Dodany: 05.05.2012 17:17|Autor: Teofila

Książka: Ognisko próżności
Wolfe Tom

1 osoba poleca ten tekst.

Epopeja naszych czasów, czyli New Journalism w pigułce


Pierwsze pytanie, jakie się wszystkim zapewne nasunie, to: dlaczego epopeja? Utwór Toma Wolfe'a oczywiście żadnych kryteriów eposu nie spełnia, i w żaden sposób nie przypomina "Iliady" ani innych wiekopomnych dzieł. Jednakże dla mnie pod określeniem "epopeja" kryją się po prostu dzieła wielkie, zwykle i objętościowo, i pod względem treści. W moim prywatnym słowniku pod tym hasłem mieszczą się m.in. "Nędznicy", "Wojna i pokój", "Lalka", "Lód"... I jak do tej grupy zaliczyć można długą co prawda, lecz przypominającą tabloid powieści Wolfe'a? A jednak można, gdyż jest ona obrazem naszych czasów, lustrem odbijającym obraz pokoleń, które jeśli czytają cokolwiek, to tylko gazety, a jeśli gazety, to tabloidy. Im coś brudniejsze, obrzydliwsze, tym większą fascynację i zainteresowanie wywołuje. Dlatego wobec "Ogniska próżności" przejść obojętnie nie można.

Opowiada ono historię z pozoru banalną - przez przypadek kochanka białego, bardzo bogatego (jak się potem okazuje, jedynie pozornie) Shermana McCoya potrąciła czarnoskórego mieszkańca Bronksu. Wszystko dzieje się w latach osiemdziesiątych w Nowym Jorku, gdy równość rasowa była tylko pustym słowem. Oprócz Shermana, za głównych bohaterów można również uznać zastępcę prokuratora okręgowego w Bronksie (dzielnicy kiedyś porządnej, żydowskiej, obecnie czarno-latynoskiej, gdzie pracownicy sądu boją się przejść kilka przecznic) Larry'ego Kramera, dziennikarza-alkoholika Petera Fallowa i czarnoskórego aktywistę, wielebnego Reginalda Bacona. Wszyscy oni są powiązani sprawą wypadku, jednakże prawda o nim nikogo nie obchodzi. Postaci pozytywnych nie ma, wszystkie kombinują, jak ten wypadek wykorzystać i jaka wersja wydarzeń im najbardziej pod tym względem odpowiada. Oczywiście wszystko rozgrywa się pod płaszczykiem sprawiedliwości oraz równości rasowej, która jest absolutną fikcją i nikt do niej nie dąży.

Sherman czuje się (i tak sam siebie początkowo nazywa) "Władcą Świata". Jako Władcy Świata należą mu się młode, pulchne ciała kochanek, sukces i poklask otaczających go ludzi. Jego żona, Judy, otwarcie pogardza jego pracą na Wall Street, ale nie ma skrupułów, by zarobione przez niego pieniądze wydawać na niewiarygodnie drogie meble i bibeloty, aspirując do pozycji dekoratorki wnętrz. Łączy ich prawie siedmioletnia córeczka - Campbell, którą jednakże żadne z nich specjalnie się nie zajmuje. Trudno mówić o więzach rodzinnych także między Shermanem i jego ojcem, dlatego sprawa wypadku okaże się trudną próbą... czy rodzina przejdzie ją zwycięsko...?

Larry Kramer ma dość bycia źle opłacanym prokuratorem w Bronksie, żony, która przybrała na wadze po ciąży, syna, przez którego musi wydawać majątek na opiekunkę i braku samochodu. Uważa, że zasługuje na coś więcej i zrobi wszystko, by wreszcie mieć Białego, Bogatego Oskarżonego w Bronksie. Nie oprze się również możliwości skorzystania z uroku, jaki jego władza nad skazanymi wywiera rzekomo na pewną członkinię ławy przysięgłych, co może mieć duży wpływ na jego przyszłość...

Peter Fallow to Brytyjczyk, staczający się na dno przez swoje uzależnienie od alkoholu. Dlatego gdy w końcu trafi na temat, który pomoże mu się wybić - nie popuści i wykorzysta go, jak się tylko da...

Wielebny Bacon to szef wielu organizacji teoretycznie walczących o równość, takich jak "Solidarność Wszystkich Ludzi", "Kościół Bram Królestwa", "Koalicja Zatrudnienia »Otwarte Bramy«", "Alert Macierzyński", "Krucjata Antynarkotykowa Małych Dzieci", "Liga Antyzniesławieniowa Trzeciego Świata", "Zarząd Ochronki Małego Pasterza" itd. Wszystkie te pseudo-organizacje są tylko pretekstem do wyłudzania pieniędzy - np. organizowane przez "Koalicję Zatrudnienia" protesty przed restauracjami przeciwko zatrudnianiu tylko białych kelnerów mają na celu otrzymanie zapłaty, by przenieść się przed inną restaurację, bo zatrudnienia nikt dostać nie chce. Dlatego gdy nadarzy mu się możliwość, by wykorzystać potrącenie czarnoskórego przez białego, bogatego człowieka jako pretekst do walki o pieniądze, nie cofnie się przed niczym, by jak najwięcej z tego uzyskać...

"Ognisko próżności" należy do nurtu tzw. New Journalism, zapoczątkowanego przez Toma Wolfe'a - dlatego powieść tak bardzo sprawia wrażenie historii "tabloidowej". Notabene, oryginalnie ukazywała się w odcinkach w gazecie i długo trzeba było przekonywać Wolfe'a, by wydał ją w formie książkowej. Po jej przeczytaniu należy więc oczekiwać poczucia niewiarygodnego brudu, dna - jakby właśnie przebrnęło się przez 620 stron perwersyjnie wciągającego tabloidu, tyle że bez obrazków i zdjęć. Dzięki swojej strukturze i nawiązaniu do popularnych obecnie gazet powieść ta jest idealnym odzwierciedleniem naszych czasów. Tak jak "Wojna i pokój" idealnie współgra z czasami, w których została napisana, "Ognisko próżności" to epopeja naszych czasów, epopeja współczesności. Opiewa nasze zakłamanie, całkowity brak więzi międzyludzkich, fascynację tym, co niskie i brudne oraz mechanizmy sterujące polityką, a przez to i światem. Aktualność "Ogniska próżności" świetnie widać obecnie w polskich realiach - przypomnijmy sobie sprawę zabójstwa małej Madzi czy ciągłe rozdmuchiwanie katastrofy smoleńskiej oraz wykorzystywanie tych spraw w celach politycznych. Kto wie, ilu polskich Kramerów, Weissów, Baconów było w to wszystko zamieszanych...? Dlatego, mimo że "Ognisko próżności" należy do zupełnie innej klasy niż pozostałe tzw. epopeje, uważam, że każdy powinien ten utwór przeczytać - i wziąć pod rozwagę!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2217
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: