Dodany: 05.08.2007 15:48|Autor: Laila
Wciąż niemarcelnięta, wciąż niezniechęcona
(proszę o uprzedzenie, jeśli zrobiłam w tytule błąd ortograficzny)
Kolejna czytatka poproustowa, tym razem po drugim tomie "W poszukiwaniu straconego czasu", czyli "W cieniu zakwitających dziewcząt".
Nie twierdzę, że straciłam czas przy lekturze, ale też wciąż nie jestem zachwycona. Było nudno i trudno, ale uparłam się, że przeczytam cały cykl.
Pierwsza część książki szła mi naprawdę mozolnie - czytałam zaledwie po parę stroniczek dziennie, z szybko ulatującym skupieniem. Problemem jest głównie temat - po prostu wszystkie te intrygi towarzyskie zupełnie mnie nie zainteresowały. Po drugie sam styl pisania, wymagający ciągłej koncentracji, wirtuozerski i skomplikowany - nastręcza mnóstwo trudności. Wydaje mi się chwilami, że chyba nie umiem sprostać temu intelektualnemu wyzwaniu, i że to jest zwyczajnie za trudne. Ale nie rezygnuję, chyba ze zwyczajnej chęci udowodnienia sobie, że stać mnie na to.
Druga część wydała mi się ciekawsza, choć narrator wcale nie zrezygnował z opisów absurdalnych zachowań własnych i postępków innych. Trochę irytowała mnie drobiazgowość - niewiele się zdarzyło, ale każde niemal mrugnięcie musiało mieć swoje własne zdanie w tej powieści. No, pewnie znowu przesadzam...
Druga część obfitowała też w plastyczne opisy miejsc, pojawiły się też długie akapity o malarstwie - oczywiście wysublimowane i poetyckie, i może dlatego trudne dla mnie do przebrnięcia.
Próbuję nadać tej czytatce styl maksymalnie pozbawiony emocji, może dlatego, że jestem trochę zrezygnowana. Chcę dokończyć cykl, ale chyba wiem już, że Proust zupełnie do mnie nie trafia. Bo jest za trudny? Być może. Wciąż próbuję przekonać siebie o tym, że nie każdy aspirujący do miana "intelektualisty" (a nie zwykłego kujona, którym wciąż jestem) musi się zachwycać tym, co ogólnie uważane jest za wyrafinowane i "na poziomie". Wolałabym wierzyć, że wyznacznikiem intelektu jest bardziej zdeterminowanie w poznawaniu nowych rzeczy - często bardzo nieprzystępnych - po to, by następnie przemyśleć je i wyrobić sobie na ich temat własne opinie, niekoniecznie zgodne ze zdaniem autorytetów. A może się tylko w ten sposób łudzę, że kiedykolwiek dam radę przezwyciężyć opór umysłu, wciąż nie tak giętkiego, jak bym chciała, by był?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.