Dodany: 30.08.2012 20:31|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Mato Grosso
Korabiewicz Wacław

3 osoby polecają ten tekst.

Niemedyczna przygoda doktora-włóczykija


Przed laty, kiedy polowałam głównie na książki z medycyną w tle, przepuściłam jakoś tę historię o nieco szalonej wyprawie w brazylijski Pantanal, podjętej przez trzech polskich emigrantów; lubiłam autora, lecz ta akurat książka opisywała zupełnie niemedyczny fragment jego biografii. Okazało się, że dziś, gdy od uwiecznionych w niej wydarzeń upłynęło równe 70 lat, a od jej wydania dobrze ponad 60, nadal może zaskakiwać świeżością i wyrazistością…

Organizator ekspedycji, niejaki Stanisław, zasiedziały w Brazylii od lat, ma renomę znawcy dżungli i znamienitego myśliwego. Jego towarzysze, zagnani do tego kraju przez powikłany los wojennych uchodźców – Tadeusz, z zawodu instruktor lotniczy, oraz sam autor, „lekarz bez pracy i żeglarz bez statku”[1] z włóczęgowską żyłką – muszą z czegoś żyć na obczyźnie, a przy tym są jeszcze młodzi i żądni przygód, więc obietnica zrobienia „kokosowego interesu”[2] na wypychaniu upolowanej egzotycznej zwierzyny robi swoje. Jeszcze nim osiągną skraj Pantanalu, staje się jasne, że Stanisław, pomijając inne przykre cechy charakteru, to niezły bufon i naciągacz. Ale cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płotu… a poza tym, choćby nawet przyszło wrócić bez obiecywanych kokosów, przynajmniej wrażeń się nazbiera… I rzeczywiście, wygląda na to, że warto cierpieć niewygody, użerać się z kłótliwym i bezczelnym szefem, narażać się na ataki najróżniejszej szkodliwej fauny, od mrówek począwszy, a na jaguarach i krokodylach skończywszy, wreszcie doznawać udręki moralnej związanej z narastającą świadomością, że zabijanie zwierząt tylko po to, by ktoś mógł podziwiać ich martwe ciała, nie przydaje podróżnikowi godności. Warto, bo to, co się podczas takiej wyprawy zobaczy i usłyszy, wystarczy na lata.

A jeśli ma się – jak Korabiewicz – dar słowa, pozwalający barwnie i wyraziście opisać swoje przeżycia, starczy jeszcze i dla kolejnych pokoleń, jeśli tylko nie będą kręcić nosem na anachroniczność pewnych faktów (cóż, świat się zmienia i trudno oczekiwać, że w reportażu sprzed 70 lat znajdziemy aktualne informacje o liczbie mieszkańców Rio de Janeiro czy o stanie brazylijskich kolei), za to spróbują docenić inne walory tej prozy (ale czy chcą i potrafią? Zastrzeżenie to czynię nie bez kozery: żadna z książek tego autora nie doczekała się w Biblionetce nawet 20 ocen – na ponad 120 tysięcy użytkowników! – a w niewiele mniej licznym gronie użytkowników Lubimy Czytać jeszcze gorzej, bo nie ma choćby dziesięciu…).



---
[1] Wacław Korabiewicz, „Mato Grosso”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1989, s. 6.
[2] Tamże, s. 7.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1310
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: