Dodany: 02.02.2008 23:14|Autor: montano
Alosza - zbyt dobry, aby go kochać?
Kiedy wspomina się o Dostojewskim, bardzo często zwraca się uwagę na polifoniczność jego powieści. Właśnie owa polifoniczność uniemożliwia nam pełną analizę utworów rosyjskiego geniusza. Nie ma sensu charakteryzować bohaterów jego powieści, bowiem są to postacie tak skomplikowane, złożone z psychologicznego punktu widzenia, że każda próba ich opisania zakończy się fiaskiem. Gdybyśmy chcieli dokładnie przemyśleć każde zagadnienie filozoficzne, które porusza w swych powieściach Dostojewski, zwariowalibyśmy. Odczytać każdy symbol, dokładnie prześledzić każdą relację, jaka tworzy się między bohaterami jego utworów… Syzyfowa praca. Nie da się ogarnąć rzeczywistości, zobaczyć świata w całości. Podobne uczucie bezradności rodzi się, gdy obcujemy z prozą Dostojewskiego.
Poprzez egzaltowane monologi, wizje w malignie, szały, lamenty, krzyki i płacze próbujemy przedrzeć się do ludzkiej duszy, zgłębić tajemnicę człowieka i otaczającej go rzeczywistości. Dymitr w „Braciach Karamazow” powiedział: „Szeroki jest człowiek, zbyt nawet szeroki, ja bym go zwęził”. To chyba zdanie, pod którym może podpisać się każda postać z powieści Dostojewskiego. W każdym człowieku mieści się Diabeł i Anioł, zło i dobro – oto dysharmonia, która rodzi tyle cierpień, doprowadza do tylu nieszczęść. Warto jednak zwrócić uwagę, że to Anioł jest pokazany jako naturalny element osobowości człowieka. Diabeł jest często efektem wpływu jakiejś idei, pierwiastkiem dziedziczonym, skutkiem biedy i niedostatku. Mimo to zakorzenia się tak silnie, że to on dominuje w człowieku. Dostojewski jednak nigdy nie zapomina o tym, że człowiek jest z natury dobry i współczuje mu bezgranicznie, boi się go osądzać. Wie, że każde potępienie wobec ogromu doznawanego przez człowieka cierpienia, byłoby bezdusznością. W tym momencie zawiązuje się węzeł iście gordyjski. Przecież nie można znieść sądów, pozbawić ludzi ograniczeń. Chyba wszyscy wiemy, jakby się to skończyło. Jak mówi Diabeł w „Braciach Karamazow” o mękach na tamtym świecie: „Jakie męki? Ach, nie pytaj nawet: dawniej było i tak i siak, a teraz zaczęły się przeważnie moralne, wyrzuty sumienia i inne podobne androny (…) No i kto na tym wygrał? Wygrali ludzie bez sumienia, bo i co mu z wyrzutów sumienia, kiedy wcale tego sumienia nie ma”. Nawet jeśli pokona się Zło w sobie, wciąż zostaje Zło wokół ciebie – taka perspektywa może odebrać siły najwytrzymalszym.
Jednak Zło nie jest tak jednoznaczne w twórczości Dostojewskiego, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Znamienne są słowa Dymitra, których sens jest mniej więcej taki: dobro jest nudne, piękno ukryte jest w Sodomie. Czy Diabeł ma rację, kiedy mówi: „Cierpienie to właśnie życie”, bez Zła „nie będzie żadnych wydarzeń, a trzeba, żeby były wydarzenia”. Czy rzeczywiście trzeba?
To tylko jeden z problemów jakie dręczą bohaterów Dostojewskiego, jakie doprowadzają ich do szaleństwa, sprawiają ból wręcz fizyczny. A ja patrzę na to i mimo gigantycznego cierpienia nie mogę się oderwać. Takie to prawdziwe, takie bliskie. Balsamem dla mych oczu jest jedynie Aleksy – nie interesują go fundamentalne zagadnienia. W pewnym sensie jest bardzo horacjański. Żyje chwilą. Zajmuje się tym, co tu i teraz. Nie interesuje go abstrakcyjna idea, która zabija Smierdiakowa, doprowadza do obłędu Iwana i niszczy Dymitra. Braci Aleksego toczy choroba idealizmu. Alosza uważa, że trzeba pokochać życie, aby zrozumieć jego istotę. Iwan stara się najpierw zrozumieć istotę życia, dotrzeć do tej najważniejszej idei – w tym tkwi jego największy błąd, objawia się jego choroba.
Jednak Aleksy jest postacią, do której czuję największy dystans, nie potrafię się z nią utożsamić. Czemu? Bo nie pozwala mi go zaakceptować tkwiący we mnie Diabeł. Więc Alosza jest zbyt dobry, aby go kochać?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.