Dodany: 23.06.2013 17:18|Autor: Literadar

To zwierzę mnie bierze


Okładka

Rec. Dorota Tukaj
Ocena: 5,5/6

Ci, których dzieciństwo przypadło na czasy PRL, pamiętają może dwutomową publikację Marii Kownackiej i Marii Kowalewskiej Głos przyrody – niezastąpiony elementarz przyrodniczej wiedzy, nieskończenie ciekawszy od (nienajgorszych zresztą) szkolnych podręczników dzięki pomysłowemu układowi treści i pomieszaniu tekstów najróżnorodniejszych gatunkowo: od typowych popularnonaukowych, poprzez poradnicze i informacyjne, aż po reportaż i beletrystykę. Zgłębiwszy jej zawartość, nie dało się pozostać obojętnym wobec otaczającej nas natury. Oczy mimo woli błądziły po mijanych trawnikach i zaroślach w poszukiwaniu niespotkanych jeszcze „na żywo” owadów, uszy nasłuchiwały dobiegających zza okien ćwierków i pisków, by móc je połączyć z zachowanymi w pamięci obrazami ptaków...

Do tej pięknej tradycji zapoznawania czytelnika z rodzimą przyrodą w rytmie mijających pór roku nawiązał publicysta Gazety WyborczejAdam Wajrak, od dobrych dwudziestu lat propagujący na łamach tego czasopisma wiedzę o naszej faunie i walczący o ochronę zagrożonych gatunków. To zwierzę mnie bierze jest wyborem tekstów, opublikowanych w minionych latach w samej Gazecie... i jej dodatku, Dużym Formacie [tu uwaga dla osób, które na sam dźwięk nazw tych organów prasowych dostają palpitacji serca: proszę się nie obawiać, to NAPRAWDĘ są opowieści wyłącznie o zwierzętach! Nie ma mowy o żadnej lewackiej czy libertyńskiej agitacji, chyba żeby za takową uznać wzmianki o kolorze dzięciołowej czapeczki albo o poligamii uprawianej przez sikorki modre], a traktujących o spotkaniach autora z krajowymi ssakami, ptakami, gadami, płazami etc. Różne to stworzenia: najpospolitsze z pospolitych - widywane przez nas tak często, że nawet nie zwracamy na nie uwagi, o ile nie zachowują się inaczej niż zwykle - i tak rzadkie, że większość z nas zna je co najwyżej z fotografii. Wielkie i małe, groźne i całkowicie (dla nas) nieszkodliwe, piękne i „ładne inaczej”, roślinożerne i drapieżne, mieszkańcy lasów, łąk, wód i ludzkich siedlisk. Długo by tak można jeszcze wyliczać, bo tekstów w książce jest około siedemdziesięciu, a każdy (z wyjątkiem jednego, w którym autor dla urozmaicenia zajął się florą) opowiada o przynajmniej jednym zwierzęciu.

Oczywiście, nie jest to usystematyzowany podręcznik zoologii, nie możemy się więc spodziewać wyczerpującego opisu każdego gatunku. Przy jednym dowiemy się, dlaczego zagrożony jest wyginięciem, przy innym – jakie są jego zwyczaje prokreacyjne, przy kolejnych skupimy się na szczególnych atrybutach lub szczególnych zdolnościach jego przedstawicieli, dowiemy się, dlaczego nawet tak doświadczony tropiciel jak autor miał problem z odnalezieniem danego zwierzaka albo czemu tak urocze z wyglądu stworzonko budzi w niektórych ludziach zgoła nieprzyjazne uczucia. Nawet zapamiętali miłośnicy przyrody mają szanse natrafienia tutaj na nieznane sobie fakty, na przykład na opis zachowania osobnika określonego gatunku w nietypowych dla niego warunkach środowiskowych. Ale nawet zakładając, że wszystkie podane przez Wajraka informacje już skądś znamy, prawdopodobieństwo znudzenia się przy lekturze jest bardzo niewielkie, bo wówczas w każdej historyjce oryginalnym elementem będzie wkład osobisty autora, czyli relacja z przeżyć doznanych przez niego przy tropieniu i fotografowaniu kolejnych okazów fauny (no i oczywiście oryginalne zdjęcia, zreprodukowane na zwykłym papierze, a mimo to zdumiewająco dobrej jakości). Z każdego akapitu, z każdego zdania promieniuje pozytywna siła wielkiej pasji, a pasja to – oprócz poprawności językowej – niezbędny warunek powstania udanego tekstu popularnonaukowego.

Choć stylistyka okładki – kontrastowe barwy, krój czcionki i wypisane na tylnej stronie zabawne pytania, zachęcające do poszukania w tekście odpowiedzi („Dlaczego niedźwiedź to też człowiek?”, „Co stresuje świstaka?”) - graficzne czołówki poszczególnych rozdziałów oraz nietypowy format książki sugerują przeznaczenie raczej do dziecięcej biblioteczki, w rzeczywistości nic nie narzuca górnego limitu wieku docelowej grupy czytelników. To zwierzę mnie bierze może zadowolić każdego zainteresowanego zoologią i ochroną przyrody, począwszy od ucznia czwartej, piątej klasy szkoły podstawowej (młodszy mógłby mieć problemy ze znajomością słownictwa i rozumieniem pewnych pojęć nabywanych na późniejszym etapie edukacji, a chyba także i z czytaniem drobnego, zwartego druku). To jedna z tych książek, po przeczytaniu których ma się ochotę natychmiast zadepeszować (albo, nowocześniej, zamailować) do autora: „Panie Adamie, proszę o więcej o niedźwiedziach/ łosiach/ chomikach/ sowach/sikorkach [lub którymkolwiek innym gatunku]! Kiedy będzie następny tom?”…



Więcej recenzji Doroty Tukaj znaleźć można na www.ksiazki.wp.pl/kuid,44,nick,Dorota-Tukaj,profil.html

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1080
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: