Dodany: 28.01.2013 15:55|Autor:

nota wydawcy


Garncarz, rymarz czy tapicer – kiedyś trudno było wyobrazić sobie życie bez usług któregoś z tych zawodów. Rzemieślnicy cieszyli się ogólnym poważaniem, a szyldy ich firm widniały w centrum miast i miasteczek. Dziś lutnika, bednarza, gorseciarki często próżno szukać, a ślady ich obecności zaciera coraz szybciej biegnący czas. Na wędrówkę po odchodzącym coraz bardziej w niebyt świecie zabiera nas Grégory Michenaud w wydanym niedawno albumie „Ostatni Mohikanie. Przewodnik po miejscach niezwykłych”.

Grégory to paryżanin, od 2000 roku mieszkający w Polsce. Osiadł na krakowskim Kazimierzu, który klimatem i sposobem życia przypominał mu rodzinne miasto nad Sekwaną. Wspólnie z Krzysztofem Michalskim (autorem tekstów) uchwycili magiczny skrawek rzeczywistości i zarejestrowali spadkobierców wielowiekowej nierzadko tradycji.

„»Ostatni Mohikanie«, to opowieść o przemijaniu, odchodzeniu i o urodzie rękodzielniczej pracy, gdy niemal wszystko zdominowały już maszyny. To opowieść o ludziach, zatopionych, przeważnie samotnie, w swojej pracy – pasji, która na ich twarzach wyryła piętno podobieństwa do siebie. Grégory, za każdym razem gdy zbliża się do swych bohaterów, upodobnia się z kolei do nich. Stąd ich wyczuwalna na zdjęciach akceptacja dla niego i jego pracy. Taka odwzajemniona sympatia i rodzaj więzi” – pisze o jego albumie Stanisław Markowski, uznany krakowski fotografik.

Album to doskonały zarazem przewodnik – dowiemy się z niego, czym zajmuje się modystka, gdzie naprawić ulubioną parasolkę, nastroić stary fortepian czy kupić wypiekany tradycyjną metodą chleb. Większość udokumentowanych miejsc znajduje się w Krakowie. W tych warsztatach ukrył się dawny świat. Ma najczęściej zapach starych kamienic, barwę zdartego muru i rdzy balustrad. Tu powstają precyzyjnie wykonane, małe dzieła sztuki – choć dziś symbolem potrzeb klienta jest masowo produkowany i hurtowo sprzedawany towar w supermarkecie. W tych oto pracowniach można spotkać kultywujących tradycje rzemieślników. W owych ludziach, zarabiających tak na życie od dziesiątków lat, zapisała się pamięć miejsca.

„Polska piłka nożna narodziła się w latach 90. dziewiętnastego stulecia tylko dzięki mistrzostwu rymarza z ulicy Szewskiej. Wawelskie łóżko dla prezydenta Mościckiego przygotowywał tapicer z Gołębiej. W czasie wizyty de Gaulle’a w 1967 roku cały Kraków paradował w pięknych kepi, czyli »czapkach wojska francuskiego«, które były dziełem ostatnich już krakowskich kapeluszników...” – przypomina w przedmowie do wydania Leszek Mazan.

I kontynuuje: „Życie ma to do siebie, że płynie. Że wiatr historii zdmuchuje najpierw z głównych ulic, a potem z zaułków i coraz ciemniejszych sieni czy podwórek szyldy nobliwych ongi, dających absolutną gwarancję dobrej roboty starych firm. (...) Tym, co każe im nadal naprawiać parasole, sznurować gorsety i wypychać zdezelowane kanapy jest najprawdopodobniej zakodowana w genach świadomość, że tak właśnie trzeba”.


„Trzeba wybrać się w sentymentalną podróż i odwiedzić tytułowych »ostatnich Mohikanów«. Póki jeszcze czas”.
Artur Jackowski, miesięcznik „Karnet”

[Wydawnictwo Lokator, 2009]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 367
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: