Dodany: 29.03.2013 12:24|Autor: Literadar

Dreszcz


Okładka

Rec. Marcin Kłak
Ocena: 3/6

Czy jest ktoś, kto nie zna Batmana lub Supermana? Superbohaterowie obdarzeni nadludzkimi mocami to typowy motyw komiksowy. Nawet na naszym rynku pojawił się rodzimy bohater - Biały Orzeł. Jakub Ćwiek swoim Dreszczem stara się wprowadzić takiego bohatera do literatury. Jednocześnie trochę na przekór pokazuje, że wielkie moce mogą trafić nie tylko w ręce krystalicznie dobrych czy piekielnie złych osób.

W pierwszej chwili lektura przywodzi na myśl twórczość Christophera Moore’a. Ćwiek podobnie jak autor Baranka wyśmiewa utarte schematy i konwenanse oraz przeciwstawia się wzorcom. Lektura Moore’a powoduje wybuchy śmiechu. W przypadku nowej książki Jakuba Ćwieka można mówić tylko o lekkim podniesieniu kącików ust. Dreszcz jest też dużo wulgarniejszą i bardziej dosadną pozycją.

Autor wypunktowuje wiele z polskich bolączek i stereotypów, wyśmiewa cwaniaczkowatość rodaków. Na kartach powieści spotykamy np. niemiłą obsługę PKP czy taksówkarza, który przypomina drapieżnika czekającego na swoje ofiary. Pisarz nie odpuścił też hipsterom czy nieco bardziej ogranym już blokersom. Oberwało się także ultraprawicowym katolikom oraz władzy z okresu poprzedniego ustroju. Czytelnicy, którzy potraktują to wszystko poważnie, mogą poczuć się urażeni. Przy zachowaniu sporej dozy dystansu można śmiać się razem z autorem.

Pomysł na postać głównego bohatera jest zaskakujący. Tytułowy Dreszcz to Rychu Zwierzchowski - starzejący się miłośnik rocka utrzymywany przez własną córkę. Osobnik, dla którego dzień bez alkoholu i prochów nie jest dniem straconym, a dniem niemożliwym. Jego niezdolność do zaakceptowania własnego wieku może niektórych śmieszyć, jednak w rzeczywistości jest to obraz kryzysu wieku średniego. Niemniej, to właśnie Rychu po uderzeniu piorunem uzyskuje nadludzką moc, którą zacznie wykorzystywać raz w celach dobrych, a kiedy indziej w bardzo przyziemnych.

Dreszcz pełen jest odniesień do kultury popularnej. Mnóstwo tu cytatów z rockowych hitów. Dodatkowo, nawet czytelnik nie będący wielkim znawcą komiksów szybko rozszyfruje wyraźne nawiązania do dzieł poświęconych superbohaterom.

W książce pojawiają się nieścisłości. Nazywanie okolic krakowskiego Rynku Głównego starówką, a nie Starym Miastem jest spotykane, ale wielu krakowian krytykuje je i uważa za błędne. Bardziej razi określanie Uniwersytetu Jagiellońskiego mianem Jagiellonki – to nazwa zarezerwowana wyłącznie dla biblioteki uniwersyteckiej.

Niestety powieść rozczarowuje – czegoś w niej zabrakło. Narracja prowadzona jest poprawnie, niemniej nie porywa. Humor nie jest wymuszony, ale powoduje tylko lekkie rozbawienie. Nietypowy, kontrowersyjny bohater rzadko budzi zachwyt, częściej konsternacje czy wręcz politowanie. Wydaje się, że ciekawy pomysł autora sprawdziłby się dużo lepiej jako soczyste i ostre opowiadanie. Może też stanowić dobry punkt wyjścia dla komiksu czy filmu – w tych mediach superbohaterowie mogą świecić pełnią chwały.

Marcin Kłak jest autorem bloga www.skrzydlaksiazek.wordpress.com

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1105
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: