Dodany: 30.09.2007 12:16|Autor: dansemacabre

Ból utraconego dzieciństwa


Czy dorosły mężczyzna może przyglądać się światu z punktu widzenia kilkunastoletniego dziecka? Może. I Kornaga przygląda się uważnie, robiąc to po mistrzowsku. Autor kontrowersyjnej „Gangreny” w swojej najnowszej książce ponownie szokuje, porusza i prowokuje do dyskusji. Tym razem celem jego bezpardonowej krytyki staje się polska polityka prorodzinna, skostniały dogmatyzm Kościoła i niesprawiedliwość społeczna, czyniąca z ludzi równych i równiejszych. „Rzęsy na opak” to przede wszystkim niezwykle wiarygodny i dokładny zapis dziecięcej traumy. Przeżycia kilkunastoletniej Oli każą jej bardzo szybko stać się osobą odpowiedzialną, rozważną i dzieciństwo zamieniają w smutny i pozbawiony barw czas błyskawicznego przechodzenia w dorosłość.

Posłuchajmy więc Oli, bo to ona będzie opowiadać nam o swojej rodzinie, szkole, przyjaciołach i znajomych, o swym ponurym i pełnym trosk świecie, w którym brakuje miejsca na dziecięcą radość (chociaż jest w nim dziecięca naiwność i ufność, które przysparzają dziewczynce dodatkowych problemów).

Ola mieszka w małym, dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami i trójką rodzeństwa. Najstarszy, Mateusz nie pozwala już sobą dyrygować, czuje się dorosły, choć do metrykalnej dojrzałości brakuje mu roku, zaś do dojrzałości emocjonalnej jeszcze całego dotychczasowego życia. Mateusz pije wódkę na komunijnym przyjęciu rodzinnym, wraca do domu, kiedy chce i wdaje się w handel lekkimi narkotykami w szkole. Jędrek przystępuje do pierwszej komunii, której koszt przerasta domowy budżet, a rodzice uknują sprytny plan, aby zdobyć pieniądze na wyprawienie synowi przyjęcia oraz obdarowanie go prezentami. Trzeba powić kolejne dziecko, dostać od państwa „becikowe” i tym samym mieć pieniądze niezbędne przy takiej okazji. W końcu sam ksiądz Sopel (jakże wiele mówiące o jego charakterze nazwisko!) kategorycznie stwierdza, że komunia będzie wtedy, kiedy będą na nią pieniądze.

Ola na co dzień matkuje swojej małej siostrze Marysi, dla której zapracowana matka w zaawansowanej ciąży nie ma zbyt wiele czasu. Rodzicielka żyje w ukształtowanym od lat rytmie, który narzucił ojciec. Ten rytm wyznacza jego trzeźwość i powroty do domu, podczas których nie zawsze jest w stanie zmieścić się w drzwiach. Trzeźwy ojciec jest dla matki źródłem radości, pijany przynosi smutek, ból i upokorzenie. Kobieta jednak przywykła już do jego pijackich szaleństw, a sama Ola próbuje dostrzec w nim wrażliwego i ciepłego człowieka: „Wyobraziłam sobie tatę jako wielki magnes. A kieliszek to drugi magnes. No ale to chyba głupie skojarzenie. Magnes nie ma duszy, a tata przecież ma”*. Będzie go próbowała zrozumieć = do czasu, kiedy podniesie na nią rękę. I nie tylko rękę…

Ola wie, że należy podlać kwiaty, o których zapominają domownicy i że ze ściany trzeba szybko zetrzeć plamy, kiedy rozzłoszczony ojciec rzuci w nią talerzem obiadu, który był za gorący. Ola rozumie, iż należy opiekować się rodzeństwem, a lekcje odrobić odpowiednio wcześnie, bo kiedy wróci pijany tata, nie będzie już warunków do tego, aby napisać kolejne wypracowanie z języka polskiego. I chociaż naiwnie się łudzi, że okrutny świat dookoła kieruje się jednak jakimiś mądrymi prawidłami, to jednak odbiera od losu cios za ciosem i staje się coraz bardziej na te ciosy odporna. Kiedy dojdzie do finałowej tragedii, Ola natychmiast wytrze kapiące z oczu łzy, poprawi sklejone nimi rzęsy i przywróci światu na opak jego właściwy kształt i proporcje. A przynajmniej będzie się rozpaczliwie starała to zrobić.

Mała Ola przygląda się na co dzień surowemu księdzu i neurotycznej katechetce. Boga w swoje przeżycia i ład świata raczej nie miesza. Przestaje się go bać, chociaż wciąż nim straszą. Uczy się samodzielnie moralności Kalego, a dogmaty religijne spycha do podświadomości. „Być może więc z tą karą boską to taka ściema i nie ma się co przejmować. Należy robić swoje. A czasami spełniają się nasze życzenia”**. I Ola robi swoje. To, co uważa za słuszne i właściwe. Bo nikt jej pojęcia słuszności i właściwości w pijanym, szarym, skupionym na zdobywaniu pieniędzy i śledzeniu idiotycznych programów w telewizji świecie nie wytłumaczy.

Powieść Kornagi pokazuje, jak bardzo brutalny świat dorosłych wpływa na psychikę dziecka. Ta książka jest w założeniu manifestacją żalu wobec świata i ludzi, którzy w tak nieodpowiedzialny sposób na tym świecie żyją. I gdyby była to jedynie książka piętnująca nieczułość rodziców, nie byłaby warta ani mojej uwagi, ani tej recenzji. Jest to przede wszystkim sugestywny literacki lament nad krzywdą, jaka nigdy nie zostanie wynagrodzona i której piętno na zawsze pozostanie w tym, kto jej doznaje. A jego rzęsy zawsze będą na opak, choć za wszelką cenę będzie chciał im nadać właściwy kształt…



---
* Dawid Kornaga, "Rzęsy na opak", wyd. Świat Książki, 2007, s. 45.
** Tamże, s. 95.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2810
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: użytkownik usunięty 02.09.2008 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy dorosły mężczyzna moż... | dansemacabre
Piszesz bardzo wartościowe recenzje, ale moim zdaniem zdradzasz za dużo z treści. Dlatego najlepiej mi się je czyta jak się już znam książkę.
Użytkownik: koczowniczka 10.04.2009 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy dorosły mężczyzna moż... | dansemacabre
Zasadniczo zgadzam się z Tobą, jednak mam zupełnie inne zdanie o matce Oli niż Ty. Piszesz, że była ona zapracowana. Zapytam więc: co takiego robiła? Nie pracowała zawodowo ani nawet dorywczo, wszystkie prace domowe spychała na córkę: córka codziennie zmywała, sprzątała, myła podłogi, biegała do sklepu, by wziąć zakupy "na zeszyt", po szkole opiekowała się siostrą. Nie wspominam już o podlewaniu kwiatów, bo to akurat nie zajmowało wiele czasu. Matka tylko oglądała seriale i gotowała zupę, bo nie zawsze starczało im na drugie danie. Gotowanie zup to nie jest aż tak wielka praca, prawie każa kobieta robi codziennie o wiele, wiele więcej... Nazywanie ją zapracowaną to gruba przesada!

Inna sprawa. Dziecko miało się urodzić po wakacjach, tymczasem akcja książki toczy się w maju i w czerwcu, jeszcze przed wakacjami. Ciąża matki nie była więc aż tak bardzo zaawansowana... Może matka była po prostu leniwa, niezaradna, gnuśna?

Książka podobała mi się, też oceniam na pięć.
Użytkownik: dansemacabre 11.05.2009 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zasadniczo zgadzam się z ... | koczowniczka
Określenie "zapracowana" jest w mojej recenzji ironiczne. Przepraszam, że nie wziąłem tego słowa w cudzysłów.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: