"Filatelista" - bieda z nędzą
Biedny jest, oj, biedny główny bohater "Filatelisty" - co chwila wplątuje się w jakieś dziwne afery, co chwila zaczepiają go też różne podejrzane kreatury i postaci nie z tego świata. I gdyby tylko Aleksander (tak ma główny bohater na imię) posiadał spryt Indiany Jonesa, to książkę o jego przygodach czytałoby się całkiem znośnie.
Niestety, Olek to (przepraszam za wyrażenie) ostatnia d..., człowiek o małym rozumku, którego jedyną cechą pozytywną jest umiejętność dogadzania dziewczętom w łóżku. A dogadza im ów Olunio na przeróżne sposoby, których wszakże nie mogę tu opisać, ze względu na małoletnich użytkowników Biblionetki. Niech więc za wyjaśnienie wystarczy stwierdzenie, że Zbigniew Wojtyś, autor "Filatelisty" w wystarczającym stopniu zapoznał się z zasadami tworzenia obrazków erotycznych.
"Filatelista" to powieśś o tajemnicy, czy też, ściślej rzecz biorąc - o tajemnicach, bowiem niewyjaśnione, metafizyczne zdarzenia gonią w tej książce jedno za drugim, przy czym brak jakiejkolwiek logicznie łączącej je nici. Z tego właśnie względu książkę Wojtysia czyta się wyjątkowo ciężko, czytelnik co chwila traci główny wątek, wybijają go z rytmu liczne dygresje, które nie dość, że do żadnych wniosków nie prowadzą, to jeszcze rażą infantylnością i bezsensem.
Jeśli zatem lubicie ksiązki, w których brak jakiejkolwiek logiki, a o ich atrakcyjności stanowią pieprzne sceny łóżkowe - to bez wahania sięgajcie po "Filatelistę". Przygody Aleksandra będą także doskonałym prezentem dla nielubianej osoby - upierdliwej teściowej, wrednego kuzyna czy wujka, lub też dla zdeklarowanego masochisty. Zaręczam, że przeczytanie tej książki jest wybitnie wyrafinowaną torturą.
Jak dla mnie - jedna z najgłupszych pozycji, jakie kiedykolwiek przeczytałam, dlatego też serdecznie ją wszystkim odradzam, chyba że w charakterze papieru toaletowego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.