tamże, s. 39.
[4] Tamże, s. 45.
[5] Tamże, s. 56-57.
[6] Tamże, s. 84.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1410
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: