Dodany: 23.06.2013 17:21|Autor: Literadar

Przedksiężycowi. Tom 2


Okładka

Rec. Karol Kosakowski
Ocena: 4,5 / 6

Anna Kańtoch zaintrygowała czytelników pierwszą powieścią o mieszkańcach Lunapolis. Mimo kilku mniejszych i większych wad powieść Przedksiężycowi trzymała dobry, wyrównany poziom stając się dla wielu jedną z ważniejszych i bardziej intrygujących książek polskiej fantastyki ostatnich lat. O ile tom rozpoczynający cykl jest swego rodzaju grubym konturem, zaproszeniem do przekroczenia bram tajemniczego miasta i szybkim po nim przewodnikiem (a w zasadzie przeglądem pomysłów), to w drugim, pod pozorem większej ilości tego samego, otrzymujemy wypełnienie, którego wcześniej tak brakowało.

Na pozór niewiele się zmienia, wciąż na pierwszym planie znajduje się niesamowite miasto-projekt społeczny, będące raczej intrygującym konglomeratem czasem trochę naiwnych idei filozoficzno-socjologicznych niż żywą tkanką miejską. Dalej obserwujemy jego postępujący upadek i narastającą niepewność. Tu jednak bardziej niż tylko do poziomu idei mamy także dostęp do poziomu „chodnika”, możemy obserwować poszczególne zachodzące w nim procesy przez pryzmat życia jednostki oraz mamy większy wgląd w rządzące nim mechanizmy. Z powodu poćwiartowania perspektywy oraz odłożenia na boczny tor losów głównych bohaterów pierwszego tomu, zostaje mu nadany koloryt i wielowarstwowość - Lunapolis okazuje się tworem dużo bardziej wielopłaszczyznowym niż można by się początkowo spodziewać. Tak samo nowi bohaterowie – bardziej złożeni psychologicznie, ciekawsi i wielowarstwowi wypełniają swoje role lepiej niż Finnen i Kaira, którzy pozostawili po sobie wrażenie kartonowych, trochę nijakich osobowości. Losy postaci przykuwają do książki.

Obfitość równoległych wątków, postaci i wydarzeń może początkowo stanowić problem, jest jednak zabiegiem, który umożliwia odejście od rzucania ideami do obrazowego ich ucieleśniania – a i też nie jest przeszkodą nieprzekraczalną, wymaga raptem odrobiny skupienia. Stopniowanie napięcia i powolne odsłanianie kart jeszcze bardziej intryguje czytelnika – nawet jeżeli powieść zaczyna wyjaśniać pewne tajemnice, to tylko po to, by odpowiedzi rodziły jeszcze więcej pytań i podsycały oczekiwanie na tom trzeci.

W drugiej części trylogii Anna Kańtoch wyeliminowała niedociągnięcia tomu pierwszego, rozszerzyła swoją wizję i uczyniła ją jeszcze bardziej zajmującą. Nie stanowi on na pewno „zapchaj dziury” między początkiem a zakończeniem – jest interesującą panoramą pobudzającą wyobraźnię i apetyt. Jeżeli coś irytuje, to praktyka pocięcia opowieści na małe, wręcz mikroskopijne (czasem liczące raptem parę zdań) rozdziały, co w niektórych miejscach zdaje się mieć uzasadnienie stylistyczne, w innych zaś wygląda jak próba na siłę „podbicia” objętości powieści. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki, abyśmy na następny tom nie musieli znów czekać czterech lat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1067
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: