Dodany: 30.11.2012 21:48|Autor: AnnRK

Intensywne 24 godziny


Żyć intensywnie, czyli jak? Bez zahamowań? Bez przestrzegania zasad? Chłonąc wszystko, co nas otacza? Pędzić ku nowemu, nieznanemu? Nie oglądać się na innych? Iść na żywioł? Jaka jest Twoja definicja intensywności życia?

Chyna Shepherd ma lat dwadzieścia sześć, perspektywy zostania magistrem psychologii, przyjaciółkę o imieniu Laura i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Wszystkie te fakty okażą się bardzo znaczące. Przeżyte lata zaowocowały doświadczeniem. Doświadczeniem w walce o przetrwanie. Chyna nie miała łatwego życia. Nigdy nie poznała ojca. Wychowywana przez matkę i jej partnera w atmosferze wiecznego strachu, gdzie przemoc, alkohol i narkotyki były na porządku dziennym, szybko nauczyła się walczyć o siebie."Chyna Shepherd, nietknięta i żywa"[1] - te słowa powtarzała jak mantrę. Były jej modlitwą do Boga, prośbą o opiekę. Dodawały jej sił, tworzyły obronną tarczą. Gdy przerażona kuliła się ze strachu pod łóżkiem, uciekając przed biciem i lepkimi łapami znajomych matki, w kółko szeptała tych pięć wyrazów. Natomiast przygotowanie z psychologii okazało się przydatne szybciej, niż można by przypuszczać. Pewnej nocy, podczas krótkiego pobytu w domu rodziców Laury, Chyna rozmarzona wpatrywała się w widoczne z okna gościnnego pokoju "skąpane w księżycowym świetle winnice"[2]. Z zamyślenia wyrwał ją czyjś krzyk. Instynktownie schowała się pod łóżkiem, chroniona mantrą pięciu słów. I przeżyła. Ona i nikt więcej. Dla Laury i jej rodziny to była ostatnia noc.

Edgler Vess jest przystojny, dobrze zbudowany. Potrafi być sympatyczny i czarujący. "Wierzy w życie maksymalnie intensywne"[3]. Wie, że nie będzie żyć wiecznie i chce w pełni wykorzystać dany mu czas. Jego "jedynym celem istnienia jest więc otwarcie się na doznania zmysłowe i zaspokajanie potrzeb, w miarę jak się rodzą"[4]. A potrzeby Vess ma szczególne...

Chyna widzi Edglera po raz pierwszy z perspektywy swej kryjówki pod łóżkiem. Czarne buty i kapiąca z noża krew. Pierwszy zapamiętany kadr. Kiepska wróżba. Później jest już tylko gorzej, bo panna Shepherd najpierw przypadkiem, a później już z premedytacją podąża śladem brutalnego mordercy i psychopaty, by władować się w kabałę, jaka nie przytrafiła jej się nawet w trudnych dziecięcych latach. Rozpoczyna się gra, nierówna walka i od razu wiadomo, że zwycięzca może być tylko jeden.

Całą historię śledzimy to z punktu widzenia przyszłej (a może niedoszłej?) pani psycholog, to z perspektywy miłośnika cierpienia (cudzego, rzecz jasna), zadawania bólu, perwersyjnych przyjemności, psychopaty, któremu wszelkie lęki są raczej obce. "Bóg się mnie boi"[5] - lubi powtarzać Edgler i co gorsze, wierzy w to, co mówi. Akcja toczy się wartko i mimo częstych wywodów to Vessa, to znowu Chyny nie ma czasu na nudę. Gdybym miała oceniać stopień prawdopodobieństwa zdarzeń, to... hmmm... Zakładam, że w podobnej sytuacji większość z nas wzięłaby nogi za pas, zostawiając za sobą tuman tchó... tzn. kurzu. Niektórzy zadzwoniliby po pomoc, inni uznaliby, że lepiej się nie mieszać. Ilu podążyłoby śladem mordercy bez skrupułów, o którym z góry wiadomo, że nie zrobił krwawej jatki przypadkiem i nie jest to jego pierwsza ani ostatnia taka akcja?

No właśnie.

Jednak w rękach Vessa jest tajemnicza Ariel, dziewczyna, którą może można uratować, tym samym zmywając z siebie wyrzuty sumienia. Bo przyjaciółce pomóc się przecież nie udało... Odstawmy jednak kwestię prawdopodobieństwa zdarzeń na bok. Gdyby każdy bohater był tchórzem, nie byłoby o czym pisać książek. Zwłaszcza takich książek.

"Intensywność" Koontza wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do końca. Choć wszystko rozgrywa się w ciągu dwudziestu czterech godzin, mogę zapewnić was, że sporo się w tym czasie wydarza. Można by rzec, że to okres dość... intensywny. Co do bohaterów - Chyna przekonała mnie średnio, za to postać Vessa jest, moim zdaniem, świetna. Psychopata w każdym calu. Ciarki momentami przechodzą, gdy wchodzi się w świat jego myśli. Sporo w tekście psychologicznych prób podejścia do tematu, całkiem niezłych zresztą. Kto brzydzi się brutalnością, raczej niech do tej powieści nie zagląda. Autor nie pożałował szczegółowych opisów tego, czego w prawdziwym życiu nikt z nas oglądać by nie chciał.

Podsumowując: "Intensywność" to bardzo dobry, wciągający thriller. Rzecz, której fan gatunku pominąć nie może.



---
[1] Dean Koontz, "Intensywność", przeł. Zofia Uhrynowska-Hanasz, wyd. Albatros, 2007, s. 168.
[2] Tamże, s. 29.
[3] Tamże, s. 87.
[4] Tamże, s. 128.
[5] Tamże, s. 89.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 905
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: