Dodany: 23.10.2012 10:12|Autor: ola069

Książka: Sklepy cynamonowe
Schulz Bruno

1 osoba poleca ten tekst.

W galerii obrazów


Nieśmiały nauczyciel, samotnik, przyjaciel poetów i literatów (Nałkowska, Gombrowicz, Witkiewicz), utalentowany literacko i plastycznie samouk, czarodziej z Drohobycza - Bruno Schulz. Niesamowite jest to, że chociaż jego dorobek jest tak niewielki (dwa zbiory opowiadań, kilka utworów wydrukowanych w pismach literackich jeszcze przed wojną oraz szkice nieukończonej powieści "Mesjasz"), zdołał zachwycić krytyków i polskie, a z czasem zagraniczne środowisko artystyczne. Poczyniono nawet próby przełożenia jego prozy na język sztuki teatralnej i filmowej (W.J. Has, później bracia Quayowie), a nawet adaptacji... muzycznej. W 2005 roku ukazała się płyta "Sanatorium Under the Sign of the Hourglass", którą krakowska grupa "The Cracow Klezmer Band", uprawiająca współczesną muzykę z elementami jazzu, złożyła hołd pisarzowi, zainspirowana jego twórczością.

"Sklepy cynamonowe" to dosyć szczególny zbiór opowiadań pozbawionych chronologii, ubogich w wydarzenia, wręcz statycznych pod względem akcji. Ogniwem łączącym poszczególne teksty jest Józef, narrator (raz dziecko, raz młody chłopiec, wreszcie - mężczyzna), którego oczyma oglądamy dom rodzinny, najbliższe osoby i rodzinne miasto autora.

W centrum tego wykreowanego świata znajduje się wręcz patriarchalna postać ojca - pochłoniętego myślami i pogrążonego w swoich dziwactwach. W tle ukazane są inne osoby z otoczenia autora - matka zaniedbująca dom, panosząca się, emanująca kobiecością Adela, inne pomocnice domowe oraz członkowie rodziny: ciotki, wujowie i kuzyni.

Dlaczego opowiadania Schulza są statyczne? Głównie dlatego, że akcja nie rozwija się dynamicznie, nie ma kulminacji ani zwrotów akcji, nieczęsto zdarzają się dialogi. W każdym opowiadaniu autor roztacza nam przed oczami pewną scenę, w toku narracji buduje atmosferę, zagęszcza ją, potęguje wrażenie - jednym słowem: stwarza klimat. Sprawia, że się w tę scenę wtapiamy, zaczynamy ją kontemplować. Zatrzymujemy się przed nią, jak przed płótnem w galerii obrazów. Schulz nie pisze swoich opowiadań, on je... maluje.

Malarz najpierw gruntuje płótno, a potem nanosi kolejne warstwy farby, aż do uzyskania odpowiedniego efektu. Bruno Schulz maluje słowami. Składa zdania. Grupuje, ścieśnia, upycha te swoje metafory i przenośnie, personifikacje, animizacje i symbole. Bawi się słowem - tak jak malarz bawi się formą, światłem, cieniem i barwą. Stosuje artystyczne sztuczki - wtrąca jakieś staroświeckie słowa, archaizmy, wykorzystuje wyrazy w nowych znaczeniach i kontekstach. Co robi malarz, jeśli w dostępnej palecie farb brakuje mu barwy - tej konkretnej, niepowtarzalnej, potrzebnej do odwzorowania ulotnej chwili lub własnego wrażenia? Łączy dowolnie kolory, by uzyskać nowe. Tak samo robi nasz autor. Jemu ciągle mało ozdobników, wygibasów językowych i napuszonych metafor. Bierze więc słowa, rozdziela je, łączy na nowo i eksperymentuje. On je ODPOZNAJE we własnym umyśle i nadaje im nowe znaczenia. Co rusz napotykamy neologizmy. I wreszcie powstaje opowiadanie-obraz. Malarz na koniec spogląda krytycznym wzrokiem na prawie ukończone dzieło i pieszczotliwie dodaje ostatnie machnięcia pędzlem ...nasz autor zaś od niechcenia dorzuca jeszcze parę dekoracji, tych swoich liszajów cienia, pasożytniczych grzybów zmierzchów i puszystych pleśni... i dopiero wtedy zadowolony jest z efektu.

Czytając "Sklepy cynamonowe" nie mogłam wprost opędzić się od licznych malarskich skojarzeń. Cały czas przesuwały mi się przed oczami obrazy różnych twórców. Początkowe opowiadania przywiodły mi na myśl Aleksandra Gierymskiego, gdyż utrzymane są w stylu naturalistycznym, skrupulatnie oddającym rzeczywistość, jak fotografie (z zaciekami zachodów, ludźmi wykrzywiającymi twarze do słońca, brudnymi, odpychającymi łachmanami głupiej Tłui, rojami much i kipiącą, aż tandetną bujnością przyrody). Kolejne opowiadania zmusiły mnie do nagłej zmiany podejścia. Nagle otaczająca rzeczywistość zaczyna żyć niezależnie, ożywają przedmioty... W jednym z opowiadań narrator opisuje pana Karola, który mocuje się z pościelą rozlewającą mu się po pokoju, pełną własnego życia, rosnącą jak ciasto w dzieży (istne oceany pościeli!), w innym z kolei opisuje posmutniałe pokoje, w których zimą, w szarym świetle ustaje niemal życie - pozostały jedynie zamarłe tapety i omdlałe, zwiędłe żyrandole... zmienia się strumień moich skojarzeń, opuszczam obrazy Gierymskiego, przechodząc do innej sali w galerii obrazów, a przed moimi oczami przesuwają się surrealistyczne, opadłe z sił, roztopione zegary Salvadora Dalego. Wreszcie w tytułowym opowiadaniu "Sklepy cynamonowe" raz jeszcze zmienia się konwencja. Motywem przewodnim jest wędrówka chłopca z teatru do domu. Chłopak ma wrócić po portfel, po drodze chce zajrzeć do sklepów cynamonowych, gdzie można kupić najdziwniejsze przedmioty, ale gubi się, zaczyna błądzić i przeżywa fantastyczne, wyjęte z marzeń sennych przygody. Opowiadanie zaczyna się całkiem realistycznie, a po chwili czytelnik śledzi niezwykłą fantasmagorię, zapis snu. W tym opowiadaniu zacierają się zupełnie granice między światem realnym i fantastycznym, czytelnik wsiada do najprawdziwszej "Zaczarowanej dorożki" Gałczyńskiego i niepostrzeżenie trafia... w sam środek obrazu Chagalla!

Proza Brunona Schulza jest wymagająca. Żąda od odbiorcy uwagi, wyobraźni i wrażliwości. Kunsztownie napisana, specyficzna, miejscami duszna i gęsta (wręcz barokowa) od rozbuchanych i spiętrzonych metafor i skomplikowanych figur poetyckich. Oniryczna i ulotna. Interpretatorzy doszukają się wielu znaczeń - biblijnych, mitologicznych, nawet kabalistycznych. Znajdują się także zwolennicy psychoanalizy Freuda... Duża pojemność znaczeniowa jest jedną z cech wyróżniających arcydzieła - każdy może dokonać własnych jego interpretacji i każdy dzięki niemu doznaje innych przeżyć estetycznych i wzruszeń. Arcydzieło musi także zwycięsko przejść próbę czasu. Wszystko to przemawia za tym, że najzupełniej słusznie zalicza się "Sklepy cynamonowe" do arcydzieł polskiej literatury.


[Recenzję publikowałam wcześniej na portalu Lubimy Czytać, Na kanapie oraz na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1718
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: