Dodany: 10.09.2012 19:09|Autor: norge

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Złoty wilk
Rychter Bartłomiej

2 osoby polecają ten tekst.

Wilkołak z Sanoka


Nie wystarczy wymyślić ciekawą historię; trzeba ją jeszcze potrafić opowiedzieć, najlepiej tak, aby czytelnik w napięciu odwracał kolejne kartki i od opowieści nie mógł się oderwać. Taka sztuka – moim zdaniem – udała się Bartłomiejowi Rychterowi, młodemu prawnikowi z Sanoka. Jego "Złotego wilka" można zaklasyfikować jako kryminał retro z wątkiem fantasy, aczkolwiek mam wątpliwości, czy należy się do tej definicji zbyt mocno przywiązywać, gdyż powieść ta jest jednak czymś więcej. Albo czymś mniej – jak kto woli. Elementy fantasy nie są przesadne i wszystko (albo niemal wszystko) znajduje racjonalne wytłumaczenie, co mi bardzo odpowiada.

Jest koniec dziewiętnastego wieku. Już od pierwszych stron zostajemy - niemalże dosłownie – przeniesieni do pięciotysięcznego, prowincjonalnego galicyjskiego miasteczka, leżącego gdzieś na rubieżach Monarchii Austro-Węgierskiej. To Sanok; ruchliwy, gwarny, wielokulturowy. Góruje nad nim wielki budynek klasztoru Franciszkanów, a peryferyjne części miasta leżą nad szeroko rozlewającym się Sanem. W tle rozciągają się pasma Karpat. Na uliczkach, na placach, w zapuszczonych zaułkach mieszkańcy Sanoka rozmawiają w jidisz, po polsku, ukraińsku, węgiersku i niemiecku, jak to zwykle na galicyjskim pograniczu.

Monotonię codzienności przerywa brutalna zbrodnia: pod klasztornym murem ginie szanowany obywatel, miejski rajca Antoni Skwierzyński. Na ciele ofiary są ślady ludzkich dłoni i... wilczych kłów. Kiedy następuje kolejna śmierć, miasteczko ogarnia groza. Zaczynają krążyć różne plotki i domysły, o co nietrudno, bo ludzie są przesądni, zabobonni. To może być przecież wilkołak, który zasmakował w ludzkim mięsie. Albo przemieniony w bestię upiór, szukający pomsty. Ludzie podejrzliwie patrzą na swoich sąsiadów, zamykają drzwi, ryglują na noc okiennice, spuszczają z łańcucha psy. Austriacki komisarz policji urzędujący w ratuszu jest zupełnie bezradny, tak samo jak ksiądz w kościele, batko w cerkwi i rabin w synagodze. Pojawia się jednak osoba, która mogłaby pomóc w rozwiązaniu zagadki. To młody nauczyciel, Borys Pasternak, nadwrażliwiec obdarzony niezwykłą wyobraźnią i dodatkowym "szóstym zmysłem". Od dzieciństwa miewa on tajemnicze wizje, śnią mu się prorocze sny, dostrzega to, co niedostrzegalne dla innych. I tak zaczyna się opowieść...

Książka, oprócz tego, że spełnia wszelkie zasady dobrego thrillera – łącząc bezbłędną konstrukcję, stopniowanie napięcia, zwroty akcji, zaskakujące zakończenie, ciekawie nakreślone sylwetki bohaterów, delikatny wątek romansowy – ma tę zaletę, że przenosi czytelnika w czasie i przestrzeni. To właśnie podoba mi się najbardziej! Bartłomiej Rychter niezwykle sugestywnie oddał ówczesną topografię miasta, świetnie uchwycił specyficzny klimat galicyjskiej prowincji i zaludnił ją ciekawymi typami ludzkimi. Nietrudno mi było wyobrazić sobie, że tak właśnie mogło wyglądać życie w Sanoku w roku 1886. Chyba nie chciałabym wtedy tam mieszkać, ale poczytać o tym – to była dla mnie wielka frajda. Cieszę się bardzo, że "odkryłam" dla siebie tego autora i już namierzam jego pozostałe książki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2079
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: