Dodany: 20.06.2012 07:48|Autor: Antoni Borsuk

Realizm niemagiczny


Kilkadziesiąt lat życia w Polsce w ustroju minionym odcisnęło niemałe piętno na jej ówczesnych obywatelach i na ich potomkach. Nie będę zagłębiał się w kwestię, czy realny socjalizm był ustrojem wartym choćby nostalgii, czy był zbrodniczym czasem, w którym nie liczono się ani z jednostką, ani ze społeczeństwem.

Owo niemal półwiecze pełno było sprzeczności. W ramach szeroko rozumianej kultury państwo "dbało" o morale i myśli obywateli przy pomocy cenzorów, pokazywało też dzieła czy wytwory kultury, które w kapitalistycznym, wolnorynkowym świecie raczej by się nie przebiły. Do tej grupy można zaliczyć choćby rozmaite socrealistyczne "eksperymenty" - za tymi tęsknią pewnie tylko badacze literatury, i dzieła, które w krytyczny sposób przedstawiały kapitalistyczną rzeczywistość. Do tej grupy zalicza się wydana w Polsce w 1977 roku "Zapomniana ulica". Autorem jej jest belgijski pisarz samouk, Louis Paul Boon.

Zdawać by się mogło, że skoro polskie władze dopuściły do wydania pisarza ze "zgniłego" Zachodu, to rzeczywiście musiał on wykazać się czymś, co urzekło cenzorów i prominentów. Może więc "Zapomniana ulica" jest powieścią, w której świat przedstawiony jest w czarno-białych barwach, a biali oczywiście są krytycy kapitalizmu. Gdyby rzeczywiście tak było, książka nie byłaby warta dłuższej wzmianki. Boon jednak przedstawił nie tylko krytykę systemu kapitalistycznego, chciał pokazać (i pokazał) coś nadto.

Fabuła powieści opiera się na opisie egzystencji, bo raczej trudno nazwać to życiem, niewielkiej społeczności, która wskutek błędu architektów i wykonawców została odcięta od świata - stąd tytuł. Oczywiście owa "separacja" była nie tylko przypadkowa, ale i zrozumiała nawet dla mieszkańców owej zapomnianej ulicy. "Kulis zjada swoją wieczorną pajdę chleba, siada w fotelu i bierze się do czytania gazety. Piszą w niej o N-S. (…) Że teraz pociągi będą mogły bez przeszkód kursować przez metropolię. I że to nie wszystko, ale że dzięki temu znikną tysiące ruder i że tysiące bezrobotnych, żyjących obecnie w rozprężeniu i pełnych niewłaściwie skierowanej nienawiści, uzyska pracę i środki do życia"[1]. Czyli owych kilkudziesięciu mieszkańców uwięzionych w ulicznej pułapce to przypadkowe ofiary na drodze do "dobrobytu" czekającego tysiące innych, tych z ulic, do których wejść nie zasypano stertami gruzu i piachu. Czyli ofiarność przypadkowa… Ale czy rzeczywiście mieszkańcy ulicy stali się ofiarami błędu inżynierów? Może dzięki temu dostali szansę, by żyć po swojemu, z dala od wyzyskiwaczy w fabrykach czy urzędniczej machiny.

Jakie postacie zostały "uwięzione"? Czy Boon skorzystał z możliwości, aby przedstawić galerię oryginałów, czy może opisał tych, których zapamiętał z sąsiedztwa? Trudne pytanie… Można odpowiedzieć, że w osobach Róży czy Dziwaka pokazał oryginałów z sąsiedztwa, a Kulis, Gaston, Hermina czy Luizka to sąsiedzi "bardziej zwyczajni".

Jak więc ów zbiór osobowości egzystował, starał się żyć w miejscu może nie tyle odciętym, co oddzielonym od świata? Do pewnego momentu radził sobie znośnie. Życie bez księży, dekretów, podatków i inkasentów toczyło się w rytmie wypiekanego samodzielnie chleba i pielęgnowanego wspólnie warzywnego ogródka. A wszystko to wśród woni gotowanej koniny i frytek — pożywienia belgijskiej biedoty.

Przedstawiając proletariat zapomnianej ulicy, Boon pokusił się też o pokazanie marzeń, erotyzmu (niekiedy ocierającego się o pedofilię), a wszystko to podał na dwa sposoby. Czasem bezkrytycznie i z uwielbieniem, innym razem z pesymistyczną wizją ulicy, której mieszkańcy skazani są na porażkę. Zwłaszcza moralną. Rozdarcie autora widać u jednego z bohaterów (Kulisa), rodzaju jego alter ego, który stara się, by mieszkańcy zapomnianej ulicy mogli godnie żyć. Godnie, czyli jak? Rozterki autora widać wyraźnie, gdy przedstawia myśli krążące w głowie Kulisa — pomysłodawcy i poniekąd twórcy zapomnianej ulicy: "Dawniej myślał, że na tej ulicy można stworzyć coś nowego, Teraz musi się przyznać do własnej bezsilności, do tego, że nic nie wziął w ręce i nie hołubił, nic nie zbudował, że wszystko jakoś mu się wymknęło, rozwinęło się poza nim. Że teraz wszystko znowu ma się zawalić"[2].

Czy więc zawalił się świat, który chciał stworzyć Boon (Kulis), co było wcześniej, jakie wydarzenia i jaka codzienność miały miejsce wcześniej?… Warto się przekonać, jak wizja utopijnego świata, który był także antyutopią, realizowała się na ulicy, zapomnianej ulicy. Dlaczego trzydzieści kilka lat temu polscy cenzorzy dopuścili do publikacji książki, która nie była przecież gloryfikacją żadnego z systemów politycznych? Może cenzorów i aparatczyków urzekł ów realizm, przedstawiony w sposób po trosze magiczny. Ale magia ta daleka jest od marzeń. Chociaż trudno też nazwać ją codziennością.

Jeśli potraktować "Zapomnianą ulicę" jako eksperyment literacki, należy uznać go za udany. Ale powieść Boona to coś więcej niż eksperyment, to podróż, która odkrywa zakamarki nie tylko brukselskiej ulicy, ale i zakamarki duszy zwykłych ludzi żyjących pośród rozmaitej maści hochsztaplerów i dziwaków. Warto poszukać tej książki w antykwariatach czy bibliotekach. Zwłaszcza że wydano ją w niemałym (jak na dzisiejsze standardy) nakładzie (20 tysięcy). Poszukać, przeczytać, pamiętać.


---
[1] Louis Paul Boon, "Zapomniana ulica", przeł. Ryszard Pyciak, wyd. PIW, Warszawa 1977, s. 11.
[2] Op. cit., s. 246.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1193
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: