Dodany: 08.04.2012 00:31|Autor: erkagie

Recenzja nagrodzona!

Książka: Lato
Coetzee John Maxwell

Mylące pozory noblisty


Coetzee namieszał. Ponownie. Cykl, który zapowiadał się na autobiografię noblisty, okazał się żartem lub, jak kto woli, kolejną grą pisarza z czytelnikiem. Ci, który dobrze poznali jego twórczość, nie powinni być jednak zanadto zaskoczeni. W końcu mało jest twórców tak enigmatycznych (pod znakiem zapytania stało nawet pojawienie się Coetzeego na ceremonii noblowskiej), o których powszechnie znana biografia nie mówi praktycznie nic i jedynym źródłem domniemań jest właśnie ich proza.

Nie będę ukrywał, że gdy ukazał się pierwszy tom, „Chłopięce lata”, byłem nieco zdziwiony. Oto on, człowiek-zagadka, uzewnętrznia się dosłownie – pisze autobiografię. Tuż po ukazaniu się jej w Polsce, spijałem każde słowo - może chcąc lepiej zrozumieć jego twórczość, a może ze zwykłej, przyziemnej ciekawości. Książka okazała się poprawna. Idealnie wpasowała się w formę Coetzeego, poniekąd nawet stanowiła prawdopodobne wyjaśnienie jego sposobu widzenia świata, jednak nie zaskoczyła. Na dobrą sprawę, była nieco przewidywalna. Niedługo potem wyszła „Młodość” – tom drugi. Zdecydowanie bardziej w jego stylu. Zagłębił się tu w psychikę bohatera (wciąż pokazywanego jako on sam), ujawnił każdy jej fragment, bez względu na wyraźnie intymny charakter wyznań. Ponownie, perfekcyjnie wręcz układała się w obraz Coetzeego, który poznawać można było już z książek wcześniejszych. Przyszedł czas na „Lato” – wielki finał, kodę, która miała bez reszty odsłonić pisarza i zwieńczyć dzieło.

Klops. Ciekawskich nie zaspokoił, wielbicieli skonsternował. W mistrzowskim stylu, do którego zdążył zresztą nas przyzwyczaić.

Po lekturze „Lata” możliwość interpretacji trylogii zdecydowanie się zawęża. Choć jestem zwolennikiem teorii dzieła otwartego, nie uważam, że istnieje wiele dróg rozsądnego zrozumienia przyczyn takiej właśnie autokreacji Coetzeego. Ja widzę wyłącznie jedną. Faktycznie poszerzył swoje granice, lecz ich nie przekroczył.

To przekonania, idee Johna stanowią autobiografię. Coetzee nie mógł przecież odbiec aż tak bardzo od swoich bohaterów, których nie opisuje poprzez ich życie dosłowne, a jedynie, a właściwie aż, poprzez myśli. Tym sposobem kształtuje się obraz noblisty, który w „Lecie” wspiął się na wyżyny samokrytyki. Jego John okazuje się naprawdę tym człowiekiem, którego opisują wszyscy rozmówcy - nieprzystosowanym do życia gburem jest dla innych i tak też widzi siebie: jako persona non grata. To wszystko wpływa na postrzeganie już nie tylko własnej osoby, ale też własnej twórczości. Mając na uwadze „Młodość”, gdzie nie udało mu się odnaleźć niczego, co byłoby w jego mniemaniu ponadczasowe, niczego, czego ostatecznie nie nazwałby miałkim, nie mógł inaczej widzieć samego siebie, a w związku z tym i swoich powieści.

Patrząc przez pryzmat całego cyklu, Coetzee stworzył historię zdecydowanie przerysowaną, ale idealnie wieńczącą to, co przekazywał w poprzednich dwóch książkach. Chciał ukazać nie swoją biografię jako taką, z dokładnym opisaniem każdego wydarzenia. John jest obrazem jego myśli i interpretacji rzeczywistości. Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że gdyby stworzył klasyczną autobiografię, byłby to wręcz pornograficzny obraz jego osoby. Jak już wspomniałem, do tej pory Coetzee strzegł najbardziej nie swoich myśli, a swojego życia prywatnego. Jego odsłonięcie byłoby po prostu nie do strawienia nie tylko dla niego, ale i dla czytelników.

Czy więc ci, którzy poznali już choć trochę jego twórczość, a w gruncie rzeczy chcieli zaspokoić swoją ciekawość, mogą być mimo to zadowoleni? Oto wszak Coetzee w swojej quasi-biograficznej trylogii mówi wreszcie wprost. Czy aby na pewno? Wciąż pozostaje pytanie, czy jednak nie jest to znów tylko kreacja, biograficzna fikcja totalna. Możemy się tylko domyślać, na ile wynika z prawdziwych odczuć Coetzeego, a na ile z jego niebanalnego umysłu. Nasuwa się więc wniosek, że Coetzee wyraźnie wskazuje odbiorcom, co powinno być wyłącznym obiektem ich zainteresowań. To proza pisarza, a nie on sam jako człowiek, ma stanowić jedyne źródło informacji. To ona jest realnym towarem, który zostaje nam - czytelnikom - dany. Zabiera głos w sprawie roli autobiografii – jej sensu i znaczenia. I, co oczywiste, nie pozostawia w tej kwestii żadnych złudzeń.

Tak oto szara eminencja literackiego świata nie ujawniła się w sensie dosłownym, a jedynie odsłoniła ukradkiem pewną nieokreśloną część siebie, pozostawiając ogromne pole dla domysłów, przypuszczeń. I chyba tylko takiego - moim zdaniem, genialnego - (auto)portretu można się było po nim spodziewać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4135
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: first-pepe 24.04.2012 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Coetzee namieszał. Ponown... | erkagie
Są pozory nie mylące?
Użytkownik: Cirilla 24.04.2012 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Są pozory nie mylące? | first-pepe
Oczywiście że są! Występują w wielkiej obfitości w polityce. :)))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: