Nie warto biec przez ten las
Opowiadania Grzebalskiego powstały dzięki wspomnieniom. Tym wspomnieniom, które nie pozwalają nam odciąć się od zdarzeń błahych, nieważnych, zdarzeń zaprzątających niepotrzebnie myśli i burzących aktualny ogląd rzeczywistości. Teksty te są poetyckimi etiudami stworzonymi przez kompozytora najdokładniejszego i najbardziej autentycznego – przez pamięć. Niestety, o ile narodziły się dzięki pamięci i potrzebie zanotowania ważnych dla autora zdarzeń i uczuć, o tyle w pamięci czytelnika na długo nie pozostaną. Dlaczego? Nie ma w sobie Grzebalski daru zarażania własną intymnością. Nie jest w stanie przykuć uwagi, oczarować czytającego, skłonić go do podążania wraz z nim mroczną ścieżką wspomnień.
Właściwie broni się tutaj tylko opowiadanie tytułowe. Toczy się wartko, jest plastyczne, przekonuje do siebie i nawet chwilami zachwyca. Bieg w metaforycznym lesie znaczeń prowadzi do odkrywania prawdy o samym sobie. Pozostałe teksty ze zbioru są już jednak męczącym, kaleczącym i nużącym sprintem po wybojach przypadkowo nakreślanych wspomnień ustawicznie mieszanych z rzeczywistością.
W „Telefoniku” czy „Balladzie o łapserdakach” Grzebalski dość umiejętnie buduje rzeczywistość zasłyszaną. Głosy innych ludzi brzmią w jego tekstach bardziej przekonująco, niż głos jego samego. Czy warto zatem pobiec wraz z nim? Lektura jedenastu tekstów była dość karkołomnym biegiem, po którym nie odczułem satysfakcji, a jedynie zmęczenie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.