Dodany: 03.03.2013 19:25|Autor: Malita

Lat 20. czar


Raz na jakiś czas lekka romansowa książeczka to rzecz miła a ożywcza. Ona i on… z początku niedobrani, a jednak razem… przeciwności losu się piętrzą, ale happy end nadchodzi bez najmniejszego wahania. Sophie Kinsella to mistrzyni romatycznych a zabawnych opowiastek. Oto kolejna z nich.

Lara Lington liczy sobie 27 wiosen i, jak się łatwo domyślić, jest bohaterką klasyczną: boryka się z całą gamą problemów – zawodowych (wspólniczka wyjechała na czas bliżej nieokreślony, a na byciu headhunterką Lara się nie zna i firma się sypie), miłosnych (ukochany Josh zakończył ich związek lakonicznym mailem) oraz rodzinnych (odnoszący sukcesy wuj potrafi grać na nerwach, nie mówiąc o złośliwej siostrze i nadopiekuńczych rodzicielach). Ani chybi czas na deus ex machina i zmianę losu! I proszę – oto na pogrzebie Sadie, ciotki-staruszeczki, którą mało znała, Lara spotyka pewną kobietę. Okazuje się ona duchem zmarłej ciotki… zresztą „ciotka” może tu być nieco mylącym określeniem – Sadie objawia się Larze jako młodziutka dziewczyna, trochę postrzelona, rozrywkowa kokietka. Żąda przerwania ceremonii i odnalezienia jej zaginionego naszyjnika, bo inaczej nie da Larze spokoju. I zaczyna się: Sadie nie poprzestanie na naszyjniku, zażąda jeszcze randki z przystojnym nieznajomym! Z czasem jednak między Larą i Sadie nawiąże się nić sympatii, a na horyzoncie pojawi się niezwykła rodzinna tajemnica…

To jedna z powieści w stylu „znacie? Znamy. To posłuchajcie”: raz jeszcze komedia romantyczna, tym razem z akcentem w stylu retro. Wyszło dowcipnie i wciągająco; choć z początku nie byłam przekonana do całości, czytałam do późnej nocy. Zderzenie poglądów obu pań na strój, styl życia oraz sprawy damsko-męskie bywa zabójcze i zabawne jednocześnie („wy to nazywacie dobieranie się do kogoś? Co za dziwne określenie. My to nazywaliśmy seksem”*, powiada Sadie bezceremonialne). Więcej: choć to bzdurka, skłania jednak do refleksji; refleksji nad samym sobą i nad tym, jak traktujemy bliskich nam starszych ludzi – którzy przecież też tańczyli do upadłego i pijali koktajle. Na marginesie dodam, że lata 20. wydają mi się szalenie stylowe. Ergo, polecam.


---
* Sophie Kinsella, „Miłość w stylu retro”, przeł. Magdalena Słysz, wyd. Świat Książki, Warszawa 2011, s. 178.

[recenzja ukazała się też na moim blogu czytelniczo-literackim]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 880
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: