Dodany: 10.05.2013 21:46|Autor: nutinka

Książka: Samira i Samir
Shakib Siba

2 osoby polecają ten tekst.

„Samira i Samir”


Współczesny Afganistan, Hindukusz, wieloletnia wojna, zmieniający się przeciwnicy – to tło powieści Siby Shakib. I ludzie, którzy żyją jak przed wiekami, nie znając zdobyczy cywilizacji. To świat podstawowych potrzeb i najbardziej oczywistych sposobów ich zaspokajania. Świat siły i zręczności, w którym prym wiodą mężczyźni, a kobiety traktowane są jako mało istotny dodatek, mający służyć do zajmowania się gospodarstwem i rodzenia potomstwa, najlepiej synów. Świat, w którym tradycją o sile prawa jest to, że pierworodnym dzieckiem Komendanta musi być chłopiec. Świat surowego boga i jego przedstawicieli, nadużywających swego autorytetu do legitymizacji władzy mężczyzn nad słabszą płcią. Świat, w którym relacje między małżonkami zaburzone są przez wybujałe męskie ego i utrwalane przez wieki kobiece poczucie niższości. Świat ignorancji, w którym za płeć dziecka obwinia kobietę. Świat, w którym „życie dziewcząt jest karą”[1].

W tym świecie pojawia się Samira – dziewczynka, która powinna być chłopcem. I która jest chłopcem, dopóki nie uświadomi sobie, że coś z nią nie tak. Wstrząs, jaki to ze sobą przyniesie, spowoduje, że Samira przestanie mówić – żeby nie mogła zdradzić narzuconej jej tajemnicy. Żyje w zakłamaniu, podtrzymuje iluzję, by zaspokoić oczekiwania otoczenia, sprostać żądaniom ojca, być chłopcem, a potem zdolnym bronić i chronić mężczyzną. Od tej pory dziewczynka-chłopiec będzie chłonąć świat całą sobą. I będzie zadawać sobie pytania, setki pytań. O słowa, prawdę, winę. Przede wszystkim o winę: ojca, matki, swoją. To kobietę obarcza się winą za wszystko, co może się zdarzyć - a ona przyjmuje tę winę, bierze ją na siebie, nauczona doświadczeniem matki, babki i prababki. Ale mężczyzna zdaje sobie sprawę, kto faktycznie tę winę ponosi, dlatego wstydzi się i nienawidzi – za swój strach, ból i darowane życie, za tradycję i boga, który dał ludziom taki porządek świata. Ulega temu porządkowi wbrew sobie, wbrew własnym potrzebom i utajonym chęciom, zadaje gwałt własnej duszy, by wreszcie kiedyś uświadomić sobie: „widziałem, jak moja matka postradała rozum, widziałem, jak mój ojciec utracił honor, dlatego że nie kierowali się sercem, tylko zawsze robili to, czego oczekiwali od nich inni ludzie, religia, tradycja, mułła czy ktokolwiek”[2]. I wychowuje kolejne pokolenia chłopców, by byli silni, szybcy i odważni. Wychowuje ich do walki – gdy staną się mężczyznami, pójdą na wojnę, będą zabijać Rosjan, talibów, cudzoziemców. Jak Komendant, a wcześniej jego ojciec. Wojna jednak okalecza, czasem odbierając życie czy członki, a czasem zabijając cząstkę tego, kto uniesie broń, by odebrać życie innemu. Rządzi jednak przymus, bo „także mężczyźni nie są wolni. Gdyby byli wolni, nie potrzebowaliby odbierać wolności kobietom. Ten, kto jest wolny, nie musi nikomu innemu zabraniać być wolnym”[3].

Czasem komuś udaje się wyrwać z błędnego koła ugruntowanej wiary i usankcjonowanej tradycji. Wbrew wszystkiemu i wszystkim, którzy myślą zachowawczo, w zgodzie z własną naturą – uwolnić się i żyć pełniej, znaleźć swoje miejsce i swoją rolę do odegrania, stawiając na kobiety: „Jeśli chce się zmienić cały lud, należy zaczynać od dziewcząt. To rozsądne: uczą się szybciej, a to, czego się nauczyły, przekazują dzieciom”[4].

„Samira i Samir” to powieść o współczesnych afgańskich kobietach, tych biernych i tych silnych, dążących do zmian. Bardzo dobra powieść, wywołująca u czytelnika silne emocje, niepozostawiająca obojętnym, dająca nadzieję. Warto przeczytać w odpowiednim momencie życia, niespiesznie i z uwagą. Uwagę przyciąga zresztą sposób pisania: i styl autorki, i układ książki – brak kresek dialogowych, brak wyraźnego zaznaczenia miejsc wypowiedzi wymusza koncentrację przy czytaniu, a ważki temat tylko ją pogłębia.

Dla wszystkich, którzy potrafią przejąć się niesprawiedliwością i nierównością ciągle obecną na świecie.


---
[1] Siba Shakib, „Samira i Samir”, przeł. Barbara Tarnas, wyd. Muza, 2005, s. 163.
[2] Tamże, s. 172.
[3] Tamże, s. 233.
[4] Terry Pratchett, „Niuch”, przeł. Piotr Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, 2012, s. 179.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 724
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: