Dodany: 29.07.2007 14:18|Autor: Sherlock

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

Konkurs pocieszenia 2


Leopold Staff
Wieczór


Czerwone cegły chmur na zachodzie
Wieczór w ognisty wypiętrza mur.
Znowu to samo, co zawsze, co dzień:
Wieczność przecieka za alpy chmur.

Rododendronów nikt nie potrafi
Ustrzec na zgliszczach płonących miast,
Kiedy przechodzą w przednocny szafir
Niepostrzeżenie, jak mija czas.

Grubym popiołem pomrok oślepił
Dogasłe resztki wytlałych łun,
Nim dnia nowego garniec ulepi
Z jutrzennej gliny Bezsenny Zdun.



Witam w nielegalnym letnim konkursie pocieszenia! :-)
Tematem konkursu jest... nie wieczór, tylko rododendrony! :-)

Oczywiście odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum!

Rozwiązania proszę przesyłać na adres:
sherlock11[maupa]wp.pl

Termin: do 14 sierpnia 2007 (wtorek), godz. 20.00.

W temacie maila proszę wpisać swój nick oraz "konkurs" i numer kolejnego podejścia.
Proszę przesyłać rozwiązania w formie:
1. numer fragmentu
2. imię i nazwisko autora (1 punkt)
3. tytuł książki (1 punkt)
4. Odpowiedź na pytanie dodatkowe (2 punkty)
Na końcu odpowiedzi proszę podać swój nick biblionetkowy.

Dziewiąty "dusiołek" jest opowiadaniem - tutaj "tytuł książki" należy rozumieć jako "tytuł opowiadania", a nie "tytuł całego zbioru opowiadań".
Jest 35 tekstów konkursowych (czyli 140 punktów do zdobycia).
Uwaga:
Wprowadziłem pewną zmianę, aby utrudnić Wam przeszukiwanie e-booków. Teksty są nieco zmienione, to znaczy "opowiedziane własnymi słowami" - ale treść jest taka sama. Na przykład początek "Pana Tadeusza" po zmianie mógłby wyglądać tak "O! moje rodzinne strony! O! Litwo! Przypominasz zdrowie."
Nie są to wcale jakieś mało znane "dusiołki". Każdy tekst ma ponad 20 ocen - a tylko dziewięć tekstów ma mniej niż 100 ocen.
Wyniki wraz z Listą Laureatów zostaną ogłoszone na forum 15 sierpnia.
Ogłoszę też wtedy Listę Laureatów Małego Konkursu (w Małym Konkursie liczą się tylko punkty za autora i tytuł). W ten sposób na podium (przynajmniej w Małym Konkursie) mają szansę wejść również ci uczestnicy konkursu, którzy - z różnych przyczyn - mogą mieć spore problemy z odpowiedziami na pytania dodatkowe.
Życzę dobrej zabawy! :-)


1.

Szukałem znajomego budynku. Moje spojrzenie zatrzymało się na figurze Białego Sfinksa na piedestale z brązu, widocznej coraz wyraźniej, gdy wschodzący księżyc świecił coraz jaśniej. Widziałem już brzozę rosnącą obok. Oto gąszcz rododendronów, czarny w bladym świetle księżyca, oto i łączka. Znów spojrzałem na łączkę. Okropna myśl wdarła się do mojej świadomości.
"Nie" - powiedziałem sobie zdecydowanie - "to nie ta łączka". Ale to była ta łączka.

Dlaczego bohater nie chciał uwierzyć, że to jest ta łączka?

2.

Wszyscy wstali i ruszyli wzdłuż strumienia. Było to trudne zadanie. Musieli schylać się pod gałęziami, przełazić przez gałęzie, przedzierać się przez gąszcze rododendronów, podarli swoje ubrania, przemoczyli nogi w strumieniu; wciąż nie było słychać żadnych dźwięków, oprócz szumu strumienia i hałasów, jakie sami czynili. Robili się już coraz bardziej zmęczeni, gdy poczuli nagle wspaniały zapach i zauważyli coś jasnego wysoko nad nimi na prawym brzegu.

Co wydzielało taki wspaniały zapach?

3.

W końcu weszliśmy - ja i pies - na łączkę; z radością ujrzałam przed sobą nasz piękny i majestatyczny dom. Nagle zobaczyłam jakiś samochód, stojący na alei wjazdowej, za rododendronami. Było to bardzo dziwne. Goście zwykle podjeżdżali pod główne wejście, a komiwojażerowie i wszelkiego rodzaju posłańcy - pod wejście dla służby, które znajdowało się obok stajen i garażu. Podchodząc bliżej, ujrzałam długi niski sportowy samochód, którego w ogóle nie znałam.
Zamyśliłam się. Jeżeli to gość, to Robert zaprowadził go albo do salonu, albo do biblioteki, a z salonu on łatwo mógł mnie zobaczyć, gdy szłam po łączce. Wcale nie miałam ochoty spotkać się z gościem w takim domowym niereprezentacyjnym stroju, tym bardziej, że trzeba będzie zaprosić go na herbatę.
Stojąc w zamyśleniu na skraju łączki, przypadkiem podniosłam wzrok i zobaczyłam otwarte okno w zachodnim skrzydle. Przy oknie stał mężczyzna, który, zobaczywszy mnie, od razu odskoczył do tyłu.

Jak brzmiało imię i nazwisko tego mężczyzny?

4.

"Umiem tańczyć i śpiewać" powiedziała dziewczynka. "Umiem śpiewać, taniec znam, wszystko zrobić radę dam". Podbiegła do kwietnika, zerwała parę pierwiosnków, gałązek rododendronu, z tych oraz z innych kwiatków uwiła sobie wianuszek i tańczyła przed Królem i Królową - tak zabawnie i ładnie, że wszyscy byli zachwyceni.
"Kim była twoja matka i twoi krewni, dziewczynko?" zapytała Królowa.

Kim - według słów dziewczynki - był jej braciszek, a kim jej mama?

5.

Zaraz za polem do gry w golfa skręciliśmy we wjazd, który zapewne przed wojną był przegrodzony potężną bramą, usuniętą na fali albo patriotyzmu, albo bezlitosnych rekwizycji. Jechaliśmy krętą drogą, po której obu stronach rosły rododendrony, i wyjechaliśmy na żwirowaną aleję, prowadzącą ku domowi.
Wstrząsający widok rozpościerał się przed moimi oczami! Ciekawe, dlaczego domek nazywał się "Trzy przyczółki"? Słuszniej byłoby nazwać go "Jedenaście przyczółków". Budynek wywierał dziwne wrażenie; wydawał się nieco przekrzywiony od fundamentów do dachu.

Jakie nazwisko nosił nadinspektor, wraz z którym narrator jechał ku temu domowi?

6.

U schyłku dnia, w sennym wygaszeniu wszystkich kolorów, gdy tylko morze - i nic więcej - wydziela światło, morze nieomal zwarzone, mające niebieskawość serwatki - ależ nie, nie takie morze, jakie pan zna, protestuje gwałtownie moja sąsiadka, w odpowiedzi na moje słowa, że Flaubert zabierał nas często, mojego brata i mnie, do Trouville, nie takie, absolutnie nie takie, trzeba pojechać ze mną, inaczej pan nigdy niczego nie pozna - wracali, przez prawdziwe lasy kwiatów tiulowych róż, jakie udają rododendrony, całkiem odurzeni kwiatowym zapachem, powodującym u męża okropne ataki astmy - tak, mówiła z naciskiem, właśnie to, prawdziwe ataki astmy.

Narrator pod wpływem rozmowy z tą kobietą pomyślał o pewnych słynnych listach. Kto był autorem, a kto adresatem tych listów?

7.

- Nie masz przypadkiem takiego białego kawałeczka? - zapytał koń.
- Obawiam się, że nie.
- Cóż, nic na to nie można poradzić - westchnął koń, i ruszyli w drogę.
Wtedy pewien duży buldog, który cały czas węszył i przyglądał się, powiedział:
- Patrzcie! O tam, za rzeczką, w cieniu drzew, zdaje się, jeszcze jedno z tych śmiesznych stworzeń.
Wszystkie zwierzęta zobaczyły wujka Andrzeja, stojącego pośród rododendronów w nadziei, że nikt go nie zauważy.

Co zdziwiło wujka Andrzeja, gdy obserwował zwierzęta?

8.

Zgodnie z miejscowym zwyczajem, każdy Hindus w dniu wesela zasadza na podwórzu swego domu bananowiec, żeby pożywne owoce ustrzegły rodzinę przed głodem. Przed chatkami, w cieniu rododendronów, obsypanych czerwonymi kwiatami, widoczne były kobiety i grupki dzieci.
Wieśniaczki były ubrane w suknie z dwóch kawałków kolorowej tkaniny, głównie w czerwono-żółtą kratkę. Jeden kawałek tkaniny przykrywał zgrabne biodra, drugi - ramiona i pierś. Młode kobiety nosiły na rękach i nogach bransolety, a w płatkach uszu - ogromne kolczyki.
Zamężne kobiety nosiły też w lewym nozdrzu kolczyk sierpowatego kształtu, z rubinem lub diamentem, w zależności od tego, jak były zamożne.
Jedne kobiety, siedząc w kucki, przygotowywały obiad dla mężczyzn, pracujących w polu, inne kruszyły w wielkich kamiennych stępach ziarna ryżu, używając do tego długich, ciężkich, drewnianych ubijaków.

A co robiły starsze kobiety, obserwując pracę młodszych?

9.

Wybrałem miejsce, gdzie rosną trzy jodły, i za ich zasłoną przelazłem przez płot, niezauważony przez nikogo, kto był w domu. Skuliłem się wśród krzaków i pełzłem od jednego do drugiego - świadectwem jest opłakany stan moich spodni w okolicy kolan - aż dotarłem do kępy rododendronów, dokładnie naprzeciw okna pańskiej sypialni. Tam przycupnąłem i czekałem na rozwój wypadków.
Zasłona w oknie pańskiego pokoju nie była opuszczona; widziałem pannę Iks siedzącą przy stole i czytającą. Był kwadrans po dziesiątej, gdy skończyła czytanie, zamknęła okiennice i wyszła.
Słyszałem, jak zamyka drzwi, i byłem absolutnie pewny, że obróciła klucz w zamku.

Jak brzmi imię i nazwisko osoby, którą o drugiej w nocy zobaczył przyczajony narrator?

10.

- Aha. Oto wreszcie prawdziwa roślina. - Zatrzymują się na zakręcie ścieżki; pani Iks pokazuje swoją trzęsącą się laską malutki rododendron, cały obsypany kwiatkami najczystszego różowego koloru. - To ulubiony kwiatek mojego Harry'ego - "Bianchi". Jedyny rododendron, oprócz niektórych białych - zapomniałam ich nazwy, one wszystkie są jakieś takie idiotyczne - który mówi to, co myśli. Jedyny naprawdę różowy spośród wszystkich, jakie tutaj są. Kiedy Harry go dostał, najpierw posadził go wśród pozostałych różowych, a one na jego tle od razu zaczęły się wydawać tak brudne, że wszystkie je powyrywał i otoczył tego "Bianchi" malinowymi. Malinowe już przekwitły, prawda? Przecież to już czerwiec?

Zdaniem tej staruszki, "Bianchi" to jedyny naprawdę różowy rododendron w całych Stanach Zjednoczonych. Skąd pochodził hodowca kwiatów, który wziął z niego trochę sadzonek (a one potem mu wszystkie zmarniały)?

11.

Zamek, o nowoczesnej konstrukcji, na wzór włoski, z dwoma wysuniętymi skrzydłami i trzema podjazdami, wznosił się w dole, tam, gdzie schodziło olbrzymie pole; po polu, między grupkami wielkich drzew, spacerowały krowy; krzewy rododendronów, jaśminów i kalin ukazywały swoje kępki zieleni wzdłuż wijącej się linii piaszczystej drogi.
Pod mostem przepływała rzeka; przez gęstą mgłę można było zauważyć budynki kryte strzechą, rozrzucone po łące, otoczonej z obu stron łagodnymi zalesionymi pagórkami; z tyłu, wśród zieleni, wznosiły się, w dwóch równoległych liniach, wozownie i stajnie, jakie zachowały się z dawnego zniszczonego zamku.

Po wejściu do zamku, z lewej strony można było zobaczyć galerię , której okna wychodziły na ogród. Do jakiej sali prowadziła ta galeria?

12.

Wrócili do pozostałych uczestników ekspedycji. Alfa spokojnie spał. Beta mył pyszczek i łapki w strumieniu. Iksa wszystkim dumnie wyjaśniała, że Beta po raz pierwszy samodzielnie myje sobie pyszczek. Igreka opowiadała Iksie Interesującą Anegdotę, pełną długich słów, takich jak "encyklopedia" i "rododendron", a której Iksa nie słuchała.
"Nie podoba mi się cały ten sposób mycia" narzekał Gamma. "To nowoczesne bezsensowne mycie za uszami. Co o tym sądzisz, Delta?"
"Cóż" powiedział Delta. "Sądzę..."

Dlaczego Delta nie skończył zdania?

13.

Ach! pani - powiedział stary generał, bardzo elegancki, który w 1809 roku śpiewał "Wyruszymy do Syrii!" - nie pójdziemy sami do ogrodu.
- Dobrze - powiedziała Iksa - więc ja dam przykład.
I zwróciwszy się do Igreka powiedziała:
- Panie hrabio, niech pan uczyni mi ten zaszczyt i ofiaruje mi swoje ramię.
Hrabia, słysząc te słowa, nieomal zachwiał się, potem przez chwilę patrzył na Iksę. Była to bardzo krótka chwila, a jednak hrabinie wydawało się, że trwa ona całą wieczność, tyle myśli Igrek włożył w to spojrzenie. Ofiarował hrabinie swoje ramię, ona się oparła o nie, czy też może raczej musnęła je swoją rączką, i oboje zeszli po schodach okolonych rododendronami i kameliami. Za nimi (jak również innymi schodami) z radosnymi okrzykami podążyło jakieś dwadzieścia osób, chcących przejść się po ogrodzie.

Do jakiego pomieszczenia poprowadziła alejką Iksa Igreka?

14.

Tutaj płakały drzewa, płakały złotymi łzami. Usłyszałem stukot padającej na ziemię pomarańczy. Potoczyła się o kilka cali w bok i tak leżała obok tuzina innych.
- O czym myślisz, kochany?
- Tennyson zawsze był moim ulubionym poetą. W Southwood było coś, co przywodziło mi na myśl Tennysona. Może to ten stary kościół, rododendrony, panna Keene i jej robótki.

Wkrótce potem w rozmowie wspominają pewnego specjalistę od płacenia podatku dochodowego. Jak brzmiało nazwisko tego specjalisty?

15.

Igrek długo łaził wśród paproci i dzikich rododendronów, aż w końcu znalazł odpowiednie miejsce. Wezwał do siebie dwóch Tajów i cierpliwie, szczegółowo zaczął im wyjaśniać, co trzeba będzie robić w decydującej chwili. Partyzanci uznali, że plan jest dobry.
Była prawie czwarta po południu. Igrek zakończył przygotowania i teraz obmyślał dalszy plan działań, gdy usłyszał nagle dochodzące z doliny dźwięki muzyki. Spojrzał przez lornetkę.

Gdzie grano i śpiewano oraz z jakiej okazji?

16.

Jane była kiepskim ogrodnikiem, a zaniedbane zarośla rododendronu, hortensji, tui wschodniej, berberysu i bukszpanu wokół domu zagłuszały falę muzyki z okien. Był czas głoszenia wszelakich swobód; w publicznych miejscach grała okropna muzyka, w każdym supermarkecie brzmiały jakieś kawałki w rodzaju pieśni "Satisfaction" i "I Got You, Babe", a kiedy spotykało się dwóch lub trzech nastolatków, to wspominano Woodstock. Lecz nie siła dźwięku, tylko namiętny timbr Jane - często zatrzymywała się na jakichś nutach, ponawiając grę w tym samym tempie i w tej samej tonacji - zwracał uwagę na jej wykonawstwo.

Jak się nazywał wychodzący w tym miasteczku tygodnik?

17.

John Rocha? - parsknęła, przyglądając się sukni Iksa - jesienna kolekcja? Poznaję krój.
Bardzo chciałam wymyślić coś dowcipnego i uszczypliwego, ale do głowy, jak na złość, nic mi nie przychodziło. Dlatego po dosyć długiej, idiotycznej pauzie, krzyknęłam:
- No dobrze, pewnie chcecie jak najszybciej dołączyć do reszty. Było mi bardzo przyjemnie, żeśmy się znowu zobaczyli. Na ra-a-azie!
Postanowiłam wyjść na świeże powietrze i zapalić. Był wspaniały, ciepły wieczór, na niebie było dużo gwiazd, a księżyc miękko srebrzył gęste krzewy rododendronów. Osobiście nie przepadam za rododendronami.

Dlaczego bohaterka nie przepada za rododendronami?

18.

Igrek, włożywszy okulary, zaczął kartkować i czytać dwie książki, które go zajmowały oraz, co było rzeczą jeszcze poważniejszą w jego wieku, niepokoiły. Wrodzona nieśmiałość sprzyjała jego podatności na przesądy. Pierwszą z książek był słynny traktat prezydenta Delancre "O zmienności demonów", drugą - "O diabłach z Vauvert i goblinach z Bievre" Mutora de la Rubaudiere. Ta druga książka interesowała go tym bardziej, że ogród jego leżał na terenach od dawna nawiedzanych przez gobliny. Nadciągający zmierzch barwił niebo jasnymi tonami, a ziemię - ciemnymi. Czytając, Igrek spoglądał znad książki na rośliny, a zwłaszcza na wspaniały rododendron, który był jego pociechą. Już cztery dni panował upał, wiał wiatr, paliło słońce i nie spadła ani jedna kropla deszczu;łodygi się pochyliły, pączki opuściły, liście się zwiesiły - potrzebne było podlanie roślin; zwłaszcza szczególnie żałośnie wyglądał rododendron.

Jak brzmiało nazwisko Igreka?

19.

Pod samochodem leżał godzinę, jego plecy zwilgotniały od rosy, jaka opadła na trawę. Wyjął po kolei wszystkie rurki z elementami karabinu snajperskiego, które jechały w ramie "Alfy romeo" sześćdziesiąt godzin, i włożył je do walizki z odzieżą staruszka-Francuza. Jeszcze raz obejrzał samochód, aby przekonać się, że nie zostawił w nim niczego niepotrzebnie, usiadł za kierownicą, włączył silnik i z pełną prędkością wjechał w zarośla dzikich rododendronów.
Jeszcze godzinę nożycami do cięcia metalu ścinał gałązki rosnących w pobliżu krzewów i układał je na ziemi przed tylnym zderzakiem "Alfy", aż całkowicie zasłonił dziurę, jaką zrobił samochód w zaroślach.
Końce krawata zawiązał wokół rączek dwóch walizek i powiesił je sobie na ramieniu, tak że jedna była na piersi, a druga na plecach. Chwycił trzecią walizkę wraz z torbą podróżną i ruszył z powrotem ku szosie.

Na szosie wkrótce ukazał się traktor, ciągnący przyczepę z sianem. O której było to godzinie (dokładnie)?

20.

Zamknął oczy i skoncentrował się na zapachach, dobiegających do niego z budynku. Były tu zapachy beczek octu i wina, potem setki ciężkich zapachów magazynu, potem zapachy bogactwa, przenikające przez ściany, jak opary złotego potu, i wreszcie zapachy ogrodu, znajdującego się prawdopodobnie na tyłach domu. Niełatwo było wychwycić te delikatne zapachy ogrodu, gdyż one jedynie cieniutkimi strużkami przeciekały przez dach domu w dół, w stronę ulicy. Iks poczuł magnolię, hiacynty, morwę i rododendron...- ale wyglądało na to, że było tam jeszcze coś, jakaś zabójczo piękna woń. Nigdy w życiu - no, może jeden tylko raz w życiu wdychał tak wyszukany aromat.

W którym miesiącu i roku wdychał on niegdyś ten aromat?

21.

Na drodze rozległy się głosy - z przechadzki na cypel wracało dwóch mężczyzn, trochę znanych Iksowi i Igrekowi. Iks zawołał w ich kierunku. Zatrzymali się. Wszyscy czterej stanęli przy bramie i wymienili parę słów. Potem Iks pożegnał się z gospodarzem i w towarzystwie obu mężczyzn poszedł drogą.
Udało się! Idiota Igrek połknął haczyk!
Iks usłyszał, jak kapitan wszedł do domu, znalazł się w hallu i zamknął za sobą drzwi. Nieomal krzycząc z radości, Iks żwawo zszedł w dół pagórka wraz ze swoimi nowymi znajomymi. Sama opatrzność w ostatniej chwili posłała ich tutaj.
Przy bramie "XXXXXXX" Iks pożegnał towarzyszy, wszedł do ogrodu i, pogwizdując, skierował się aleją ku domowi. Ale gdy znalazł się na wysokości krzaków rododendronów, rosnących w ciemnym kącie, na jego głowę spadło coś ciężkiego. Upadł na twarz i zapadł w ciemność.

Co niespodziewanie odkrył Iks w łazience Igreka, gdy pośliznął się na mydle i kopnął wannę?

22.

- Mam nadzieję, że pan wie, na co pan się zdecydował, herr Ypsylon. Mimo wszystko nie rozumiem, po co pan, reporter, staje się przestępcą.
- Niech się pan nie przejmuje, panie Igrek. Potrzebne mi są tylko dokumenty z sejfu. Wezmę je, a pan - wszystkie cenne rzeczy, jakie pan znajdzie. O'kay?
- No dobrze. Zaczynajmy jak najszybciej.
- I ostatnia sprawa. W domu jest pokojówka - powiedział Ypsylon.
- Ale pan powiedział, że dom jest pusty! - zaprotestował Igrek. - Jeśli ona zejdzie w dół, to ja się zmywam. Na mokrą robotę nie idę.
- Poczekamy do drugiej w nocy. Do tego czasu ona uśnie.
Podeszli pod dom Iksa, obejrzeli się i skoczyli za furtkę; poszli po trawie wzdłuż ścieżki, żeby żwir nie zazgrzytał. Potem schowali się za krzakami rododendronu pod oknem gabinetu.

Jak miał na nazwisko Iks, a jak Igrek?

23.

Brutal z czerwonym nosem węszył wszędzie! I mówił "trzeba"! Gdzie papiery? To co napisał?
Przyniosła mu papiery, to co on napisał, to co ona zapisała dla niego. Wyrzuciła wszystko na kanapę. Patrzyli na nie razem. Diagramy, rysunki, mali mężczyźni i kobiety wymachujący pałeczkami, ze skrzydłami - czy to były skrzydła? - na plecach; koła obrysowane wokół szylingów i sześciopensówek - słońca i gwiazdy; zygzakowate przepaście ze wspinającymi się alpinistami związanymi razem liną, jak noże i widelce; skrawki morza z twarzyczkami śmiejącymi się jak gdyby pośród fal; mapa świata. Spal je! - krzyczał. I teraz jego zapiski; jak umarli śpiewają za krzakami rododendronów; ody do Czasu; rozmowy z Szekspirem; Evans, Evans, Evans - jego przesłania ze świata umarłych; nie ścinać drzew; powiedzieć Premierowi. Powszechna miłość: sens świata. Spal je! krzyknął.

Kto wkrótce potem przyszedł do nich z wizytą?

24.

Większość posągów miała miecze. Posągi były obrośnięte bluszczem od stóp do głów.
Iks zdał sobie sprawę, iż było tak wcale nie z tej przyczyny, że właściciel był zbyt biedny, żeby cokolwiek z tym zrobić, ale raczej uważał on, że jest dużo o wiele ważniejszych spraw niż przodkowie - co było dosyć niezwykłym punktem widzenia u arystokraty.
Właściciel uważał też, że jest dużo o wiele ważniejszych spraw niż porządny remont. Gdy Iks zadzwonił do drzwi tego całkiem przyjemnego starego domu, stojącego w zaroślach kwitnącego rododendronu, z fasady budynku posypały się kawałki tynku.
Zresztą było to jedyne, co można było w tym momencie zauważyć, nie licząc tego, że gdzieś na tyłach domu rozległo się wycie.

Przy jakiej ulicy stał ten dom?

25.

Ypsylon nosił jej jajka i masło z XXXXXX. Moim zdaniem, ona z nas wszystkich tylko Ypsylona darzy sympatią. Podziękowała mu i powiedziała, że zawsze dla niej jest dobry.
- Są ludzie - powiedział Igrek - do których czuje się wielką sympatię, bardzo się im współczuje, ludzie, którzy muszą nieść zbyt wielki ciężar. Bardzo mi żal tej R. C. Gdybym mógł, pomógłbym jej. Nawet teraz, gdyby zgodziła się mnie wysłuchać...
Z nagłą stanowczością wstał.
- Mademoiselle, niech pani posłucha - powiedział - chodźmy do YYYYYYYYY.
- Pan chce, żebym poszła z panem?
- Jeśli pani zechce być tak wielkoduszna i uczynna.
Iksa krzyknęła:
- Tak, jestem gotowa. Oczywiście, że gotowa!
Mniej więcej po pięciu minutach podchodzili już do YYYYYYYYY. Aleja podjazdowa wiła się po pochyłości między starannie podstrzyżonymi kępami rododendronów.

Jak się nazywają te dwie osoby idące aleją, czyli Iksa i Igrek?

26.

Wkrótce śniadanie było zjedzone.
- No, teraz mi pora do domu, sir - powiedziała wstając.
- A jak pani się nazywa? - zapytał, kiedy szli aleją i domu już nie było widać.
- W Omedze nazywają mnie Iksa Y1.
- I pani mówi, że pani rodzice stracili konia?
- Ja go zabiłam! - odpowiedziała, i oczy jej napełniły się łzami, gdy opowiadała o śmierci Księcia. - Nie wiem, jak teraz pomóc ojcu.
- Trzeba pomyśleć, czy ja nie mogę coś dla pani zrobić. Moja matka powinna znaleźć dla pani pracę. Ale, Ikso, żadnych głupot z "Y2". Tylko Y1. To jest całkiem inne nazwisko.
- Lepszego nie chcę, sir - odpowiedziała z godnością.
Na sekundę, tylko na sekundę, gdy podeszli do zakrętu alei, zakrytego wśród wysokich rododendronów i laurów, a z daleka jeszcze nie pokazała się stróżówka, on nachylił się ku niej, jak gdyby...

Jak naprawdę nazywała się miejscowość Omega?

27.

Inni zjedli obiad, a ja musiałem żałośnie głodować. Ponieważ zaś w tym czasie jeszcze nigdy nie dostawałem na obiad surowego jęczmienia, więc zacząłem się rozglądać, czy nie znajdzie się coś bardziej jadalnego. Nagle widzę ogród; w nim było dużo pięknych warzyw, a za nimi widoczne były róże. Cichutko, żeby nie usłyszeli mnie jedzący wewnątrz domu obiad, wszedłem do ogrodu, częściowo po to, by najeść się surowych warzyw, a częściowo z powodu róż, gdyż uważałem, że znów stanę się człowiekiem, gdy zjem te kwiaty. Wszedłszy do ogrodu, napełniłem sobie brzuch rzepą, pietruszką, sałatą - wszystkim tym, co ludzie jedzą na surowo; ale te róże to nie były prawdziwe róże, tylko te, które kwitną na dzikim laurze - ludzie nazywają go rododendron - kiepska strawa dla każdego osła lub też konia: mówią, że po zjedzeniu natychmiast się umiera.

Jakie przykre zdarzenie przytrafiło się w tym momencie bohaterowi?

28.

Wyszli przez oszklone drzwi do ogrodu, a za nimi, jak cień, wyszedł agent. Było tu całkiem ciepło i bardzo wilgotno. Leniwie brzęczały pszczoły. Za kamieniami ciągnęły się krzewy hortensji, forsycji i rododendronów. Ani na sekundę nie milknąc, kończyły swoją niekończącą się pracę kosiarki do trawy. Iks zwrócił się do słońca, a wyraz zadowolenia na jego twarzy był jak najbardziej prawdziwy.
- Jak pan się czuje, Iks? - zapytał Igrek.
- Wspaniale. Wspaniale.
- Wie pan, jak długo pan tu jest? Prawie pół roku - powiedział Igrek tonem lekkiego zdziwienia - jak to czas leci, gdy się żyje tak przyjemnie.
Skręcili w prawo po żwirowej dróżce. W nieruchomym powietrzu czuło się zmieszany aromat wiciokrzewu i lauru. Wzdłuż brzegu, niedaleko domku, po tamtej stronie stawu, lekkim galopem biegły dwa konie.
- Długo - powiedział Iks.
_ Tak długo - uśmiechnął się Igrek. - Doszliśmy do wniosku, Iks, że pańska siła... maleje. Zresztą sam pan wie - rezultaty testów są niezadowalające.
- To te tabletki - z wyrzutem powiedział Iks. - Co mogę zrobić, gdy mam taki mętlik w głowie.
Igrek zakaszlał, lecz postanowił nie przypominać mu o tym, że gdy przeprowadzane były pierwsze trzy serie testów - a były one równie niezadowalające - to nawet jeszcze nie było wtedy mowy o narkotykach.

Jak się nazywa Iks, a jak Igrek?

29.

Na wszelki wypadek spojrzałam na stół i naokoło, a tam była ta jej karteczka. "Całą odzież oddajcie Iksie". Pobiegłam do wszystkich, powiedziałam, znajdźcie Igrekę. Wszyscy szukaliśmy jej wszędzie, zaczynając od domu, a kończąc na pobliskim lesie. Pięć godzin minęło, zanim ją znaleźliśmy. Nawet mocny sznur przygotowała sobie już dawno.
Iksa głęboko westchnęła i bezsilną ręką pogładziła kota po głowie.
- Może herbaty? - zapytałem.
- Tak, dziękuję - odpowiedziała. Zagotowałem w czajniku wodę, zaparzyłem herbatę i wyniosłem na werandę.
Zbliżał się zachód słońca, promienie słoneczne już nie były tak jasne, cienie drzew były już bardzo blisko nas. Piłem herbatę, patrząc na niezrozumiałą chaotyczność podwórza, obsadzonego liliami, rododendronami i berberysami, jak gdyby ktoś sadził różne rośliny, jakie tylko przyszły mu do głowy.

Bohaterka zaraz potem mówi, że marzy o pewnej potrawie, której nie próbowała od kilku lat. Jak się nazywa ta japońska potrawa?

30.

W ogrodach rosły magnolie, dęby i rododendrony. Winorośl wspinała się po słupkach na werandach, gęsto oplatała altanki. Wyobrażałam sobie ciemnawe salony pod ślepymi oknami, wypłowiałe wschodnie dywany, stare meble, rzeźbione sufity, cacuszka, zajmujące każdy cal wolnej powierzchni. Nie chciałabym tutaj mieszkać. W takich domach zaczynam odczuwać klaustrofobię - tak samo jak na widok fikusów lub mchu luizjańskiego, przypominającego gigantyczną gęstą pajęczynę.
Iksa mieszkała w dosyć skromnym domu z cegły. Znajdował się on dokładnie w odległości 5,8 mili od domu Igreki. W promieniach zachodzącego słońca łupkowy dach tak błyszczał, że wyglądał jak ołowiany.

W którym - dokładnie - miejscu zabójca dostał się do wnętrza domu?

31.

Iks powoli szedł przez Hyde Park i myślał o łabędziach, przygotowujących się do nocy na swojej wysepce, o mówcach, którzy znów pojawią się tu w niedzielę, i o obsłudze zenitówek, przygotowującej herbatę i odpoczywającej po nalocie niemieckich samolotów. Przypomniał sobie, jak wyrażał się o obsłudze londyńskich zenitówek pewien irlandzki kapitan, który przyjechał na urlop z Dover, gdzie jego bateria zestrzeliła czterdzieści samolotów wroga.
- Oni nie zestrzelili ani jednego - lekko grasejując, pogardliwie mówił Irlandczyk. - Dziwne, że Londyn do tej pory jeszcze nie jest całkiem zniszczony. Są tak pochłonięci zasadzaniem rododendronów wokół stanowisk ogniowych i tak pilnie pucują lufy swoich dział, starając się wywrzeć dobre wrażenie na pannie Churchill, gdy przypadkiem przejeżdża w pobliżu, że całkiem oduczyli się strzelania.

Jak miał na imię Iks?

32.

Dookoła omegi rozrosła się puszcza, las nieprzebyty wyrósł w jednej chwili, o węgieł ocierały się żubry, miesiące mijały, nosorożec włochaty, który odłączył się od stada, wszedł z rykiem, rozwalając drzwi spróchniałe - ale przepadł bez śladu, gdy tylko lewarek rogiem uderzył; i już nie było dębowej puszczy, tylko na bagnach tu i ówdzie nagozalążkowe paprotniki oraz rododendrony, co wyglądało na epokę karbonu: ani ludzkich siedzib nie było, ani omegi samej, tylko punkt osobliwy - a powietrze nad nim drżało.
Iks wyłączył projektor, przewody pościągał, zaś król w milczeniu usiadł na tronie; było jednakowoż widoczne, że ta projekcja nie nastroiła go optymistycznie. Igrek rzekł:
- Powiem krótko. Wasza Królewska Mość zobaczył typowy proces. Intryga - taka lub inna - zawsze zmierza do podobnego finału. Działania przeciwników zawsze - na coraz krótszym promieniu - zbiegają w kierunku centrum; centrum tym jest punkt osobliwy, czyli miejsce, z którego można zawiadywać biegiem czasu. Jeżeli pojedyncza omega ma duży zasięg (a więc omeg na planecie jest mało), to i ośrodków walki też będzie mało.

Jak naprawdę nazywało się urządzenie, które w powyższym tekście nazwałem "omegą"?

33.

Zajechali przed dom dwupiętrowy, który udawał pałac zbudowany we florenckim stylu. Dom ten stał w ogrodzie przy bocznej ulicy; od ulicy był odgrodzony pokrytą bluszczem żelazną kratą. Ostrza sztachet były złocone; na słupach stały majolikowe niebieskie wazony, różowiące się krzewami kwitnących azalii (specjalnie je tam poustawiano na dzisiejszą uroczystość u Igreków).
Fabryki akcyjnego towarzystwa Iks i Igrek stały za ogrodem jak olbrzymia czerwona ściana, która błyszczała w słońcu mnóstwem okien.
Stangret objechał klomb obsadzony krzewami i kwiatami oranżeryjnymi. Wjechał pod kolumnowy podjazd, mający słupy oplecione bluszczem. Na słupach tych wspierał się taras, obwiedziony drewnianą balustradą, która była pomalowana na marmur.
Długi przedsionek był wyłożony czerwonym dywanem, a na środku stał wielki klomb kwitnących rododendronów. Na pierwsze piętro z przedsionka prowadziły szerokie schody. Były one wyłożone czerwonym dywanem oraz ubrane podwójnym rzędem azalii obsypanych kwiatami. Te białe kwiaty wyglądały jak śnieg na tle ścian obitych ciemnoczerwonym adamaszkiem.
Elektryczne oświetlenie dawało odblaski w wielkich lustrach przedpokoju.

Jak naprawdę nazywało się towarzystwo akcyjne "Iks i Igrek"?

34.

Tego wieczoru, rozpaliwszy ogień, usiadłam przy kominku i zaczęłam jeść zupę jarzynową. Na dworze wciąż jeszcze padał mokry śnieg z deszczem. Zgasiłam światło i rozsunęłam zasłony na szklanych drzwiach. Trawa była pobielała z mrozu, liście rododendronu zwinęły się, drzewa stały nagie w świetle księżyca.
Tego dnia czułam się wykończona, jak gdyby jakaś chciwa nienasycona ciemna siła wyssała ze mnie wszystkie soki życiowe. Czułam na sobie wszystko przenikające palce więziennej strażniczki Helen oraz stęchłe powietrze komór, w których niedawno siedzieli bezlitośni, źli ludzie. Przypomniałam sobie, jak w czasie corocznych obrad Amerykańskiej Akademii Medycyny Sądowej przeglądałam, trzymając pod światło, slajdy w barze pewnego hotelu w Nowym Orleanie. Wtedy jeszcze nie było wykryte zabójstwo Iksy; było jakoś tak strasznie rozważać to, co z nią zrobili - gdy wszyscy wokół głośno i wesoło świętowali TłustY Wtorek.

Jak brzmiało imię i nazwisko Iksy?

35.

Dom Igreka - duży, szary, w stylu kolonialnym - stał w głębi; od ulicy oddzielała go łączka, obsadzona rododendronami. W dole paliło się światło. Z pewnością Igrek jeszcze nie wyszedł. Koło domu Iks zobaczył dwa samochody. Iks przyhamował.
Na końcu alei podjazdowej coś niewyraźnie błyszczało. Przyjrzał się dokładniej i zobaczył trzeci samochód - a Igrekowie mieli tylko dwa.
Znowu spojrzał na samochody przed domem. Samochód policji z Carlyle. Policja z Carlyle w domu Igreka!
Osobista armia Nemroda u Igreka!
A może: osobista armia Nemroda - u Nemroda?

Jakie nazwisko nosił Igrek?

Wyświetleń: 8094
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 28
Użytkownik: Szaraczek 29.07.2007 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Podziwiam! Napracowałeś się Sherlocku mocno, żeby wynaleźć aż 35 fragmentów książek z rododendronami w roli głównej, poprzerabiać i dodać pytania pomocnicze. Gratuluję pomysłu! Ciężka sprawa będzie z tym konkursem, bo na razie odkryłam jednego dusiołka, drugiego znam tylko rodzica i nazwisko Iksy, a trzeciego czytałam, kojarzę, tylko jeszcze nie mogę wpaść, w którym kościele dzwoni. :D
Nie mam ani jednego e-booka, więc może coś mi się uda więcej odkryć. Pozdrowionka! :)
Użytkownik: Raptusiewicz 30.07.2007 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Trudny!:) Muszę się wczytać, chyba poznałam jeden:)
Użytkownik: Cirilla 01.08.2007 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudny!:) Muszę się wczyt... | Raptusiewicz
Trudny! Ale spróbuję powalczyć... ;-)
Użytkownik: Czajka 01.08.2007 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
To może ja najpierw się ucieszę konkursem, zanim się załamię jego trudnością. :)))

Dzięki, dzięki, już myślałam, że nikt sie nie ulituje nad nami, biednymi nałogowcami i konkursomaniakami.
Użytkownik: Szaraczek 03.08.2007 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Jakoś tu pustawo na forum konkursowym! Czyżby wszystkich załamały konkursowe rododendrony? A może to tylko wakacje? Rododendrony łatwe nie są, ale nigdy nie jest łatwo. :D
Jeśli policzyć wszystkie zgłoszenia, po skrupulatnym podsumowaniu wychodzi, że uczestników konkursu pocieszenia nr 2 jest 4 (ze mną włącznie). Może by tak - aby tradycji stało się zadość - zorganizować kwadrat o wierzchołkach mataczących? Może forum się ożywi i przybędą siły wsparcia? :) :)

Na razie - zupełnym przypadkiem - natrafiłam na pewien kontrfragment dla Sherlocka:

"Spośród rododendronów, niczym jakieś osobliwe bóstwo, wyłonił się gospodarz ogrodu. Iks spojrzał w oczy o barwie fiołków i wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Tym razem szaman z S. miał na sobie lekką płócienną marynarkę i szerokie spodnie. Brzęczącą kurtkę nosił widocznie tylko w delegacji. Szare, długie włosy splótł w schludny warkocz."

Użytkownik: Sherlock 03.08.2007 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś tu pustawo na forum... | Szaraczek
A może to napisał Alfred Szklarski?
Użytkownik: Szaraczek 03.08.2007 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A może to napisał Alfred ... | Sherlock
Niestety nie, ale też rodzic rodzimy. :)
Użytkownik: Cirilla 05.08.2007 08:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś tu pustawo na forum... | Szaraczek
Ehhh! Bo też to forum - jak u mnie w pracy kiedyś było :-P (w każdym razie objawy te same = martwica)... A może czas na wymianę - hmmm - informacji?! ;-)
Użytkownik: Szaraczek 05.08.2007 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ehhh! Bo też to forum - j... | Cirilla
No właśnie, ową wymianę informacji proponowałam już 2 dni temu, ale wychodziło na to, iż nikt nie jest zainteresowany. To może, droga Cirillo, damy dobry przykład i zapoczątkujemy dobre,stare tradycje mataczące?
A jak może zaczniemy, to się uczestnicy ożywią??? :D Co Ty na to?
Ja mam potwierdzone: 5, 12-14, 16, 18-20, 23, 27, 30, 33-35. Niepotwierdzone jeszcze (lub nie wysłane, co = niepotwierdzone): 1,2,6,26,28,31.
Męczy mnie 3i4,9 i 15 - wydaje mi się, że to czytałam/kojarzę/pamiętam, ale na razie Empik nie potwierdza moich przypuszczeń.. :(
Użytkownik: emkawu 05.08.2007 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, ową wymianę i... | Szaraczek
Konkursowicze! Nie traćmy ducha!
Ja co prawda zgadłam tylko cztery ;-) (4, 12, 20, 27) ale nie tracę nadziei.
Użytkownik: Cirilla 05.08.2007 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, ową wymianę i... | Szaraczek
:D Ja mam potwierdzone 5, 9, 12, 15, 19, 29, 30, 32, 34.
9 mam rodzica - tematycznie jest bliski memu sercu ;)) a z 15 jest przegwizdane: poniekąd również mi bliski, ale w sensie historyczno - geograficznym. :)
Użytkownik: Szaraczek 05.08.2007 16:29 napisał(a):
Odpowiedź na: :D Ja mam potwierdzone 5,... | Cirilla
Na dobry początek proponuję co następuje:

1. Kojarzy się ze specyficznym sposobem podróżowania
5. rozpoznałam ten kawałek po... samym fragmencie, który
skojarzył mi się z pewnym nie tak dawnym konkursem. :)
Kawałki 19 i 31 (a nawet 27) kojarzą się zoologicznie.
23. Nie ma co się bać tego dusiołka

16,18,19,20,22 i 33 posiadają bardzo znane wizualizacje.
22. skojarzyłam tylko po wizualizacji -a najbardziej po kwestii
podziału "łupów".
Namierzyłam 2 rodziców, którzy spłodzili po 2 dusiołki konkursowe.
Rodzic 33 bardzo ceniony za twórczość, choć nie specjalnie lubiany w szkole. Ja osobiście nie przebrnęłam przez jego dusiołka.
Użytkownik: Jean89 05.08.2007 08:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Oj, trudny, trudny... Być może wiem dwa, ale pewności nie mam ;) Chyba muszę się jeszcze raz bliżej temu wszystkiemu przyjrzeć ;)
Użytkownik: krasnal 09.08.2007 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Ech, dużo tego do czytania - to ja najpierw zjem obiad, a potem się zabiorę;) Ale strasznie ciekawa jestem tych rododendronów:)
Użytkownik: Szaraczek 09.08.2007 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Leopold Staff Wieczór ... | Sherlock
Drogi, Sherlocku!
Przypadkiem znalazłam parę rododendronów w kilku książkach i żeby konkursowej tradycji stało się zadość zamieszczam je poniżej. Jako numero uno dusiołek, z którym już się zmagasz.
Myślę, że nie zakłóci to pracy konkursowiczom, ponieważ chyba panuje tu przerwa wakacyjna.. :)

I.
"Spośród rododendronów, niczym jakieś osobliwe bóstwo, wyłonił
się gospodarz ogrodu. Iks spojrzał w oczy o barwie fiołków i
wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Tym razem szaman z S. miał na sobie lekką płócienną marynarkę i szerokie spodnie. Brzęczącą kurtkę nosił widocznie tylko w delegacji. Szare, długie włosy splótł w schludny warkocz."

II.
"O świcie stanął u stóp gór, oddzielających go od XXXX. Dolne ich partie porośnięte były krzewami rododendronu, ponad nimi widniały jednak prawie pionowe ściany, utworzone z licznych skał, poprzerastanych żyłami czystego złota. Wysoko nad turniami krążyły orły o piórach ubarwionych pierwszymi promieniami niewidocznego jeszcze słońca.
O tym, że będzie zmuszony do pokonania gór, wiedział Iks od Igreka, nie przypuszczał jednak, że napotka na tak przerażający mur gładkich skał."

III.
"Iksa nie zdziwiło ponad miarę, że Igrek wybierał się odwiedzić człowieka, którego nigdy przedtem nie widział, po czym doszli do wniosku, że wygodniej będzie, o ile, i tak dalej. Przy kontuarze jakaś dama z niesłychanym zapałem opisywała zachód słońca w N., gdzie sądząc z toku opowiadania mieszkała jej córka. Iks i Igrek z uwagą wysłuchali słów w rodzaju: słońce, wietrzyk, trawnik, księżyc, kawki, pokój, kulawa, Bóg, sześć tysięcy pięćset franków, mgła, rododendrony, starość, twoja ciotka, niebieskie, aby nie zapomniała, doniczki."

IV.
"K. stał na grzbiecie wzgórza poniżej skarpy. Był to wielki dom z bielonymi ścianami, pokrytym strzechą dachem i holenderskimi okiennicami. Przed nim rozciągały się opadające tarasami trawniki okolone grządkami azalii i niebieskich rododendronów. G. zatrzymał się przy dwóch dużych wybiegach dla klaczy i przyglądał się źrebakom ssącym matki.
Następnie pokuśtykał wzdłuż płotu do mniejszego wygonu, okolonego dziewięciostopowymi palami osłoniętymi płótnem, w którym trzymał rozpłodowego ogiera."

Miłej zabawy: :D :D
Użytkownik: Sherlock 10.08.2007 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi, Sherlocku! Przypa... | Szaraczek
A może jedynkę napisała Anna Kańtoch?
Użytkownik: Szaraczek 10.08.2007 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A może jedynkę napisała A... | Sherlock
To zdecydowanie nie to imię. Imię mamusi kontrdusiołka I może wyśpiewać każde dziecko (dotyczy to także dzieci w moim, i Twoim wieku, moi rodzice też to potrafią!). Bohater w poszukiwaniu m.in. pewnego drzewa wybiera się aż na koniec świata. Ha, tylko którego świata? Powieść jest wręcz nie z tego świata. :)
Użytkownik: Sherlock 12.08.2007 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi, Sherlocku! Przypa... | Szaraczek
Fragment trzeci w oryginale wygląda tak:
A Etienne no le parecía excesivamente raro que Oliveira fuese a visitar a un tipo que no conocía, estuvieron de acuerdo en que resultaba más cómodo, etcétera. En el mostrador una señora hacía una vehemente descripción del atardecer en Nantes, donde
según dijo vivía su hija. Etienne y Oliveira escuchaban atentamente palabras tales como sol, brisa, césped, luna, urracas, paz, la renga, Dios, seis mil quinientos francos, la niebla, rododendros, vejez, tu tía, celeste, ojalá no se olvide, macetas.

(Julio Cortazar "Gra w klasy")
Użytkownik: Szaraczek 13.08.2007 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Fragment trzeci w orygina... | Sherlock
Magnífico!!! :D :D
Użytkownik: Sherlock 12.08.2007 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi, Sherlocku! Przypa... | Szaraczek
A może Dorota Terakowska napisała "jedynkę"?
Użytkownik: Szaraczek 13.08.2007 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A może Dorota Terakowska ... | Sherlock
Niestety też nie! Jedynka wyszła mi rzeczywiście trudna. Postaram się jeszcze troszkę bliżej naprowadzić. Bajkowo imię Dorotki (jak na przykład Terakowskiej) kojarzy się z krainą Oz - ale to nie ta bajka. A z którą bajką kojarzy Ci się "małe co nie co"? Mam na myśli jego producenta/ów, a nie konsumenta/ów. Nie szukaj na końcu świata.. :)

II. też jest bliskie. I bajkowe. Jeden z bohaterów jest wręcz pomnikowy i taki krakowski.

IV. Dusiołek burzowy. :)
Użytkownik: Sherlock 14.08.2007 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi, Sherlocku! Przypa... | Szaraczek
Strzelam:
II - Stanisław Pagaczewski "Porwanie Baltazara Gąbki"
IV - Wilbur Smith "Odgłos gromu"
Użytkownik: Szaraczek 14.08.2007 20:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Strzelam: II - Stanisław... | Sherlock
IV. Wyśmienicie!! :) :)

II. Tatuś jak najbardziej, ale tytuł nie ten. Seria zgodna.

I. Nazwisko rodzica malarskopochodne. :)
Użytkownik: Szaraczek 15.08.2007 13:33 napisał(a):
Odpowiedź na: IV. Wyśmienicie!! :) :) ... | Szaraczek
Ponieważ, Sherlocku, ogłosiłeś już rozwiązanie, to może rzucę jeszcze jakąś podpowiedź, żebyś bez problemu i ty zakończył kontrkonkurs:

I. Sprawdź "Turdus merula", a znajdziesz początek nazwiska mamusi. :)

II. Pierwsze wydanie: 1975. :)
Użytkownik: Sherlock 15.08.2007 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponieważ, Sherlocku, ogło... | Szaraczek
Próbuję:

I. Maja Lidia Kossakowska "Siewca Wiatru"
II. Stanisław Pagaczewski "Misja profesora Gąbki"
Użytkownik: Szaraczek 15.08.2007 16:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Próbuję: I. Maja Lidia... | Sherlock
Sherlocku, jestem szczęśliwa, że wpadłeś na dobry trop. Mamusia I trafiona w "10". Dusiołek niestety nie ten. W podpowiedziach pisałam, że gdzie szedł bohater w poszukiwaniu drzewa? Na...
Nota bene można powiedzieć, że pierwsze słowa tytułu I i II mają w pewnym sensie wspólny mianownik. Książka I jest 2-tomowa.

II. trafione, zatopione! :D Gratuluję! :)
Użytkownik: Sherlock 15.08.2007 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Sherlocku, jestem szczęśl... | Szaraczek
Jeśli nie "Siewca Wiatru" to:
I "Zakon Krańca Świata"
Użytkownik: Szaraczek 15.08.2007 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli nie "Siewca Wi... | Sherlock
BRAAAAAWOOOO!!!!! Naturalnie zgadłeś! Nie może być inaczej! :D
Gratuluję serdecznie prawidłowego odgadnięcia wszystkich kontrdusiołków!!

Fanfary na cześć organizatora konkursu pocieszenia nr 2.. :) :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: