Dodany: 24.05.2013 11:28|Autor: Stary_Zgred

Apetyt na ludzkie mięso - "Dzieje kanibalizmu"


Choć zjadanie bliźnich nie jest dziś w modzie, od czasu do czasu docierają do nas wieści o czyichś nietypowych upodobaniach kulinarnych. Nie tak dawno temu, bo w 2001 roku, media całego świata krzyczały o "Potworze z Rotenburga", który urzeczywistnił swoje mroczne fantazje o spożyciu człowieka. "Potwór" wyszukał w Internecie mężczyznę pragnącego skończyć życie w czyimś żołądku, zaprosił go na romantyczny "weekend we dwoje", po czym, za zgodą ofiary, zaszlachtował ją i przez trzy miesiące pracowicie pożerał zwłoki.

Przypadek Armina Meiwesa, choć szokujący i, wydawałoby się, odosobniony, wcale nie należy do nietypowych. Ludzkość od początku swego istnienia zna i praktykuje techniki ludożercze. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu na terenie współczesnego Konga żywa była tradycja pożerania przez pewne plemiona członków sąsiednich społeczności. Nie działo się to bynajmniej w celu rytualnego przejęcia waleczności i siły zjadanych, a wyłącznie dla zaspokojenia apetytu zjadających. Ludzkie mięso, traktowane jako przysmak i delikates, wzbogacało codzienną, niskobiałkową dietę.

Według świadectw badaczy kultury (głównie europejskiego pochodzenia), liczne plemiona czarnego lądu rozwinęły szokującą sztukę zjadania zmarłych krewnych, nadając jej odcień religijno-mistyczny. Całkiem niedawno oglądałam program podróżniczy, gdzie prowadzący opowiadał o zdarzeniu, które zapamięta do końca życia. Chodziło mu o uczestnictwo w uczcie, wydanej na cześć nieżyjącego przywódcy plemiennego. Zgodnie z miejscową tradycją, ciało zmarłego zostało spalone, a prochy użyte do przygotowania pysznego placka, którym rodzina częstowała przybyłych na stypę gości. Tubylcy zajadali przysmak, aż im się uszy trzęsły, zaś nieszczęsny dziennikarz przeżywał podczas posiłku niewypowiedziane katusze. Jego żołądek buntował się przeciwko wchłonięciu prochów nieboszczyka. Odrzucić poczęstunku niestety nie mógł - takie zachowanie głęboko obraziłoby gospodarzy.

Kanibalistyczne praktyki, które kojarzą się nam głównie z mieszkańcami Afryki, mają miejsce na całym świecie - w krajach cywilizowanej Europy, w Stanach Zjednoczonych, w Japonii, w Rosji. Kędy spojrzeć, tam roją się zastępy głodomorów ciekawych, jak smakują osobnicy ich własnego gatunku. Jedni gustują w mięsie dziecięcym, inni łakną potrawki z osób dojrzałych. Wśród wielbicieli nietypowej wyżerki znaleźć też można smakoszy mięsa skruszałego, wydobywanego z trumien. Można by rzec, że ludzkie fantazje kulinarne nie mają granic.

Osoby zainteresowane zasygnalizowanym tematem zachęcam do zapoznania się z treścią książki "Dzieje kanibalizmu". Jest ona solidnie opracowanym kompendium wiedzy na temat ludożerstwa na przestrzeni wieków, w układzie chronologicznym. Autorzy z dużą wnikliwością przedstawili postaci najsłynniejszych kanibali, starając się wyjaśnić, co pchnęło ich do skosztowania ludzkiego mięsa i jak kształtowały się ich losy po złamaniu tabu. Wśród opisanych postaci znaleźli się Sweeney Todd, Ed Gein, Jeffrey Dahmer i cały panteon innych postaci, które w swoim czasie siały postrach i panikę wśród współczesnych.

Wiele z tych osób cierpiało, jak się zdaje, na poważne choroby psychiczne i miało predyspozycje do zachowań sadystycznych. Stąd patrzy się na nie jak na monstra znane z horrorów: z jednej strony - z fascynacją, z drugiej - z obrzydzeniem.

Zagłębianie się w lekturę "Dziejów kanibalizmu" przypomina podróż po najbrudniejszych, najbardziej plugawych i wynaturzonych zakątkach ludzkiej jaźni. A jednak oderwać się od tej książki nie sposób. W końcu przedstawia ona tematy zakazane w całej ich "krasie", nieskażone fantazjami twórców filmowych czy autorów książek grozy i dlatego - tak straszliwie intryguje.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2371
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Lykos 25.05.2013 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć zjadanie bliźnich ni... | Stary_Zgred
Ludożercy złapali trzech białych i przyprowadzili do kacyka.

- Ty kto? - pyta kacyk.

- Amerykanin.

- Upiec - wyrokuje wódz. - A ty?

- Rosjanin.

- Ugotować! A ty?

- Polak.

- A, Polak! - rozpromienia się kacyk. - Mój syn studiuje w Polsce. Będziesz moim gościem. Siadaj. Pieczone czy gotowane?
Użytkownik: jakozak 25.05.2013 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ludożercy złapali trzech ... | Lykos
:-)))))))))))))
I czyja sytuacja gorsza?
Użytkownik: Lykos 19.03.2014 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: :-))))))))))))) I czyja ... | jakozak
Wydaje mi się, że lepiej jednak pożreć kogoś niż zostać pożartym.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: