Dodany: 03.10.2012 10:23|Autor: imarba

No to siup!


Nie ukrywam, że do tej książki podchodziłam jak do jeża. Dlaczego? No cóż, kryminał retro? Jeszcze ujdzie, ale po kilku kryminałach polskich autorek (i nie mam tu na myśli Chmielewskiej, choć i za nią nie przepadam), które z braku innych lektur zdołałam w siebie wcisnąć, dostałam alergii na te klimaty i omijałam je szerokim łukiem. Do teraz ze zgrozą o nich myślę, bo były to powieści iście „czytelniczej zgrozy”, i do tego jakie zachwalane!

„Zbrodnię w błękicie” Katarzyny Kwiatkowskiej wzięłam przypadkiem z bibliotecznej półki, kiedy jak nigdy wpadłam do biblioteki jak po ogień. Dzień był ciężki, czasu mało, a czytać nie miałam już co.

W domu, zniesmaczona własną głupotą, postanowiłam po prostu tej książki nie czytać. W końcu łatwiej znieść nudny wieczór niż koszmarny, ale dla przyzwoitości, i to mi się liczy na plus, zajrzałam do Biblionetki. Tak już mam, zresztą większość z nas tak już ma. Wklikałam tytuł, patrzę i oczom nie wierzę. Ktoś, kogo opinie o książkach bardzo sobie cenię, pisze, że warto przeczytać!

No to siup! (skojarzenie jak najbardziej alkoholowe, dobra książka potrafi upoić) Otworzyłam i wpadłam. Wprost w zaspę. W sugestywnie opisaną polską zimę z okresu zaborów, w towarzystwo, które z jednej strony zachwyca, z drugiej przeraża, w cały ten mglisty, a obowiązkowy kołowrót polskiej, szlacheckiej gościnności i w zbrodnię.

Co mogę powiedzieć? Już od pierwszych stron widać, że autorka ma doskonałe pojęcie o tym, o czym pisze. Jakież to w obecnej polskiej literaturze niestandardowe! Uściskałabym ją za to, gdybym mogła! Ona nie tylko nie myli epok, nie kładzie się na „gadżetach”, nie usiłuje ratować książki historyczną science fiction, ale rzetelnie i bez zbytniego patosu oddaje klimat epoki. Ona na dodatek nie tylko wie, o czym pisze, ale też umie to napisać. Ładnie. Ciekawie. Wcale nie zawile - w sensie literackim oczywiście, bo trzeba przyznać, że intryga do prostych nie należy, ale taka ma być, kryminał to nie bajka dla grzecznych dzieci, ma wciągać, wodzić na manowce, zaskakiwać, mamić, kusić, a na końcu zrobić wszystkim „a kuku”! Tak ma być i tak jest!

Sama Agata Christie by jej pogratulowała, gdyby mogła. Akcja toczy się w odciętym od świata przez srogą polską zimę (pruskich zim chyba nie było?) pałacu. Wszyscy są podejrzani...

Można by powiedzieć, że jest dokładnie jak u Agaty, ale to nie epigonizm, a czerpanie z najlepszych wzorów. Po co udziwniać? Po co kombinować i przekombinować, jak to najczęściej bywa? Trzeba czerpać od najlepszych, a nikt jeszcze nic lepszego nie wymyślił.

Bohaterowie to normalni ludzie. Mają wady i zalety, choć niektórzy więcej wad. Nietuzinkowi, czasami śmieszni, czasami głupi, czasami tragiczni... Rozwiązanie bardzo intrygujące.

Żadnego zdradzania szczegółów, bo jeszcze komuś zepsuję przyjemność czytania.

I jest trochę romantyzmu, odrobinę strawnie podanej polityki, co dla mnie ważne, bo polityki literalnie nie trawię, jest historia, mało znana, choć polska, natura ludzka i ułomna, i piękna, choć te dwie cechy nie zawsze niestety chodzą parami.

Czy mogę coś tej powieści zarzucić? Tak. Po pierwsze, natychmiast proszę o drugi tom, maleńkie i słabo zaznaczone fakty mówią (może tylko do mojej wyobraźni, niestety), że jest szansa, iż takowy powstanie, więc, droga pani, proszę się pospieszyć, do klawiatury! Głodni ludzie czekają! No i jeszcze ta paskudna, aczkolwiek fascynująca, wczorajsza noc. Nie mogłam przestać czytać i poszłam spać dopiero po czwartej, a teraz chodzę jak zakręcona...

No cóż. Czas na wnioski.

Pierwszy jest taki, że nadal będę omijać kryminały polskich autorek, gdy będę miała ochotę na grozę, to zawsze jest King, a na zgrozę nie będę miała ochoty, to pewne! Tej jednej autorki jednak nie będę omijać! Mowy nie ma! Po drugie, dzięki ci, Biblionetko! O mało nie zaliczyłam do gniotów dobrej książki; a trzeci...

Polecam! Naprawdę polecam! Warto przeczytać i w ten sposób promować coś, co gdzieś tam umyka, choć dobre!

Jak to jest, że reklamuje się gnioty? Jak to jest, że napędza się sprzedaż chłamu, a o dobrej książce się zapomina, tak jakby nie istniała?

Dochodzę do wniosku, że może to jest celowe? Dobra książka i tak sama się obroni, ale czy na pewno? Bo książka to autor, a autor? Czy zniechęcony autor nie popadnie w marazm, nie zaniecha? Oby nie!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2858
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: miłośniczka 04.10.2012 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że do tej ks... | imarba
Do schowka!
Użytkownik: imarba 04.10.2012 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Do schowka! | miłośniczka
Cieszę się bardzo!
Użytkownik: Panterka 17.10.2017 08:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że do tej ks... | imarba
Bardzo się zgadzam! Też podchodziłam jak do jeża, bo kojarzyło mi się ze słabym czytadłem, jakich mamy teraz zalew na rynku.
A tu taka miła niespodzianka!
I chcę przepis na te babeczki waniliowe, a dla męża na kiełbasę z wołowiny i boczku! :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: