Dodany: 21.05.2012 12:51|Autor: Kuba Grom

O runach


Jak to dobrze, że wreszcie pojawiła się na naszym rynku pozycja, która omawiając tematykę pisma runicznego - z racji niedużej objętości cokolwiek skrótowo - czyni to naukowo i dokładnie. Namnożyło się poradników duchowych mówiących o "kosmicznych znakach", skupiających się na współczesnych zastosowaniach wróżebnych, wykonywaniu amuletów, malowaniu witrażyków, rozkładaniu kart i nawet gimnastyce pomagającej układać ciało w kształt symboli. W gąszczu na wskroś współczesnych, ezoterycznych zastosowań zagubił się nam oryginał. Autorzy wspomnianych książek często powołują się na różne zmyślone twierdzenia - że runy pochodzą z Atlantydy, z kosmosu, że archeolodzy odnajdują woreczki z kamyczkami do wróżenia* itp. - jednak czytelnik mający wątpliwości nie dysponował zbyt wieloma źródłami pozwalającymi dowiedzieć się, jak było. Na dobrą sprawę prócz od dawna niewznawianej popularnej książki Adamkusa i książeczki Page'a nic konkretnego nie wydano - co tylko w części może tłumaczyć brak rodzimych runologów.

"Runy" podzielone są na kilka części. Pierwsze rozdziały omawiają historię pisma, uwzględniając różnorodne hipotezy odnośnie do jego początków, wskazując na późne historyczne odmiany i znaleziska. W kolejnych, najciekawszych, znajdziemy najbardziej znaczące, najważniejsze z historycznego i językoznawczego punktu widzenia inskrypcje, zaś sposób, w jaki są omawiane, daje pogląd na kształt runologii. Każdej inskrypcji, zwykle przedstawianej na rysunku lub zdjęciu, towarzyszy transkrypcja na alfabet łaciński oraz omówienie poszczególnych wyrazów. Nieraz odczytanie jest trudne i dyskusyjne, dawni rytownicy bowiem często pozwalali sobie na opuszczanie powtarzających się liter, nawet jeśli należały do różnych wyrazów. To, a także nieoddzielanie poszczególnych wyrazów w tekście, zniekształcenie czy zatarcie części napisu oraz brak dla bardzo wczesnych znalezisk językoznawczego materiału porównawczego - sprawia, że należy domyślać się, o jakie słowo, w jakiej odmianie gramatycznej i jakim kontekście może chodzić.

Oczywiście najwięcej miejsca autorzy poświęcili najdłuższej historycznej inskrypcji - na Kolosie z Rök. Jest to ponaddwumetrowy głaz ze wszystkich stron pokryty napisem bez wyraźnego początku i zakończenia, stanowiącym cenny zabytek literacki z IX wieku. Dotychczas znałem tylko tłumaczenie podawane przez Adamkusa, niezbyt zrozumiałe - być może za sprawą podwójnego tłumaczenia (Adamkus opierał się na źródłach niemieckich). Tutaj natomiast napis staje się zrozumiały. Ponadto omówienie uwzględnia, oprócz już dobrze znanych, także najnowsze znaleziska.

Ciekawą kwestię stanowią omawiane osobno znaleziska ze średniowiecznego Bergen: setki deseczek, na których przesyłano sobie krótkie wiadomości - autorzy niezbyt zręcznie porównują je do SMS-ów.

Co wydało mi się tutaj znakiem naszych czasów, to źródło większości ilustracji - zasoby Wikipedii. Jest to dosyć wygodne rozwiązanie. W angielskiej, norweskiej i szwedzkiej Wikipedii można znaleźć zdjęcia ponad setki głazów runicznych i inskrypcji na przedmiotach ruchomych, w dodatku większość tych materiałów można kopiować i dowolnie użytkować, zatem odpada załatwianie zezwolenia na publikację. W dodatku często również źródłem informacji jest dla autorów "Run" Internet - praktycznie cały podrozdział o kamieniu z Hogganvik** oparty został na informacjach z bloga lokalnego konserwatora zabytków.

Jeden z rozdziałów poświęcony został ornamentyce i przedstawieniom postaci towarzyszących napisom runicznym, jest jednak dosyć lakoniczny.

Tyle o zaletach. a teraz moje amatorskie zastrzeżenia. Dziwi mnie, że w opracowaniu w zamierzeniu przeznaczonym na rynek polski, mającym krajowemu czytelnikowi przybliżyć tematykę, zabrakło omówienia, choćby ogólnego, znalezisk run w Polsce. Na dobrą sprawę wspomniany jest tylko grot włóczni z Rozwadowa, należący do najwcześniejszych, brak jednak szerszego opisu. Rozumiem, oczywiście, że pozostałe znaleziska nie są tak istotne i nie wniosły zbyt wiele do runologii, ale można było na przykład przy omawianiu magicznych formuł wspomnieć o pierścieniu z Karlina z magiczną formułą ALU, zaś w rozdziale o napisach w kościołach - o inskrypcji ze stojącego w Karpaczu kościoła z Wang .

Natomiast w rozdziale o ornamentyce zdziwiło mnie, że omawiając występowanie znaku trójkończystej pętli nazywanej "sercem Hrungnira", nie wspomniał Kreutzer o bardzo podobnym, częstym w przedstawieniu i równie niejasnym symbolu trzech przeplecionych trójkątów, nazywanym współcześnie Vallknuta.



---
* Nigdzie nie spotkałem się z opisem takiego znaleziska, wygląda na to, że gdy dawni Skandynawowie chcieli sobie powróżyć, udawali się do wyroczni bądź tłumaczyli swoje sny, a run używali do magii. Współczesne zastosowania zostały zapożyczone z Tarota.
** Paulina Horbowicz, Gert Kreutzer, Witold Maciejewski, Dominika Skrzypek, "Runy", Wydawnictwo Trio, Warszawa 2011, ss. 119-123.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1969
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: