Sama nie wiem jak się kajać przed wszystkimi tymi, którzy z mojej winy tak długo muszą czekać na wędrujące biblionetkowe książki... Mam nadzieję, że głowy mi nie urwiecie, tym bardziej, że dwie z tych książek są już gotowe do drogi - czekam tylko na adresy kolejnych osób z kolejki, natomiast trzecia powinna być gotowa do drogi w przyszłym tygodniu.
Jedną z tych książek jest
Chilijski nokturn (
Bolaño Roberto)
Jako że o samym autorze nigdy nie słyszałam, więc nie miałam jakichś wygórowanych oczekiwań, a ponieważ książeczka nie jest szczególnie opasła to pocieszałam się, że chociaż by mi nie do końca podeszła to jakoś dam jej radę..
Bohaterem a zarazem narratorem tej książki jest ksiądz i krytyk literacki Sebastian Urrutia Lacroix. To starszy, chory człowiek, który trawiony gorączką robi coś na kształt spowiedzi życia. A życie miał ciekawe - z racji uprawiania krytyki literackiej poznał wielu pisarzy, z kolei jako przedstawiciel kościoła podróżował do Europy, poznał osobiście generała Pinocheta, obserwował przemiany jakie zachodziły w jego rodzinnym kraju. Co ważne, ksiądz Sebastian nie ocenia wydarzeń, których był świadkiem - on tylko przywołuje je z zakamarków pamięci, często bardzo chaotycznie i niechronologicznie. Czytając ma się wrażenie jakby narrator gubił wątek, przeskakiwał z tematu na temat, bez większego ładu i składu - ot, faktycznie, chory bredzi w malignie.
I niestety to bredzenie jakoś tak nie do końca mnie przekonało. Dodam do tego, że książka pisana jest jednym ciągiem, niektóre zdania "trwają" przez półtorej strony, nie ma rozdziałów, brak jest dialogów, nawet akapitów nie ma - normalnie męka dla oczu...
Może to i arcydzieło jest (tak przynajmniej na okładce zapewnia wydawca) ale ja do tego arcydzieła nie dorosłam niestety:(
Zupełnie inaczej ma się sprawa z książką
Ród Aszura (
Mahfuz Nadżib (Mahfūz Najīb))
, której autorem jest Nadżib Mahfuz, zmarły przed sześciu laty pisarz egipski, laureat literackiego Nobla z 1988 roku.
Aszur An-Nadżi - niemowlę porzucone pod murem meczetu, chłopczyk wychowany przez starsze bezdzietne małżeństwo zostaje futuwwą (przywódca dzielnicy), ciężko pracuje i do tego zmusza również swoich współpracowników, jest uczciwy i sprawiedliwy, nie wykorzystuje swojej pozycji dla prywatnych celów, zyskuje szacunek nawet u przeciwników.
I oto pewnego dnia ten powszechnie lubiany i poważany człowiek znika. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się z nim stało, ale życie musi toczyć się dalej - dorastają kolejne pokolenia potomków Aszura. Niestety nie potrafią żyć według wzorca ustalonego przez opiewanego w ludowych opowieściach przodka. Powoli, krok po kroku odchodzą od zasad, którymi kierował się Aszur i staje się to niejako ich przekleństwem, kolejni potomkowie futuwwy doznają rozmaitych nieszczęść - morderstwo, przedwczesna śmierć, kalectwo, wygnanie...
Autor snuje swoją powieść jak baśniowa Szeherezada - bohaterowie są bardzo plastyczni, żywi, pełni namiętności i pasji. Na uwagę zasługują portrety kobiet - to one są motorem działania dla swoich mężczyzn, wielokrotnie muszą przejąć na siebie obowiązek utrzymania rodziny, pochodzą z różnych warstw społecznych, mają krańcowo różne charaktery.
"Ród Aszura" to jedna z ciekawszych książek jakie trafiły ostatnio w moje ręce. Serdecznie polecam jej lekturę wszystkim którzy lubią wielopokoleniowe sagi rodzinne jak też tym, którym podobały sie "Baśnie z tysiąca i jednej nocy" - ta książka jest taką właśnie baśnią, tyle, że w bardziej współczesnych realiach.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.