Dodany: 28.07.2012 19:24|Autor: lukanus

O Bieszczadach, których już nie ma...


„Bieszczady w PRL-u” to książka o górach, których - jak można przeczytać na okładce (wyd. Bosz, 2012) - już nie ma. Rzeczywiście, jest to przede wszystkim opowieść o zamkniętym, bezpowrotnie minionym rozdziale dziejów; o epoce, na której współcześnie najczęściej nie zostawia się przysłowiowej suchej nitki, a Instytut Pamięci Narodowej poświęca jej coraz to nowe opasłe tomiszcza, przedstawiające jej lata w kategoriach zbrodni i zacofania - to rzecz o Bieszczadach w okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL, 1944-1989). Autor opracowania, dziennikarz K. Potaczała zaprezentował 21 tekstów, ukazując życie regionu przez pryzmat kilku kwestii.

To przede wszystkim książka o kolonizacji wyludnionych gór, która rozpoczęła się w latach 60. XX wieku; tego zagadnienia dotyczą odrębne rozdziały poświęcone powstaniu zapory w Solinie - „Wszystko pochłonie woda” i rozwojowi infrastruktury drogowej - „Z kilofem na Bieszczady”. Autor przypomina, że w proces ten wpisała się również kolonizacja specyficzna, przyjmująca postać wyodrębnienia zamkniętych enklaw luksusowych pensjonatów przeznaczonych wyłącznie dla partyjnej wierchuszki - poświęcił im teksty: „Azyl na szczytach Trójcy” - o Arłamowie, „Hotel pod Jeleniowatym” - o Mucznem, a także „Pan na Arłamowie”, w którym została zaprezentowana postać m.in. odpowiedzialnego za działanie wspomnianych ośrodków pułkownika K. Doskoczyńskiego. Przy realizacji omawianych inwestycji często natrafiano na ślady przeszłości, o czym autor pisze we fragmentach pt. „Skradzione ikony, przetopione dzwony” oraz „Ziemia odsłania kości, bunkry, broń...”. Zauważył również K. Potaczała, że wraz z przywracaniem cywilizacji w Bieszczadach nawiązała się specyficzna symbioza - z jednej strony walka, a z drugiej współpraca ludzi z przyrodą; kwestie te poruszył w rozdziałach: „Wilk wyjęty spod prawa”, „Niedźwiedzie pod lufami dygnitarzy”, „Łowcy węży znad Sanu” oraz „Na tropach króla puszczy”.

Ukazane zagadnienia, bezdyskusyjnie wpływające na pewnego rodzaju specyfikę i niepowtarzalny charakter Bieszczadów w latach PRL, uzupełniają opisy wydarzeń, zarówno codziennych, jak i niecodziennych, podkreślających oryginalność gór i zamieszkujących je ludzi - zawierają je teksty: „Obrazki z poplątanych ścieżek” - przypominający kilka ciekawych życiorysów bieszczadzkich mieszkańców; „Stalin rozerwany końmi” - poświęcony pomnikowi generalissimusa w Ustrzykach Dolnych; „Niech żyje przyjaźń polsko-radziecka” - o kilku spotkaniach rodzin z Polski i radzieckiej Ukrainy; „Jak górale gazdowali pod połoninami” - nawiązujący do wypasu owiec w Bieszczadach; „Uwięzieni przez biały żywioł” - poświęcony zimowemu kataklizmowi w połowie lat 60.; „Kowboje górskich bezdroży i szos” - o bieszczadzkich kierowcach ciężarówek i wreszcie „Filmowy najazd”, w którym K. Potaczała przypomina obecność Bieszczadów w kinematografii (albo, jak kto woli - kinematografii w Bieszczadach). W obraz epoki wpisały się ponadto trzy teksty nawiązujące do wydarzeń politycznych - „Chłopski bunt” - o strajku rolników w Ustrzykach Dolnych na przełomie 1980 i 1981 r.; „W obronie wymazanych nazw” - dotyczący zmiany nazw przeszło 100 miejscowości w Bieszczadach w 1977 r. oraz „Kościół wzniesiony na cmentarzu”, w którym mowa o problemach towarzyszących budowie świątyń w latach PRL-u.

W efekcie Krzysztof Potaczała zaprezentował książkę interesującą, a dla miłośników wędrówek po Bieszczadach wręcz arcyciekawą, napisaną barwnym językiem, czasem z przymrużeniem oka. Nieocenionym walorem omawianej pozycji jest również ponad setka fotografii. Jednak pewien niedosyt wzbudza brak choćby krótkiego zakończenia, a za fatalne niedopatrzenie należy uznać pominięcie bibliografii, szczególnie gdy w tekście autor przywołuje konkretne fragmenty opracowań i dokumentów - w efekcie można tylko domyślać się, że w zdecydowanej większości książka jest oparta na relacjach świadków. I choć u niejednego czytelnika omawiane opracowanie może wzbudzić szok - autor właściwie oddaje cześć PRL-owskiej klasie robotniczej, harującej w pocie czoła w niezmiernie trudnych warunkach terenowych i budującej drogi, z których dzisiaj korzystają setki turystów! - trzeba przyznać, że robi to w dobrym stylu i przede wszystkim z odpowiednim dystansem, ani chwaląc, ani ganiąc minioną epokę. Za tę dojrzałość i próbę obiektywizmu należą mu się szczere gratulacje.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1040
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: