Dodany: 17.08.2013 10:11|Autor: Meszuge

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Przez rozum do wiary: Fascynująca wędrówka
Bacz Jacek

2 osoby polecają ten tekst.

Rozum i wiara w jednym żyli domku...


Książkę dostałem w prezencie – z wdzięczności i szacunku dla ofiarodawcy zabrałem się do niej w pierwszej wolnej chwili, zamiast odłożyć na półkę w oczekiwaniu dnia, w którym będę miał okazję sprezentować ją komuś innemu.

Wierzę w prawdziwość powiedzenia: „gdzie dwóch mówi to samo, to to nie jest to samo” (a przynajmniej nie musi), więc zacząłem od zorientowania się, kim jest autor dzieła ułatwiającego zrozumienie i uzasadniającego doktrynę i naukę Kościoła, broniącego chrześcijaństwa argumentami naukowymi i logicznymi. Ze sporym zaskoczeniem przyjąłem informację, że jest on… elektrykiem. Z tytułem doktorskim nawet, ale jednak. Nastąpiło swego rodzaju zderzenie: z jednej strony wyniesione z domu przekonanie podpowiadało mi, że książki naukowe albo popularnonaukowe piszą specjaliści, profesjonaliści w danej dziedzinie. Gdyby Jacek Bacz napisał podręcznik do elektryki, co może nawet zrobił, wszystko byłoby na swoim miejscu. Poza tym… elektrycy zajmujący się czymś innym niż elektryczność budzą mój sceptycyzm właściwie automatycznie (złe wspomnienia po prostu, które nic wspólnego nie mają z autorem). A o teologii pisać powinni teologowie, o! Wydaje się, że podobny pogląd prezentuje też Jacek Bacz: „(…) odpowiedzialne mówienie i pisanie o religii wymaga kompetencji, jakich trudno oczekiwać od ludzi mających na głowie zupełnie inne sprawy”[1]. Z drugiej jednak strony zaufanie do wydawcy – jeśli katolickie wydawnictwo zdecydowało się książkę Jacka Bacza wydać, to może jednak autor ma coś ciekawego do powiedzenia na temat mariażu rozumu, chrześcijaństwa i wiary. I to przeważyło, więc z zainteresowaniem zacząłem czytać.

Zaczęło się ciekawie, bo – lakonicznym wprawdzie, ale jednak opisem odejścia autora od wiary, porzucenia katolicyzmu. Powrót, po latach, był nieco bardziej skomplikowany: wiódł przez lekturę Koranu, która nie sprawiła mu żadnych trudności, eksperymenty z hinduizmem, a nawet New Age (w jego wczesnej, rozwojowej wersji). Natomiast lektura Biblii, jak autor sam przyznaje, początkowo sprawiała mu wiele problemów, ewidentnie była wyzwaniem.

„Opisy wydarzeń nasyconych wymykającą się naturalnemu rozumowi, nieuporządkowaną cudownością były po prostu nie do zaakceptowania; samo przypuszczenie, że owe wydarzenia miały miejsce, było, mówiąc oględnie, intelektualną prowokacją”[2].

Jacek Bacz prezentuje swoje wątpliwości, stawia wiele pytań. Z jego odpowiedziami, wnioskami, stwierdzeniami, przekonaniami można się zgadzać albo i nie, ale chyba nie to jest najważniejsze, żeby się z nimi (oraz samym autorem) utożsamiać i w pełni zgodnie, potakująco, lecz bezrefleksyjnie kiwać głową, jak pluszowy piesek za szybą samochodu. „Przez rozum do wiary” jest książką bardzo osobistą, w pewnym sensie nawet intymną, a to oznacza, że podczas lektury czytelnik ma sporą szansę na rozprawienie się ze swoimi wątpliwościami, na znalezienie odpowiedzi na pytania, które jego samego nurtują.

Oto kilka moich wątpliwości, które narodziły się w trakcie czytania, niezupełnie zgodnych z przekonaniami autora albo w ogóle przez niego nie stawianych: Czy rzeczywiście ocena religii na podstawie zachowania jej wyznawców MUSI być błędna? Czy nie świadczy o niej właśnie postawa wiernych? Czy przekonanie: „jeśli tylu ludzi uwierzyło, to coś w tym musi być, bo przecież oni wszyscy nie mogli się mylić” faktycznie jest argumentem sensownym, rozumowym? Przecież stosunkowo niedawne doświadczenie (Niemcy, Hitler, lata trzydzieste) dowodzi, że cały prawie naród można zmanipulować i otumanić, co nie przesądza jednak o słuszności idei, którą go otumaniono.

Bywa i tak, że wobec pewnych wydarzeń inne mamy wątpliwości, odmienne zajmujemy stanowisko. Ot, choćby rok 1917 i objawienia w portugalskiej Fatimie. Nie wpadło mi do głowy dociekać, czy zgromadzony tam tłum uległ hipnozie jakiegoś magika, czy może ludzie ci zmówili się i uzgodnili wcześniej swoje relacje. Jestem całkowicie przekonany, że rzeczywiście byli oni świadkami zjawiska nazwanego „tańczącym słońcem” – moje wątpliwości budzi jedynie tendencja do interpretowania jako epifanii (manifestacji obecności i mocy Bożej) każdego zjawiska, którego nie potrafimy w żaden sposób wytłumaczyć.

Książka mnie wciągnęła, więc mógłbym tak jeszcze długo…

Pytanie „dlaczego warto przeczytać »Przez rozum do wiary«?” jest w zasadzie tożsame z „dla kogo jest ta książka?”. Nie, nie sądzę, żeby dzięki jej lekturze ludzie niewierzący nawrócili się i doświadczyli łaski wiary (właśnie – łaski), ale… co ja tam wiem. Jest to raczej książka dla wątpiących i dociekliwych – to nie jest zakazane! – oraz wszystkich myślących chrześcijan, bo myśleć też wolno. To myślenie, rozum właśnie pozwala nam opuścić zaklęty krąg „religijnych analfabetów” (określenie Tomáša Halíka), którzy wierzą żarliwie i gorliwie, tylko nie bardzo wiedzą w co, albo „cosistów” (to też ksiądz Halík): ja w Boga chyba nie wierzę, ale przecież Coś tam nad nami musi być…

Masz wątpliwości – przeczytaj, może uda ci się je rozwiać. Nie masz żadnych wątpliwości – przeczytaj, uchroni cię to przed fanatyzmem. Wszystko już wiesz – przeczytaj, upewnisz się, czy rzeczywiście masz rację.

Z Jackiem Baczem nie trzeba się zgadzać; wartość jego książki polega na pytaniach, jakie czytelnik stawia sobie sam oraz na postawie, jaką przyjmuje wobec odpowiedzi.


---
[1] Jacek Bacz, „Przez rozum do wiary: Fascynująca wędrówka”, WAM, 2013, s. 43.
[2] Tamże, s. 26-27.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1655
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: