Dodany: 12.12.2012 16:58|Autor: TOMPAP

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Droga donikąd
Mackiewicz Józef (pseud. Lutosławski Roman lub Romanowska Felicja)

7 osób poleca ten tekst.

Z kołatką wśród zwierząt


Parafrazując popularny w czasach PRL kawał o tym, jak to na maturze z polskiego uczniowie dostali temat do opracowania, który brzmiał "Kto jest twoim idolem i dlaczego właśnie Lenin", nawiasem mówiąc - doskonale opisujący siermiężne czasy realnego socjalizmu, można zapytać: "Kto jest najlepszym polskim pisarzem XX w. i dlaczego właśnie Mackiewicz?". Oczywiście zadaję to pytanie nieco przekornie, mając świadomość, że gusta literackie są różne i to, co jednych wprawia w zachwyt, innym może zupełnie nie przypaść do gustu. Cokolwiek by jednak mówić o naszej rodzimej literaturze ubiegłego wieku, odwołując się do ocen subiektywnych, Mackiewicza trzeba umieścić w panteonie największych prozaików minionego wieku, zwanego przez niektórych słusznie "wiekiem totalitaryzmów". Być może gdyby nie nazizm i komunizm, dwa nieludzkie systemy ideowo-polityczne kładące się cieniem na całym stuleciu, światu poskąpiono by talentu Mackiewicza. Czytając jego książki musimy mieć zawsze w pamięci, że człowiek ten w ogóle nie zamierzał zostać pisarzem. Bardziej interesowała go forma reportażu, w której uprawianiu był mistrzem. Obserwować ludzi w ich naturalnym środowisku, wyłapywać absurdy stworzone przez człowieka, który próbuje narzucić swoje idee opornej wobec nich rzeczywistości - to był jego cel, gdy współpracował z gazetami i czasopismami wychodzącymi w czasie krótkiego, lecz burzliwego okresu istnienia II Rzeczypospolitej. Gdyby nie wojna, skończyłoby się być może na paru opowiadaniach, czego życzyłbym zarówno sobie, jak i Mackiewiczowi, ponieważ nawet największy talent literacki nie jest wart tego, aby wzrastać na milionach ludzkich cierpień. Niestety Opatrzność, bądź też, jak wolą niektórzy - historia, chciała inaczej. Dzięki temu właśnie możemy przeczytać "Drogę donikąd".

Jak doskonale wiemy z lekcji historii, a przynajmniej wiedzą to młodsi ludzie, uczący się tego przedmiotu po 1989 r., 17 września 1939 r. Polska otrzymała cios w plecy. Tego dnia Sowieci najechali wschodnie tereny naszego kraju, zmagającego się wówczas w nierównej walce z nazistowską, ultranowoczesną jak na tamte czasy, machiną wojenną. Taczanki przeciw czołgom, myśliwce o konstrukcji rodem z I wojny światowej przeciwko nowoczesnym bombowcom nurkującym i wszechobecna konnica, niesłusznie wyszydzana potem przez propagandę PRL w filmach Andrzeja Wajdy. A z drugiej strony hordy źle uzbrojonych, wygłodzonych Rosjan, którzy wreszcie zdobywali to, czego nie udało im się zagarnąć w 1920 roku... Kilka miesięcy po tych wydarzeniach rozpoczyna się akcja powieści Mackiewicza. Akcja, uściślijmy, bardzo nieskomplikowana, co jest jej ogromnym atutem. Na początku poznajemy Pawła i Karola, przyjaciół, których drogi mają się wkrótce rozejść. Dwaj mężczyźni starają się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości, tak odmiennej od tego, czym była Rzeczpospolita. Jako Polacy mieszkający w pobliżu Wilna, na samiutkich kresach naszej Ojczyzny, muszą borykać się z dwoma problemami - nienawiścią etniczną Litwinów oraz szykanującymi Polaków sowieckimi komunistami, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że żywioł polski, jako wychowany w lepszym świecie, jest bardzo oporny zmianom, a przez to niebezpieczny. Sytuację pogarsza dodatkowo to, że Paweł ukrywa swoją tożsamość - podoficera walczącego z bolszewikami we wrześniu '39 roku...

Wielu literatom takie tło fabularne wystarczyłoby do opisania rodzinnych perypetii ludzi, którzy z dnia na dzień znaleźli się w nowych warunkach. Dla Mackiewicza jest to jednak zbyt mało. Mackiewicz bowiem, a musimy mieć tego świadomość zawsze, kiedy spotykamy się z jego dziełami, nie jest literatem z wykształcenia, nie jest nawet humanistą. Jest biologiem, a mówiąc ściślej - ornitologiem. Dlatego jego podejście do ludzi jest identyczne z podejściem do ptaków, których zresztą pełno w tej powieści, wydających przeróżne trele i tokujących w głębi litewskich lasów. Dlatego nie ma w tej powieści miejsca na żadną pisaninę, rozwlekły styl, w jakim niejeden literat znad Niewiaży przeniósłby na papier wspomnienia ze swojego dzieciństwa. Są za to fakty, fakty i ludzi do nich stosunek. Mackiewicz jako autor ma tutaj dwa narzędzia w ręku. Kołatkę, którą obraca w rytm tak - tak, nie - nie oraz lornetę pomocną przy podglądaniu ludzkich zachowań. Te dwa narzędzia w zupełności wystarczą do opisania tego, co działo się na polskich kresach po 1939 r.

Jak każde wielkie dzieło literackie, również "Drogę donikąd" można interpretować w wielu warstwach. Po pierwsze, jest to powieść polityczno-historyczna, opisująca z detalami to, co działo się wówczas na tamtym terenie. Po drugie, to jedna wielka refleksja nad naturą sowieckiego komunizmu i komunizmu w ogóle, której wyrazicielem jest Tadeusz Zakrzewski, być może porte-parole autora, nie zapominajmy - znakomitego sowietologa. Po trzecie wreszcie, i moim zdaniem najważniejsze, jest to książka traktująca o dokonywaniu wyborów etycznych, których słuszność odkrywa właśnie owa kołatka z wiersza Herberta. Mackiewiczowi zupełnie obcy jest etyczny relatywizm, tak dziś popularny, relatywizm, za pomocą którego pragnie się obecnie usprawiedliwiać czyny wielu bandytów. Stworzony przez niego bohater, Paweł, na prawie czterystu stronach walczy o to, by nie dać się stłamsić przez system, który - co powtórzy Mackiewicz później, w kolejnej części dyptyku o kresach, pt. "Nie warto głośno mówić" - "z Polaków robi gówno". Kiedy wszyscy wokół Pawła ulegają i albo zaczynają współpracować z systemem, albo idą z nim na ugodę, on nie poddaje się i dzięki swojej heroicznej walce pozostaje czysty aż do samego końca, kiedy na skutek zaciskającej się pętli zła wybiera trud miast spokojnego życia w zgodzie z nowymi realiami. Mackiewicz daje nam tutaj lekcję etyki, a to wystarczy, żeby jego powieść, tak zakorzeniona w historycznych realiach sprzed prawie stu lat, była wciąż aktualna. Komunizm przeminął, jako kolejny niesprawdzający się w rzeczywistości twór lewicowej ideologii, a my wkroczyliśmy w świetlaną, zdawałoby się, rzeczywistość demoliberalizmu. Z pozoru wszystko jest więc w porządku, jednak to, iż żyjemy w nowej rzeczywistości politycznej, nie znaczy, że nie jesteśmy narażeni na liczne pokusy. Mackiewicz pokazuje, że można z nimi walczyć, ale pokazuje też, że wówczas też można było, co na pewno wielu wciąż żyjącym i odbierającym w Polsce honory komunistom jest nie na rękę. I to zapewne tłumaczy, dlaczego mimo upadku w Polsce komunizmu, Mackiewicz wciąż jest na cenzurowanym.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6398
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: norge 19.08.2013 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Parafrazując popularny w ... | TOMPAP
Właśnie przeczytałam tę książkę i jestem pod ogromnym wrażeniem! Dla mnie to rewelacja, już zaczynam szukać następnej części "Nie wolno głośno mówić". Osobiście nie przywiązuję najmniejszej wagi do tego, kto "cenzuruje", a kto "wynosi pod niebiosa" autora, gdyż pisze on genialną literaturę i to wydaje mi się najważniejsze... Szkoda, że Mackiewicz skazany jest w dzisiejszej Polsce na zapomnienie.
Użytkownik: Pingwinek 27.07.2018 04:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Parafrazując popularny w ... | TOMPAP
Doceniam Twoją recenzję. Lekcja etyki - zgadzam się. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: