Dodany: 28.01.2013 19:57|Autor: AnnRK

Kontrowersyjne uczucia


Przenieśmy się do roku 1947. Do Londynu. To właśnie tam mieszkają nasi bohaterowie: Kay, Helen i Viv oraz jej brat Duncan. Wojna już się skończyła. Czas zapomnieć o przykrych chwilach i rozpocząć nowe życie w powojennej rzeczywistości. Niestety przeszłość, jak to przeszłość, jednak nie daje o sobie zapomnieć, a jej konsekwencje zwykle odczuwalne są dość długo. Tym bardziej gdy w grę wchodzą uczucia. Te, jak wiadomo, rządzą się własnymi prawami i za nic mają upływ czasu, nowe rozdziały czy wszelkie próby zepchnięcia ich na boczny tor.

O tym, że miłość nie jest zagadnieniem łatwym, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Dajcie mi kogoś, kto nigdy przez nią nie cierpiał, nie chlipał nocami w poduszkę, nie wątpił, nie tęsknił, nie sklejał złamanego serca. Kogo nie trawiła zazdrość lub nie obejmował smutek. Dla kogo miłość to jedynie jasne, radosne chwile pozbawione cieni wątpliwości, niepewności czy strachu. Kto niczego nie żałuje, podejmował jedynie słuszne decyzje. Znacie takiego? Ja nie.

Życie miłosne naszych bohaterów dodatkowo komplikuje kontrowersyjność uczuć, jakimi darzą swych wybranków. Viv ukradkiem spotyka się z żonatym mężczyzną. Choć czuje, że popełnia błąd, nie potrafi zakończyć związku. Helen mieszka z Julią. Trudno jej cieszyć się tym uczuciem. Męczy ją zazdrość. Boi się utraty ukochanej. Kay, choć sprawia wrażenie silnej kobiety, zagubiona pałęta się po mieście, jakby nie mogąc się odnaleźć w powojennej rzeczywistości. Choć bogata, żyje bardzo skromnie, z dnia na dzień, bez większych planów. Sama. Duncan mieszka ze starszym od siebie mężczyzną i ewidentnie ma problem z określeniem swojej seksualnej tożsamości. Całą czwórkę męczą konsekwencje wydarzeń, w których brali udział w czasie wojny.

By zrozumieć zachowanie bohaterów powieści "Pod osłoną nocy", Sarah Waters przenosi nas z czasów bohaterom współczesnych, najpierw do roku 1944, a następnie kolejne trzy lata wstecz. I nagle wszystko staje się jasne. Już wiemy, skąd obawy Helen, wątpliwości Duncana i co niegdyś połączyło Viv z sanitariuszką Kay.

Sarah Waters może się pochwalić doktoratem z literatury i kilkoma nagrodami literackimi, a ponadto uchodzi za znawczynię powieści wiktoriańskiej. "Pod osłoną nocy" nominowana była do Orange Prize i Man Booker Prize 2006. I choć czasy, w których osadzona jest historia nie mają nic wspólnego z epoką wiktoriańską, jej autorka stworzyła ciekawą opowieść o miłości trudnej, nieakceptowanej, o wątpliwościach, które trawią bohaterów w nią uwikłanych. Co ważne, nie powstała z tego ckliwa historyjka, ale całkiem niezła powieść obyczajowa z wojną w tle.

W twórczości Waters często przewija się temat miłości homoseksualnej. Sama autorka nie ukrywa tego, że jest lesbijką, swoją pracę doktorską pisała na temat wątków homoseksualnych w literaturze. Wplatając w fabułę "Pod osłoną nocy" historię miłości między kobietami, czyni to subtelnie, traktując ten rodzaj miłości jak coś naturalnego, co nie wymaga stosowania jakichkolwiek innych zabiegów niż w przypadku perypetii damsko-męskich. Autorka pokazuje, że pary homoseksualne przeżywają miłość tak samo. Borykają się z trudami, jakie niosą ze sobą wszystkie związki, z wątpliwościami, niepewnością, zdradą, tęsknotą, odrzuceniem. Zdziwił mnie jednak brak w tej powieści klasycznych damsko-męskich duetów, jakich w społeczeństwie nadal jest najwięcej. Miło by było poczuć, że są bohaterowie, których łączy do bólu zwyczajne, nudne uczucie, że są pary, które się nie zdradzają i choć od czasu do czasu zdarzają im się kłótnie o to, kto wyniesie śmieci, w gruncie rzeczy są szczęśliwe. Autorka jednak najwyraźniej uznała, że tego typu związki nie są warte uwagi. Szkoda.

Mój drugi zarzut dotyczy konstrukcji powieści. Zabieg z cofaniem się w czasie w celu wytłumaczenia takich, a nie innych zachowań bohaterów jest bardzo pomysłowy i ciekawy. Problem w jego wykonaniu, bo wyszło nieco chaotycznie i chwilami miałam problem z odnalezieniem się w fabule. Najpierw nieco się nudziłam, później odrobinę pogubiłam, ale gdy już połapałam się, w czym rzecz, czytało mi się całkiem nieźle.

Mimo tych dwóch zarzutów z pewnością sięgnę jeszcze po powieści Sarah Waters. W planach mam debiutancką - "Muskając aksamit", na której podstawie w 2002 roku powstał serial. Pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, choć nie rzuciło mnie na kolana, nie okazało się też rozczarowaniem. Plusem Waters jest z pewnością fakt, że o miłości homoseksualnej pisze naturalnie i wiarygodnie, a to duże atuty dla kogoś, komu ten temat jest właściwie obcy.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 731
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: