Dodany: 10.03.2013 20:43|Autor: Literadar

Policjanci i złodzieje


Okładka

Rec. Monika Gielarek
Ocena: 4/6

Moriarty miał swojego Sherlocka. Petter R. Hansen miał natomiast Johnny'ego Brennę. W przeciwieństwie jednak do bohaterów serii Arthura Conan Doyle'a, ci ostatni istnieją naprawdę. Ich historię przedstawia Kjetil Stensvik Østli w reportażu Policjanci i złodzieje.

Østli, znany dziennikarz, religioznawca i historyk idei zadaje pytania, jak i przede wszystkim dlaczego narodziła się przestępczość zorganizowana w Norwegii. Kraju, który przez długi czas wydawał się być rajem dla obywateli, kraju gdzie naprawdę wprowadzono w życie ideę społeczeństwa równych szans. Autor zastanawia się, co sprawia, że dany człowiek zostaje przestępcą. Jakie ma wartości czy ideały. A może nie ma żadnych? Jacy są przestępcy, kiedy nie zajmują się łamaniem prawa?

Czasem wydaje się, że są tacy jak my. Pracują jako ochroniarze, bankierzy czy operatorzy dźwigów. Mają żony, wychowują dzieci. Ale tylko z pozoru są do nas podobni. Do nas, czyli „dobrych obywateli”, ludzi przestrzegających prawa. Bo w tej książce „dobry obywatel” jest pojęciem negatywnym. Oznacza zwykłego, szarego człowieka, którego zadowala życie „formatu A4”, praca za biurkiem od 8 do 16 i przystosowanie do społecznych norm. Ci "źli" mają oczywiście swoje marzenia, swoiste wartości i kodeksy postępowania. Jeśli okradać, to instytucje. Bo okradanie ludzi jest źle widziane w tym światku.

Z drugiej strony mamy superglinę. Poznajemy jego losy, sposób myślenia i działania. Razem z Østlim wnikamy do świata norweskiej policji, która zupełnie nie umiała sobie poradzić z nowym zjawiskiem. Gang Tveita, z którego wywodzi się Hansen był zawsze dwa kroki przed nią. Ale tylko nam się wydaje, że jest to druga strona muru. Wbrew pozorom Johnny i Petter są do siebie zaskakująco podobni. Genialny przestępca i ścigający go, osamotniony (bo jedyny oddelegowany do tego zadania) stróż prawa latami bawili się w kotka i myszkę. Żeby nie powiedzieć, że w policjantów i złodziei. Tak naprawdę po drugiej stronie są ci zwykli, „dobrzy obywatele”, biernie przyglądający się tej grze. Jako przykład Østli stawia samego siebie: erudytę w okularach, chcącego ją opisać. Pokazuje na sobie mechanizmy sprawiające, że większość społeczeństwa przestrzega prawa. Opisuje także wpływ, jaki miało na niego spotkanie z Hansenem i Brenną.

Publikacja norweskiego dziennikarza sprawia pewien recenzencki kłopot. W sieci można znaleźć dużo bardzo pochlebnych opinii, zachwytów nad brawurowymi scenami pościgów i niespodziewanymi zwrotami akcji, których... w książce właściwie nie ma. Niektórzy klasyfikują ją nawet jako kryminał. Pojawia się więc niepokojące pytanie: czy aby na pewno czytaliśmy to samo? Autor świetnie posługuje się językiem, operuje szczegółami, tak ważnymi w tekstach reporterskich. Tworzy drobiazgowy, pełny obraz norweskiej przestępczości zorganizowanej, dociera do ogromnej liczby ludzi z obydwu stron barykady. Odwołuje się do psychologów, filozofów, kryminologów. Policjanci i złodzieje są więc dogłębną analizą zjawiska, przeplataną rozmowami i wstawkami reportażowymi. I jako taka książka jest naprawdę godna polecenia. Wielkich emocji i wypieków na twarzy towarzyszących tak często lekturze skandynawskich kryminałów, w tym przypadku jednak nie będzie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1102
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: