Przemiana Bogumiła Gołębnika
Zawsze będę podkreślał wyjątkowość prozy Meyrinka. Jest w niej coś, czego wielu pisarzy nie zdołało nigdy osiągnąć, coś, czego nawet może nie potrafili sprecyzować. On po prostu wybija się na każdym kroku. Ale zacznijmy od początku.
A najpierw warto przybliżyć odrobinę sylwetkę „szatana z Pragi”. Tylko odrobinę jednak, gdyż można by o nim mówić długu i długo, coraz to bardziej oddalając się od meritum. Celem życia tego niemieckiego pisarza z początku XX wieku było samodoskonalenie. Dążenie do jakiegoś absolutu, którego poszukiwał całe życie w naukach Wschodu, w jodze, buddyzmie, kabale, w spirytyzmie i wszelakich innych źródłach nadnaturalności i duchowości. Był ich wielkim znawcą i pasjonatem. Krążyły o nim swego czasu sensacyjne plotki, które doprowadziły do nadania mu wspomnianego już tytułu „praskiego szatana”. Mówiono, że potrafi lewitować, że praktykuje czarną magię, że znika, opowiadano też wiele innych historii, których wiarygodności nie śmiem obalać. Był również znakomitym pisarzem i satyrykiem, członkiem praskiej bohemy i... urzędnikiem.
Wielki zachwyt budzi we mnie styl, jakim się posługiwał, pisząc swe dzieła. Jest bardzo oszczędny, a jednocześnie niezwykle poetycki i plastyczny. Wymaga od czytelnika ogromnego skupienia i permanentnej analizy - a jednocześnie zachwyca. Twórca „Golema” jest pod tym względem przeze mnie szczególnie ceniony. Inna rzecz to intrygujące, niebanalne fabuły, okraszone – a jakże – sporą dozą groteski, satyry i okultyzmu. Meyrink jakby na raz starał się pisać doskonałe utwory – czysto estetycznie i ideowo - i faszerować je symbolami, tworząc swoistą wykładnię swego ducha, wiedzy i doświadczeń. Dość rzec, że „Golem” jest nazywany biblią kabalistów. Mnogość i złożoności warstwy symbolicznej może stanowić tu nie lada orzech do zgryzienia dla czytelnika. No i nastrój – zawsze mroczny i niepokojący - choć „Biały dominikanin” jest tu jakby drobnym wyjątkiem. Tutaj jest troszkę jaśniej, bliżej czystej duchowości. Bo i jest to w takim samym stopniu powieść, jak i traktat metafizyczno-teologiczny. Wpływa to niejako na niski stopień zainteresowania tą pozycją, a szkoda, gdyż nawet abstrahując od tej warstwy – jest tu co poczytać.
Treścią powieści jest przemiana duchowa Bogumiła Gołębnika – wychowanego początkowo w sierocińcu, następnie przez pewnego barona-latarnika. Meyrink przedstawia skomplikowane więzi rodzinne i wynikające z nich zdarzenia, opisuje historię pewnych miłości, wielkich nieszczęść, piętnuje filisterstwo i wzrusza. Nie ma tu znanej z poprzednich powieści Meyrinka grozy – została tajemniczość, niesamowitość i uduchowienie.
Nie mogę powiedzieć, bym zachęcał wszystkich do przeczytania tej powieści. Ale zaręczam, że jest to rzecz wyjątkowa i zainteresowania warta - tyle że dosyć nietypowa i niełatwa. Szczególnie powinny się nią zainteresować szukający drogi w duchowości i miłośnicy literatury niesamowitej. Albo po prostu ci, którzy lubią czytać piękne rzeczy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.