Dodany: 30.01.2013 19:07|Autor: AnnRK

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Rekonstrukcja
Bielecki Krzysztof (ur. 1985)

W poszukiwaniu niuansów


Trzeba przyznać, że Krzysztof Bielecki potrafi zaintrygować. Jak odmówić zrecenzowania książki, którą autor rekomenduje jako literacki eksperyment, publikację dziwną i nadającą się nie dla każdego czytelnika? No, niby można, ale ciekawość zwyciężyła. Możliwość przeczytania "Rekonstrukcji", która według opisu z okładki jest pierwszą powieścią projekcyjną, wydała mi się nad wyraz kusząca.

Z założenia "Rekonstrukcja" ma działać na zasadzie testów projekcyjnych. Polegają one na pewnego rodzaju analizie i interpretacji danego materiału, na nadawaniu konkretnego znaczenia temu, co jest wieloznaczne. Badanie wyniku takiej analizy pozwala na wydobycie z zakamarków naszej psychiki cech, z których często nie zdajemy sobie sprawy. Jako dziecko lubiłam wpatrywać się w niebo, w kształt obłoków. Mało kiedy zdarzało się, że koleżanka siedząca obok widziała to co ja. A przecież wpatrywałyśmy się w te same kształty. Co dla jednej z nas mogło być galopującym rumakiem, drugiej przypominało raczej przeciągającego się kota. Nie wiem, co z tego wywnioskowałby dobry psycholog, ale my bawiłyśmy się świetnie. Na pewno znacie test Rorschacha, w którym interpretacja plam atramentowych ma dostarczyć informacji o cechach i zaburzeniach osobowości badanego, o jego lękach. "Rekonstrukcja" miała być właśnie tego typu te(k)stem, wieloznacznym, pełnym ukrytych niuansów, pozwalającym na dowolność interpretacji. Czy nim jest? O tym za moment.

Na powieść składa się siedem rozdziałów. Sześć z nich stanowi wstęp do części zasadniczej. Można je czytać tradycyjnie, zgodnie z numeracją lub chaotycznie, zaczynając na przykład od piątego, a kończąc na trzecim. Ciekawe, co na to Cortázar?

Każdy rozdział to jakby odrębne opowiadanie. Autor radzi je czytać wnikliwie, szukać powiązań, ukrytych znaczeń. Ma to nam pomóc w rozwiązaniu zagadki zniknięcia Johna Johnsona, które jest punktem kulminacyjnym "Rekonstrukcji". O tym, że John ma zniknąć, autor przypomina dość często, nie sposób więc zapomnieć, że wszystkie te historie mają nas dokądś doprowadzić. Jeśli jednak ktoś liczy na zabawę w rozwiązywanie rebusów, gdzie wystarczy chwila namysłu czy trafne skojarzenie, by dotrzeć do jedynego możliwego finału, gorzko się rozczaruje. W końcu to powieść projekcyjna i Bielecki już we wstępie (tym poprzedzającym kolejne wstępy) uprzedza, że "zdarzy się wiele rzeczy, ale znaczna ich część między wierszami. Na końcu nie znajdziesz przystępnego, tłumaczącego wszystko wyjaśnienia. Rozwiązanie tej zagadki nie będzie podane jak na tacy. Trzeba będzie trochę pomyśleć, podrążyć, poszperać pośród słów i zdań w poszukiwaniu odpowiedzi"[1]. I faktycznie, dzieje się sporo. Są tu historie całkiem realne, jak ta o przyjęciu z niespodziewanym zakończeniem, i nieco magiczne, do których mogłabym zaliczyć perypetie Mo i Ma na wysypisku śmieci. Poznając losy różnych obcych sobie osób, zbliżamy się do zasadniczej części historii, gdzie podróżujący pociągiem John Johnson nagle znika. W jaki sposób można tak po prostu wyparować z rozpędzonej maszyny? Cóż, najwyraźniej jest to możliwe, bo po mężczyźnie nie ma śladu. Bezskutecznie szuka go znajomy wraz z kobietą poznaną w przedziale. Prześcigając się w pomysłach, dwoje ludzi wędruje po pociągu szukając i nie znajdując.

Niełatwo poskładać elementy tej układanki. Być może nawet nie ma sensu próbować? Można główkować, szukać wskazówek, ułożyć własną wersję wydarzeń, zinterpretować zakończenie po swojemu. Można. Tylko po co? Minusem całej tej zabawy jest to, że nikt na końcu nie powie: "Świetna robota! Załapałaś, o co w tym wszystkim chodzi!". Być może, jak to pokazuje "Atlas chmur", rodzimy się nie tylko jeden raz, a obcy sobie bohaterowie mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Być może są miejsca stanowiące przejście do innych światów, nieznanych wymiarów. Po cichu, między nami mówiąc, chciałabym, by było to możliwe i prawdopodobnie stąd takie wnioski. Tak, tak - bawię się w psychologa badającego mnie samą. Nikt nie przeanalizuje moich domysłów i nie dowiem się, co one o mnie mówią. Jednak z drugiej strony "niektóre pytania są piękniejsze, gdy nie znamy na nie odpowiedzi"[2]. Może więc nie powinnam oczekiwać rozwiania moich wątpliwości?

W lawinie zagadek i niepewności wiem jedno: autorowi wyobraźni nie brakuje. Styl też jak najbardziej mi odpowiadał. Opisy są sugestywne, tekst dopracowany, choć miejscami miałam wrażenie, że wszystkich bohaterów cechuje zbyt podobny sposób wypowiedzi, bez względu na wiek czy wykształcenie. O jednym z moich zarzutów już pisałam (zdaję sobie jednak sprawę, że to, co dla mnie jest minusem, jednocześnie stanowi cały sens tej zabawy), drugi dotyczy moich nieco zawiedzionych oczekiwań. Książka jest ciekawie skonstruowana, faktycznie nieco dziwna, ale czy samo zareklamowanie tej pozycji jako pierwszej powieści projekcyjnej wystarczy, by uczynić ją naprawdę oryginalną? Czy nieustanne napominanie czytelnika, by wnikliwie analizował dzieło, mobilizuje do podjęcia wyzwania, czy jednak w pewnym momencie zniechęca? Może sięgam zbyt wysoko, bo przez cały czas myślami byłam przy "Grze w klasy" Cortázara, powieści niesamowitej zarówno pod względem językowym, jak konstrukcyjnym i interpretacyjnym. Nie mówi się o powieściach projekcyjnych, ale one istnieją, zrzucają na barki czytelnika brzemię wyciągania wniosków, analizy treści, wyszukiwania własnych rozwiązań.

Jaka więc jest "Rekonstrukcja"? Dobrze napisana, oparta na ciekawym pomyśle, zmuszająca do myślenia, intrygująca. Jest też obietnicą niezupełnie spełnioną, zawodem poprzedzonym bardzo zachęcającym marketingowym zagraniem, o które trudno mi mieć pretensje, gdyż inaczej pewnie nigdy nie trafiłabym na tę książkę. Nie wiem, jak zinterpretujecie moje wywody i jakie wnioski z nich wyciągniecie. Czy zaintrygowani sięgniecie po powieść Bieleckiego, czy zdołałam Was jednak do tego zniechęcić?



---
[1] Krzysztof Bielecki, "Rekonstrukcja", wyd. nakładem własnym w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, 2012, s. 11,
[2] Tamże, s. 104.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1295
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: