Dodany: 27.10.2007 12:09|Autor: Teofila
"Mieszkańcy otchłani", czyli londyńska biedota na początku XX wieku
Dla większości z nas Jack London jest pisarzem, autorem książek przygodowych. Jednak niewielu zwraca uwagę na to, iż był on dziennikarzem i pisał świetne reportaże, czego dowodem są właśnie "Mieszkańcy otchłani".
Książka ta pisana jest trochę bezuczuciowo - jednak jest to zaleta. Gdyby autor miał wyrazić współczucie dla ludzi, których opisywał, to czytelnicy uznaliby książkę za egzaltowaną i przesadzoną. Dodatkowo, suche fakty to, moim zdaniem, coś, co najbardziej działa na wyobraźnię w wypadku tego typu literatury.
Jack London, już jako znany pisarz, postanowił pojechać do Anglii i zamieszkać w londyńskiej dzielnicy biedoty - East End, by później to wszystko opisać. Jako że sam wychowywał się na ulicy, nie miał większych problemów z przystosowaniem się do panującej tam sytuacji, języka i zachowań.
Nie zamierzam w tej recenzji opisywać całej książki, jednak powiem jedno: zmieniła ona częściowo moje spojrzenie na życie. Zawsze myślałam, że jeśli ciężko się pracuje, to, nawet jeśli nie osiągnie się sukcesu, można chociaż zarobić na życie i założenie rodziny. Jednak okazało się, że było to mylne przekonanie, które kiedyś uważałam za pewnik, aksjomat, coś oczywistego. Przy wyczerpującej pracy robotnik ledwo mógł się wyżywić i zapłacić za jedną zmianę w łóżku (8 godzin - co 8 godzin spała tam inna osoba). Jednak tracił siły, a po kilkunastu latach pracy (jeśli nie szybciej - niekiedy nawet po kilku) stawał się "niezdatnym do użytku" starcem bez grosza przy duszy. Nie było mowy o zakładaniu rodziny, gdyż wcześniej czy później i tak wszyscy umierali z głodu czy z powodu chorób zakaźnych.
Za jedyną wadę książki można uznać fakt, iż Jack London mieszkańców East Endu traktował jak pewien rodzaj podludzi. Doskonale wiadomo, iż popierał on tezę Nietzschego dotyczącą nadludzi i podludzi. Za nadludzi uważał ludzi swojego pokroju - wysportowanych, oczytanych, inteligentnych, którzy, wedle jego tezy, byli najbardziej szczęśliwi na wsi, a za podludzi słabych, niedożywionych, niedouczonych robotników, żyjących w miejskich slumsach.
Można by uznać, iż jest to publikacja ciekawa jedynie pod względem historycznym - w końcu w Londynie już tak nie jest, są ludzie ubodzy, ale nie aż tak. Zgoda, obecnie w Europie i w Ameryce Północnej taka sytuacja już nie panuje, ale co z resztą świata? W pewnych jego częściach, szczególnie Azji i Afryce, nadal tak się dzieje, ludzie ciężko pracują, lecz i tak nie mają co jeść i masowo umierają. Nie ma dla nich żadnego ratunku, żadnej perspektywy zmiany losu.
Polecam lekturę tej książki każdemu, naprawdę każdemu. Warto wiedzieć, co działo się kiedyś i co dzieje się dziś i przekonać się, że, niestety, nie zawsze "chcieć to móc".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.