Dodany: 01.11.2007 15:59|Autor: Annvina

Może nieco pozytywniej, czyli drugie dno trylogii Pilipiuka


Mam problem, do jakiego gatunku zaklasyfikować tę powieść. Akcja nie dzieje się w innym świecie, nie występują elfy, krasnoludki ani żadne inne rasy, czarodziejów też nie ma... Nie jest więc klasyczną fantasy spod znaku magii i miecza. Choć dzieje się współcześnie, nie porusza tematów z przyszłości, nie ma lotów w kosmos ani wynalazków rodem z Gwiezdnych Wojen, trudno zatem nazwać tę książkę fantastyką. Czas - miesza się w niej jak w wielkim garze. Po kilkudziesięciu stronach nie dziwi już spotkanie średniowiecznego alchemika, szlachcianki z XVI wieku i tysiącletniej wampirzycy przed ekranem komputera wysyłających maile... I w drugim tomie nie szokuje prastara magia oparta na żydowskiej Kabale, potrafiąca w godzinę wyprodukować Golema, ani też spotkany w krakowskich lochach smok. Bohaterowie robią zakupy w hipermarkecie, lecz potrafią też sami uwarzyć piwo według kilkusetletnich receptur. Równie sprawnie posługują się staropolskimi szablami, jak i kałasznikowem. Znajomość średniowiecznej alchemii nie kłóci się z wiedzą na temat współczesnej genetyki.

Wprawdzie zakończenie jest troszkę zbyt idealne, zbyt happy-end-owate, przynajmniej dla części bohaterów, ale go nie zdradzam...

Tak... książka jest niesamowita.

Poza warstwą fantastyczną jest w tych książkach drugie dno. Jest nim niepohamowana radość życia. Bohaterowie cieszą się przyjemnościami dnia codziennego. Bardzo dbają o szczegóły. Rozpieszczają się. Jak herbata, to tylko z samowaru pamiętającego carską Rosję i tylko w cieniutkich, porcelanowych filiżankach, wino - gruzińskie, kupowane od ukraińskich przemytników, szynka wędzona domowymi sposobami... Meble i drobiazgi starannie dobrane, by tworzyły w mieszkaniu odpowiedni nastrój, nie tracąc na wygodzie. Książki - zarówno te z antykwariatu, jak i współczesne - mają wielki znaczenie. Teatr, filharmonia, opera - to ulubione rozrywki bohaterów. Ludzie ci cenią sobie obycie kulturalne, a także wiedzę i wykształcenie. Latem jeżdżą na pikniki na łąkę za miastem z wypakowanymi po brzegi wiklinowymi koszami oraz na konne przejażdżki. Co absolutnie nie przeszkadza im śmigać przez krakowskie Planty na bardzo współczesnych rolkach. Choć bohaterowie nie narzekają na brak funduszy, nie szastają pieniędzmi na prawo i lewo. Wiedzą, co lubią, czego chcą i za dobrą jakość są w stanie zapłacić naprawdę sporo, ale nie ma to znamion szpanu. Nie robią tego, by pokazać, na co ich stać - jeśli idą do drogiej restauracji, to dlatego, że lubią podawane w niej potrawy, jeśli kupują drogą książkę w antykwariacie, to dlatego, że jej potrzebują.

Czytając tę książkę odnoszę wrażenie, że można przenieść choć troszkę przeszłości w teraźniejszość, że można zrekonstruować nieco tamtych, staropolskich zwyczajów. Czasem, oglądając stare filmy lub czytając stare książki, wzdycham do tamtych romantycznych czasów. Ta powieść pokazuje, że to, ile przeszłości ocalimy od zapomnienia w dużej mierze zależy od nas samych. I nie chodzi mi wcale o odrzucenie współczesności. Bohaterowie książek Pilipiuka doskonale łączą najnowsze osiągnięcia techniki ze starymi obyczajami. Można siedzieć z laptopem na kolanach i filiżanką herbaty ze stuletniego samowaru w dłoni. I cieszyć się życiem, nieważne - 1000-letnim czy trwającym zaledwie dwadzieścia kilka lat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1407
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: