Dodany: 11.05.2013 20:52|Autor: anna-sakowicz

Wyznaję


O książce Jaume Cabré „Wyznaję” mówi się ostatnio bardzo dużo. Polski przekład ukazał się 27 stycznia 2013 roku, w 68. rocznicę wyzwolenia Auschwitz, oryginał - tego samego dnia, ale dwa lata wcześniej. Data ta miała oczywiście znaczenie symboliczne. Po przeczytaniu powieści zrozumie się, dlaczego autor wybrał ten dzień.

Książka potężnych rozmiarów, ponad tydzień zajęło mi czytanie. Trzeba cały czas skupiać się nad treścią, ponieważ wątki bardzo często się przeplatają, następuje zmiana czasu, narratora. Ale to powieść niesamowita. Próbuję teraz ubrać w słowa swoje wrażenia. Na pewno nie opowiem treści, ponieważ zepsuję przyjemność czytania tym, którzy mają w planie lekturę „Wyznaję”. Jestem pod wrażeniem ogromnego mistrzostwa autora. Pisał tę powieść w latach 2003-20011. Osiem lat zajęło mu nadanie jej obecnej formy. Dzięki temu jest to utwór niesamowicie dopracowany. Każdy szczegół dopieszczony. Przejścia w czasie następują bardzo płynnie. Czytamy o Świętej Inkwizycji, o wydarzeniach z XVIII wieku, o drugiej wojnie światowej i w końcu latach powojennych (aż po 90.). Niesamowity jest sposób powiązania wydarzeń w czasie. Działania Świętej Inkwizycji niczym niemalże nie różnią się od metod stosowanych przez nazistów. Przeraża obraz Auschwitz. Zadziwia tajemnicza historia cennych skrzypiec, które stają się niemalże równorzędnym bohaterem powieści.

O czym jest ta powieść? Główny bohater to niesamowicie uzdolniony Adrian. Poznajemy jego dzieciństwo, jego rodzinę i przyjaciela - Bernata, pasje, miłość, pracę. To on w głównej mierze jest narratorem powieści. Ale nie można przyzwyczajać się do narracji pierwszoosobowej, ponieważ w obrębie zdania może nagle zmienić się w trzecioosobową.

Książka nosi tytuł „Wyznaję”. Jest to faktycznie wyznanie Adriana, napisane do Sary. Wyznanie grzechów, ale i miłości. Co prawda we wspomnienia bohatera ktoś ingeruje. Kto - nie zdradzę, by nie zepsuć niespodzianki.

Cabré opowiada o złu. O różnych jego formach: Świętej Inkwizycji, faszyzmie, zdradzie, ludzkiej zachłanności, okrucieństwie, przywiązaniu do przedmiotów itp. Ale opowiada na tym tle także o przyjaźni i miłości, o poszukiwaniu szczęścia i własnej tożsamości. Pojawiają się również pytania o Boga. Gdzie był, kiedy powstawały obozy koncentracyjne? Czy tylko wolnością, wolną wolą człowieka można tłumaczyć ich powstanie? A może jakieś upersonifikowane zło powoduje to szaleństwo? Pytania niby nie są nowe, nieraz stawiane były przez literaturę i filozofię, jednak tutaj nabierają innego wymiaru. Warto w kontekście losów bohaterów spróbować się nad nimi zastanowić.

Niezwykłe jest także to, że ani Adrian, ani Bernat nie są zadowoleni z tego, czym obdarzyła ich natura. Pierwszy włada kilkunastoma językami, jest wykładowcą, pisarzem, którego interesuje historia kultury. Ale nie potrafi być genialnym skrzypkiem, czego zazdrości przyjacielowi. Bo Bernat ma słuch doskonały, fantastycznie gra na skrzypcach. Jednak nie potrafi być szczęśliwy, ponieważ marzy o tym, by być pisarzem. Każdy z nich szuka w życiu czegoś, co jest nieosiągalne, nie doceniając tego, czym obdarzyła go natura i los. Bernat nie potrafi być szczęśliwy w małżeństwie, próbuje na wzór swego przyjaciela wychować syna. Ale na pewno niesamowita jest siła przyjaźni bohaterów. Czasami szorstka, szczera aż do bólu, ale nie pozbawiona wzajemnej fascynacji.
Ważnym bohaterem stają się również niezwykle cenne skrzypce, które przewijają się na kartach powieści jako jeden z elementów łączących wszystkie wątki.

W „Wyznaję” jest mnóstwo odwołań do innych tekstów, przede wszystkim filozoficznych. Między innymi - Hanny Arendt. Nieprzypadkowo, bo ta filozofka zajmowała się przecież banalizacją zła. A zło to jedna z antywartości interesujących Adriana i ważny motyw tej powieści. Odwołań filozoficznych jest więcej. Ale nie tylko. Mamy też polski akcent, ponieważ narrator odwołuje się do poezji Wisławy Szymborskiej. Są również odniesienia do mitologii. Do mitu o Orfeuszu i Eurydyce. Czytając, miałam skojarzenia z Homerem. Bo faktycznie powieść przypomina epopeję. Ponadto w płaszczyźnie języka autor daje nam pewne sygnały powodujące takie skojarzenia („różanopalca jutrzenka”).

Wszystkie wątki jak niteczki wiążą się ze sobą. Na końcu Cabré rozplątuje przed nami zawikłane losy bohaterów, wyjaśnia ich przeszłość.

Książka niesamowita. Robi wrażenie. Kunsztownie napisana. Na początku od razu dowiadujemy się, że autor łamie pewne zasady edytorstwa, ale robi to celowo. Mam wrażenie, że wszystko jest bardzo dokładnie zaplanowane. Podziwiać można pisarza za jego kunszt. Czapki z głów!

Gorąco polecam! Książka z niezwykłym klimatem. Troszkę przypomina mi powieści Vargasa Llosy. Naprawdę warto po nią sięgnąć. Czyta się ją tak, jakbyśmy otwierali różne szufladki, które odkrywają przed nami bardzo ciekawy świat. Jednak dopiero po otwarciu wszystkich mamy jego pełen obraz.


[Recenzja została zamieszczona również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2270
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: