Dodany: 28.09.2012 10:49|Autor: Malita

Kilka słów zachwytu


„Genialny klimat”, „świetnie napisana”, „błyskotliwa”, „zaskakująca”. Tyle się nasłuchałam peanów na dzień dobry, zanim jeszcze otworzyłam książkę. Zawsze trochę się obawiam takich rekomendacji – nastawiam się na, nie bójmy się tego słowa, epickie i mocarne przeżycia czytelnicze, a potem przychodzi tylko gorzkie rozczarowanie. A że w dodatku mudżahedini, Pakistan, ABN i terroryzm to potencjalnie nie jest moja bajka, byłam nieufna.

Trudno naprędce streścić, o co chodzi, bo wątków jest dużo, a zbycie każdego z nich jednym zdaniem wydaje mi się niesprawiedliwe. Wszystko splata się ze sobą subtelnie i przemyślnie – od wąskich korytarzy siedziby Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, przez rozległe krajobrazy Pakistanu, po zatłoczone uliczki egzotycznego Lahaur. Łączy je jedno dramatyczne wydarzenie: międzynarodowa grupa naukowców zostaje porwana przez grupę mudżahedinów. Wśród nich jest Sonia Bailey, pisarka obłożona fatwą (ma na sumieniu między innymi wyprawę do Mekki w męskim przebraniu) i o bardzo skomplikowanej przeszłości. Mudżahedini wysuwają standardowe żądania i grożą, że będą mordować zakładników. Sonia ma jednak swojego obrońcę, nieustraszonego żołnierza sił specjalnych USA, który zrobi wszystko, by ją uratować. Theo Bailey, jedyny syn Soni, planuje wyrafinowaną intrygę, byle tylko móc pojechać do rodzinnego Lahaur i pomóc matce. Jest jeszcze – pozornie niezwiązana z Sonią i Theo – Cynthia Lam, ambitna i diablo inteligentna specjalistka ds. języków arabskich ABN. Panna Lam przechwytuje enigmatyczną rozmowę telefoniczną, z której wynika, że jedna z rozlicznych organizacji mudżahedinów planuje zamach terrorystyczny. W grę wchodzi 75 kilogramów skradzionego uranu – dzięki niemu można skonstruować potężną bombę. Co więcej, Cynthia przypadkiem dowiaduje się o jakiejś tajnej akcji CIA. Czasem zbyt duża wiedza to zgubna wiedza…

Słuchajcie, to dopiero początek. Michael Gruber po kawałeczku, po jednym kęsku odkrywa przed czytelnikami losy swoich bohaterów, oszczędnie dawkując informacje. Świetnie zaostrza apetyt, rozbijając opowieść na dwa plany czasowe: historię Theo i Soni poznajemy dwutorowo, w teraźniejszości i w przeszłości. „Dobry syn” to nie tylko sensacyjna książka o terrorystach, reklamowana na okładce jako thriller polityczny, ale też swego rodzaju refleksja nad kulturą islamu. Jest mowa o zacofaniu i o sufizmie, pojawiają się fanatyczny konserwatyzm i religijne uniesienia (bardzo piękne – od razu skojarzyło mi się z „Czterdziestoma zasadami miłości” Elif Şafak). Co do innych nawiązań, momentami przypominało mi to „Chłopca z latawcem” Khaleda Hosseiniego (tak tak, wiem, Afganistan i Pakistan to co innego, ale chodzi mi o wątek przyjaźni Thea i Wazira). Kłaniam się też tłumaczowi* – bardzo mi zaimponował przekład idiolektów konkretnych postaci (zwłaszcza żołnierskiej amerykańskiej ekipy, fajne chłopaki). Cieszyłam się każdą stroną – tym razem peany faktycznie były uzasadnione. Dołączam zatem do chóru piejącego na cześć powieści Grubera. Genialny klimat, świetnie napisana, błyskotliwa, zaskakująca.


---
* Michael Gruber, „Dobry syn”, przeł. Andrzej Grabowski, wyd. Świat Książki, Warszawa 2011.

[recenzja ukazała się także na moim blogu czytelniczo-literackim]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 791
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: