Dodany: 23.09.2007 20:11|Autor: Harey

W poszukiwaniu Boga, w poszukiwaniu miłości...


„Miłość i wygnanie” jest autobiograficzną opowieścią o dzieciństwie i młodości przyszłego noblisty Isaaca Bashevisa Singera.

Kim innym mógł zostać mały Singer, wychowany w atmosferze dyskusji o Bogu i człowieku, duszy i cierpieniu, o literaturze i filozofii?

Jego ojciec był głęboko wierzącym rabinem, człowiekiem niezwykle spokojnym, ufnym i religijnym. Matka bliższa była racjonalizmowi, pociągała ją filozofia. Jako żona ubogiega rabina borykała się przez całe życie z troskami materialnymi. Bywały takie zimy, kiedy z braku pieniędzy izba była nieogrzana, a woda zamarzała w kranach. Wówczas Batszeba – tak bowiem miała na imię matka Isaaca - leżała cały dzień w łóżku i czytała książki. Starsza siostra Singera cierpiała na nerwy, jak określił to lekarz. Wpadała w ciężkie stany histeryczne i wyrywała sobie włosy z głowy na jakąkolwiek wzmiankę na temat jej zamążpójścia – z powodu braku posagu, kandydatami na męża dla młodziutkiej Hindełe byli starzy wdowcy. Starszy brat małego Singera wywarł chyba największy wpływ na rozwój chłopca, pobudzał do myślenia, rozprawiał o filozofii, a swoją ateistyczną postawą odcinał się od religijności ojca. W przyszłości pomoże młodszemu bratu w otrzymaniu pierwszej pracy w Ameryce. Isaac wielokrotnie podkreśla w swej autobiografii, jak wiele zawdzięcza bratu (jego brat - Joszua - był również pisarzem, autorem poiwieści "Jose Kałb", „Bracia Aszkenazy”).

„Mój brat powiedział kiedyś do matki, że literatura zajmuje się głównie charakterami ludzi – ich uczuciami, sposobem mówienia i zachowaniem w rozmaitych okolicznościach i postanowiłem zostać pisarzem”[1].

Tak, już w dziecięcym umyśle zrodziło się pragnienie, by pisać. Rodziły się także w małym chłopcu najrozmaitsze pytania, krążące wokół Boga. Gdzie jest, kiedy ludzie cierpią? Dlaczego pozwala na to cierpienie, dlaczego zwierzęta są zabijane i zjadane, czy tak musi być, czy liczy się tylko prawo natury - kto silniejszy? „Wszystkie komentarze filozofów prowadziły do tego samego wniosku. Nie znamy ani nie możemy poznać istoty rzeczy. Mimo wszytsko wierzyłem w Boga, lecz nie istniał i zapewne nigdy nie miał istnieć dowód, że woli On Gandhiego od Hitlera, Stalina czy Dżyngis-chana.

Często słyszałem ludzi mówiących: wierzę w syjonizm, w socjalizm, w lepszy świat, w przetrwanie Żydów, w moc literatury, w demokrację i w wiele innych podobnych rzeczy. Lecz na czym opierali swą wiarę? Ja nie potrafiłem zapomnieć dwudziestu milionów ludzi, którzy zginęli w wojnie niemalże na moich oczach, ten za Rosję, tamten za Niemcy, niektórzy za rewolucję, inni za kontrrewolucję, ten podczas zajmowania jakiejś wioski, inny w czasie odwrotu z tej samej wioski. Gdzie byli ci wszyscy mordercy i pomordowani? Czy przebywali w tym samym raju? Czy smażyli się razem w piekle?”[2].

Te wszystkie pytania pozostające bez odpowiedzi doprowadziły Singera do stworzenia swoistej religii protestu: „Ten, kto prawdziwie protestuje wyraża swój protest przez unikanie w miarę możności czynienia zła”[3].

Czy jednak łatwe okażą się te starania dla młodzieńca, który znajdzie się samotny w Warszawie, zdany tylko na siebie, gorączkowo poszukujący miłości? „Każdemu łotrowi Bóg dawał moc nękania i niszczenia zwierząt oraz ludzi. Ze smutkiem spostrzegłem, że i ja nie jestem wyjątkiem. W recenzjach, które czasem miałem sposobność drukować, oczerniałem już pisarzy, których utwory nie spodobały mi się. Jakkolwiek słaby ktoś był, zawsze znajdował się ktoś od niego słabszy, na kim mógł wyładować swe jady. Dla mnie kimś takim była Gina. Im bardziej przywiązywała się do mnie, tym bardziej pociągały mnie inne. (…) Stałem się złodziejem, który nie kradł pieniędzy, lecz miłość. Odkryłem, jak łatwo jest się wkraść w serce kobiety. (…) Często miałem uczucie, jakby mieszkało we mnie dwóch ludzi - jeden młody, pełen ambicji, namiętności i nadziei, drugi – melancholik oddający się ostatniej samowoli, nim zostanie złożony do grobu”[4].

Pierwszą miłością Singera była Gina - kobieta 20 lat od niego starsza. Ta różnica wieku z góry skazała ich związek na klęskę. Później były kolejne romanse, przypominające bardziej od miłości - ucieczkę w seks, ucieczkę przed samotnością, korzystanie z chwili, z życia zagrożonego narasatającym antysemityzmem i nadchodzącą szybkimi krokami wojną.

„Człowiek jest nędzarzem, jeśli chodzi o rozum, lecz milionerem, gdy chodzi o uczucia. Ja sam byłem kotłowiskiem namiętności i zwątpień”[5].

Nie sposób oddać w recenzji całego bogactwa dialogów i przemyśleń, odczuć i refleksji, jakie odnajdziemy w „Miłości i wygnaniu”. Singer nigdy niczego nie opisuje jednostronnie; pisząc o ludzkiej naturze, wprowadza nas zarówno w jej najjaśniejsze przestrzenie, jak i najmorczniejsze zakamarki, w miłość i nienawiść, samotność i poszukiwanie bliskości, dobro i zło, wiarę w Boga i zwątpenie, w zazdrość i pożądanie. Opisuje także tych, którzy znają tylko wojnę, a dobroć jest dla nich jedynie oznaką słabości albo głupoty. Podobnie wprowadzając nas w historię – opisuje dwie strony medalu: wspomina narastający (również w Polsce) antysemityzm, pogromy Żydów, armię generała Hallera, która dla zabawy obcinała Żydom brody razem z policzkami. Z drugiej strony opisuje również żydowski półświatek pełen drobnych oszustów, złodziejaszków, handlarzy żywym towarem, którzy sprzedawali do Ameryki Południowej młodziutkie dziewczęta, często nieświadome tego, czym staną się za granicą.

Singer pisze bez czułostkowości, romantycznej mgiełki, bez iluzji, uproszczeń, lukru. Jest głęboko ludzki, a jego szczerość jest uderzająca – pisze po prostu prawdę o człowieku, o jego naturze i o historii, w której tryby zostało wplątanych tyle ludzkich losów. Język Singera jest prosty, trafny, a przy tym bardzo sugestywny, trzymający czytalnika w napięciu, w ciągłym oczekiwaniu – „co dalej”.

Autor „Miłości i wygnania” przywołuje przed nasze oczy świat, którego już nie ma – przedwojenną Warszawę, jakże różnorodą pod względem kulturowym, z komunistami zdolnymi do tego, by za sprawą kilku zajadłych broszurek zwerbować nowych zwolenników, którzy w krótkim czasie potrafili donieść na własnych rodziców, z narastającym antysemityzmem, ze starymi kamienicami pełnymi mrocznych pokoików do wynajęcia, z całą biedą chleba i bogactwem myśli. Razem z Singerem opuszczamy tę Warszawę, by statkiem dopłynąć do Ameryki, w której początkujący wówczas pisarz znowu poczuł się małym chłopcem, zagubionym i nieśmiałym; czy pozostanie, jak sam napisał - "zagubiony na zawsze"[6]?



---
[1] Isaac Bashevis Singer, „Miłość i wygnanie”, tłum. Lech Czyżewski, Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2006, str. 19.
[2] Tamże, str. 70.
[3] Tamże, str. 155.
[4] Tamże, str. 154.
[5] Tamże, str. 77.
[6] Tamże, str. 264.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2177
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: