Dodany: 28.09.2012 07:24|Autor: yyc_wanda

Książka: Solaris
Lem Stanisław

1 osoba poleca ten tekst.

O czym myśli Ocean?


Zanim zabrałam się za lekturę "Solaris", przez moment zastanawiałam się nad wersją językową, którą powinnam wybrać. Angielska pociągała mnie z czystej ciekawości, z chęci sprawdzenia, jak powieść ta brzmi w przekładzie i na jaki odbiór i jakie wrażenia można liczyć u angielskojęzycznego czytelnika. Szybko jednak zarzuciłam ten pomysł, bo któż o zdrowych zmysłach zaczyna pierwsze spotkanie z książką od tłumaczenia, mając do wyboru oryginał? Decyzja o tyle słuszna, że jeśli wierzyć potocznym opiniom, angielski przekład pozostawia wiele do życzenia. Prawdopodobnie dlatego, że ogólnie dostępna wersja jest tłumaczeniem okrężnym - z języka polskiego na francuski, a dopiero z francuskiego na angielski. Najnowsze tłumaczenie (2011 r.), już bezpośrednio z języka polskiego, jest dostępne wyłącznie w wersji elektronicznej z Amazon-Kindle.

Pomimo mankamentów tłumaczeniowych powieść ta cieszy się dużym uznaniem wśród angielskojęzycznych czytelników. Co więcej, uznana jest za kultową, za kanon literatury science fiction, i Lem stawiany jest na równi z H.G. Wellsem i Olafem Stapledonem. Tym, co nadało tej książce rozgłos i status dzieła kultowego, jest przede wszystkim oryginalna wizja obcego życia w kosmosie i próby nawiązania kontaktu, tak różna od tego, co zazwyczaj serwuje nam literatura science fiction.

Solaris jest enigmatyczną planetą; węzłem gordyjskim, który od stulecia próbują rozwiązać naukowcy. Ma stałą orbitę, choć krąży wokół dwóch słońc. Jego jedynym mieszkańcem wydaje się ocean, którego dziwne zachowanie od lat wprawia w konfuzję najtęższe umysły naukowe. Czymże on jest? Monstrualnym jednokomórkowcem? Protoplazmą, która zatrzymała się w początkowym stadium rozwoju? Czy może istotą myślącą? A jeśli tak, to na jakim poziomie – geniusza czy debila? Czy ocean ma świadomość? Co go skłania do tego, by tworzyć skomplikowane i matematycznie doskonałe formy tylko po to, by je za chwilę zburzyć, jakby w przypływie niewytłumaczalnej furii? Co go inspiruje i podsuwa pomysły, i skąd zadziwiające podobieństwo niektórych form do ziemskich budowli?

Kiedy Kris Kelvin przylatuje na stację orbitalną Solaris, zastaje w niej nieopisany chaos, a załogę w stanie mentalnej niestabilności. Gibarian, kierownik grupy naukowej, a Krisa mentor i przyjaciel, nie żyje. Jeden z naukowców zabarykadował się w laboratorium i nie chce z nikim rozmawiać, drugi z kolei odpowiada na pytania półsłówkami i zamiast wyjaśnić sytuację, czyni ją jeszcze bardziej zagmatwaną. Co tu się dzieje? Odpowiedź przychodzi niespodziewanie, gdy budząc się rano, Kris znajduje w swoim pokoju nieoczekiwanego gościa. Jest nim jego zmarła przed dziesięciu laty żona, Harey, która chociaż wygląda na osobę z krwi i kości, nie może być prawdziwa.

Kim więc jest Harey i inni goście nawiedzający mieszkańców stacji? Iluzją? Fantomem? Inkarnacją traumatycznych wspomnień wydobytych z najgłębszych zakamarków pamięci? Skąd przychodzą i jaki jest cel ich wizyt? Czyżby nastąpił od dawna wyczekiwany kontakt z planetą? I jak go interpretować? Jak przełożyć na język stosunków międzyludzkich i sposobów komunikowania się? Czy ocean jest demonem, który bawi się uczuciami ludzi? Czy też bezmyślnie kopiuje ich myśli, przetwarzając je w holograficzną projekcję? A może jest to swoista próba bytu pojedynczego, by zrozumieć istoty występujące w liczbie mnogiej, z których każda zachowuje się inaczej? Pytania się mnożą i na większość z nich czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.

"Solaris" jest powieścią, w której science zdecydowanie przeważa nad fikcją. Jej fabułę można by streścić w kilku zdaniach. Strona psychologiczna i emocje bohaterów przedstawione są powierzchownie. Niewątpliwie Lem porusza tu ważne problemy moralne i egzystencjalne, ale bardziej na poziomie traktatu filozoficznego niż wewnętrznych przeżyć bohaterów. Kris spędza więcej czasu w bibliotece, starając się rozszyfrować tajemnice oceanu, niż w bezpośrednim kontakcie z Harey. Od psychologa, którym jest on z zawodu, można by oczekiwać głębszej analizy i większego zaangażowania w próbę zrozumienia dziwnego tworu F, jakim jest Harey. Byłaby to również forma własnej psychoanalizy, gdyż osobowość Harey jest swoistym odbiciem jego myśli i uczuć.

Ale Kris jest także naukowcem, który spędził lata na studiowaniu Solaris. Cóż więc dziwnego w tym, że bardziej angażuje się w próbę zrozumienia kontaktu z planetą niż w psychoanalizę postaci, która jest tylko fantomem? Kris prawdopodobnie zrozumiał wcześniej niż spragniony romantycznej historii czytelnik, że z tego spotkania nic nie wynika, że jest to tylko sen na jawie, który skończy się w momencie powrotu na Ziemię, tylko powtórne przeżywanie bolesnych doświadczeń z przeszłości, bez szans na naprawę popełnionych błędów. Stąd też jego rezygnacja i wewnętrzne rozdarcie – z jednej stony chciałby się pozbyć Harey jak najszybciej, a z drugiej – wzdraga się na samą myśl, że miałby ją znowu skrzywdzić.

"Solaris" porusza ważne tematy, które nie straciły na aktualności pomimo upływu lat. Uzmysławia nam, że życie w kosmosie niekoniecznie musi przybrać formy, jakich się spodziewamy i że komunikacja z obcym może być trudna lub wręcz niemożliwa. Że hipotezy i teoriem jakie tworzymy w oparciu o ludzkie doświadczenia nie na wiele się zdadzą w zetknięciu z obcą cywilizacją. I że tak naprawdę wcale nie chcemy się spotkać z obcą cywilizacją. Szukamy wyłącznie własnego gatunku. Nieważne, czy będzie od nas bardziej, czy mniej zaawansowany w rozwoju, byleby tylko myślał i działał podobnnie jak my i dał się zaszufladkować w rozpoznawalnych dla nas kategoriach.

O "Solaris" można mówić długo i na ogół w superlatywach. W końcu nie bez powodu powieść ta zaliczona została do klasyki gatunku. Ale ma jeden poważny mankament. Jest nim brak psychologicznego rozwinięcia postaci. Tę powieść odebrałam wyłącznie na poziomie intelektualnym, bez specjalnej sympatii dla bohaterów i bez zangażwania emocjonalnego. Zygmunt Kałużyński, jak dowiedziałam się z jednego z komentarzy pod recenzją Krzysztofa (Człowiek w obliczu nieznanego), nazwał bohaterów powieści "Matysiakami w skafandrach". Bardzo zabawne, ale i trafne określenie, z którym muszę się zgodzić. Psychologia bohaterów "Solaris" zamyka się głównie w ich wypowiedziach. I choć wprawny dramaturg w jednym zdaniu może zawrzeć całą gamę emocji, Lem dramaturgiem nie jest. Nie jest także pisarzem romantycznym. Ma za to wybitnie naukową wyobraźnię i stąd te wywody na temat "solarystyki", te filozoficzne rozważania i dyskusje i ta przenikliwość w naświetlaniu problemów egzystencjalnych i futurologicznych. A ponieważ lubię czytać literaturę popularnonaukową, te właśnie partie uznałam za bardziej interesujące od warstwy psychologiczno-romantycznej. Może błędem było oczekiwać ciekawych portretów psychologicznych w powieści science fiction? I może stąd właśnie wywodzi się mój brak zainteresowania tym gatunkiem literackim? "Solaris" jednak uważam za pozycję ciekawą, z którą warto było się zapoznać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1586
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: