Dodany: 25.06.2013 22:37|Autor: AnnRK

Pod majorkańskim słońcem


Jeśli potraktować życie jak książkę, w każdym znajdzie się miejsce na wiele rozdziałów. Niektóre początki i końce łatwo przewidzieć. Wiadomo: pierwszy dzień w szkole to zupełnie co innego niż bójki w przedszkolu o klocki, żywot punktualnego pracownika korporacji nijak ma się do szalonej studenckiej rzeczywistości, a ślub i wspólny kredyt na mieszkanie brzmi nieco poważniej niż luźny związek w wynajmowanej kawalerce. Są też końce, które zaskakują i początki, których się w planach nie miało. Nagła utrata pracy, niespodziewana ciąża, małżonek z kamienną miną wręczający pozew rozwodowy, że o bardziej ekstremalnych zrządzeniach losu nie wspomnę - cóż, w takiej chwili ziemia drży pod stopami, pewność gdzieś znika, a na horyzoncie coraz wyraźniej rysuje się nowe wyzwanie. I trzeba mu sprostać.

Najpierw rozwód z mężem, a następnie rozstanie z narzeczonym, "hrabią najczystszej krwi Maximilianem von T."[1], katastrofa za katastrofą. Ta ostatnia zakończyła wiedeński, idylliczny rozdział życia Magdaleny Kalińskiej-Blum, atrakcyjnej architekt wnętrz, maniakalnej miłośniczki drogiego obuwia, nieco zakręconej, odrobinę szalonej i z pewnością odważnej. W końcu nie jest łatwo z dnia na dzień spakować swoje życie do kilkunastu pudeł, wziąć za rękę synka i ruszyć w nieznane, nawet jeśli owo nieznane to piękna, skąpana w słońcu Majorka. Zadanie jest trudne już w fazie pakowania. Same buty zapełniłyby dużo więcej kartonów, niż Magda ma na upchnięcie całego dobytku. "Moje buty. Moje skarby. Najdroższe. Najcenniejsze. Zbierane, kolekcjonowane, wypastowane, na cedrowych prawidłach, we flanelowych woreczkach i oryginalnych pudełkach. Na każdym polaroid z zawartością, opis i rocznik. Jak najlepsze wina"[2].

Śmiejecie się? A teraz wyobraźcie sobie własną przeprowadzkę i ten moment, gdy musicie podjąć decyzję o pozostawieniu swoich cennych zbiorów książek, które spoczywać będą w niewielkiej piwnicy, oddalonej od was o dwa tysiące kilometrów. Zabolało serduszko, co?

Przeprowadzka nie zmniejszy manii Magdy, wciąż będzie wzdychała do botków Jimmy'ego Cho i szpilek od Manolo Blahnika, ale zamiast problemów z odciskami po niewygodnych, acz szalenie eleganckich i drogich butach pojawią się trudniejsze do rozwikłania kwestie. Trzeba urządzić z trudem znaleziony dom, zadbać o życie uczuciowe, które na rajskiej wyspie wcale nie będzie ociekać słodyczą, a przede wszystkim pomyśleć o utrzymaniu siebie i syna. Zablokowana karta płatnicza i marne perspektywy na zatrudnienie działają jak zimny prysznic. Ale od czego są przyjaciele?

Jest pomysł, jest entuzjazm, jakoś to będzie. Magda nie musi sobie radzić sama, a to najważniejsze. Ma przy sobie ekscentrycznego geja i niezwykle seksowną Czeszkę, a także kilka innych barwnych postaci. I tak ziarnko do ziarnka...

To powiedzenie należy potraktować dosłownie, bo bohaterka swój ratunek widzi w makowym imperium. Nie martwcie się jednak, wszystko będzie jak najbardziej legalne. Magda nie jest na tyle zdesperowana, by handlować opium, ale musi zrzucić eleganckie szpilki, na bok odłożyć ambicje architekta i w płaskich klapkach, z zakasanymi rękawami, upiec swój słynny makowy tort, zachwycić zleceniodawcę i zarobionymi pieniędzmi załatać dziurę w budżecie.

Brzmi to jak zakręcona komedia w idyllicznej scenerii i taka właśnie jest powieść "Rok na Majorce" Anny Klary Majewskiej: ciepła, zabawna, pełna nietuzinkowych postaci. Dzieje się w niej sporo, bo bohaterka nie należy do osób cichych i zamkniętych w sobie, a i towarzystwo ma oryginalne. Nie zabraknie gorących romansów, komicznych wpadek, dziwnych zbiegów okoliczności i zwariowanych przygód.

Skłamałabym, mówiąc, że powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron. No tak, pomyślałam sobie, raz jeszcze skrzywdzona przez życie i mężczyznę kobieta musi leczyć złamane serce i skołatane nerwy gdzieś daleko od cywilizacji, zaczynając wszystko od nowa, sporo przechodząc, nim dojdzie do wniosku, że sama doskonale może sobie poradzić, a prawdziwa miłość jest jeszcze przed nią. Zwykle taka bohaterka rzuca życie w dużym mieście, z radością zaszywa się na jakimś końcu świata (czasami zwanym Toskanią, innym razem Mazurami), odnajdując szczęście w uprawie ogródka i niespiesznym celebrowaniu odzyskanej wolności. Za pierwszym razem taka historia ciekawi, za trzecim nieco nudzi, za szóstym nawet nie chce się czytać do końca.

"Rok na Majorce" jest zupełnie inny. Skrzy się humorem, bawi kolejnymi scenami, a bohaterowie od razu zapadają w pamięć. Historia tylko na pozór wpisuje się w wyeksploatowany już dawno temat. Co prawda w wielu momentach nas nie zaskoczy, a jednak jest tak barwna i dowcipna, że ani się spostrzegłam, kiedy przestałam w tej książce widzieć przeciętne babskie czytadło, zaśmiewając się z przygód bohaterki i jej przyjaciół. W majorkańskiej rzeczywistości słońce świeci mocniej, kolory są bardziej intensywne, a temperamenty ogniste. Choć problemem Magdy jest brak dochodów, nie zabraknie w powieści fajerwerków wielkiego świata. Gdy w Toskanii bohaterki zajadały się pomidorami prosto z krzaków, a nad polskim jeziorem królowały ryby dostarczane przez lokalnych rybaków, na Majorce pani architekt delektuje się "turbotem na risotto z ośmiornicy odważnie udekorowanym kogucimi grzebieniami"[3], gdy jej koleżanki-emigrantki zmieniały piórka i zlewały się z otoczeniem, ona w przyciasnej sukience i niebotycznych szpilkach przeciera sobie drogę do sukcesu.

Anna Klara Majewska przede wszystkim ujęła mnie poczuciem humoru, lekkim stylem, nietuzinkowymi porównaniami, często o erotycznym zabarwieniu ("głos drżał mi jak wibrator dla słonia"[4], "Ivanka wystroiła się na otwarcie jak stróż w Boże Ciało, a może raczej jak burdelmama na przyjazd autobusu Arabów"[5]), postaciami pełnymi życia. Nie spodziewałabym się, że "Rok w Majorce" okaże się lekiem na wieczorne zmęczenie, rozgoni burzowe chmury i przenosząc mnie na hiszpańską wyspę, pozwoli zapomnieć o codzienności. Ogromnie chciałabym móc zobaczyć film nakręcony na podstawie tej powieści, ze słoneczną wyspą w tle i zakręconą historią na pierwszym planie. To wspaniała lektura na lato, odskocznia od ciężkich tematów, mrocznych historii i kontrowersyjnych zagadnień.



---
[1] Anna Klara Majewska, "Rok na Majorce", wyd. Wielka Litera, 2013, s. 34.
[2] Tamże, s. 6-7.
[3] Tamże, s. 206.
[4] Tamże, s. 229.
[5] Tamże, s. 284.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1013
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: