W jądrze ciemności ponownie.
W tomie „Morze utraconych opowiadań i inne felietony” Gabriel García Márquez, literacki przyjaciel i polityczny antagonista Maria Vargasa Llosy, umieścił piękną, a zarazem smutną analizę zależności otrzymania literackiej Nagrody Nobla i przeciętnej długości życia po tym fakcie. Jakkolwiek felieton pochodzi z roku 1981 (rok później sam Kolumbijczyk został nagrodzony, a do tej pory ma się świetnie) i statystyka się zmieniła, niezmiennym pozostaje, że Szwedzka Akademia honoruje zasłużonych, a czasem wręcz wysłużonych. Niewielu w takim przypadku ma szansę godnego wykazania się, będąc już laureatem być może najbardziej prestiżowej, a na pewno najbardziej znanej literackiej nagrody na świecie. Poza brzemieniem odkrytym przez Garcíę Márqueza dzięki statystyce, występuje również brzemię pierwszej książki po Noblu. W końcu uhonorowany zawieść nie powinien. Niestety, bywa różnie.
Cokolwiek by powiedzieć o tej nagrodzie, Akademia, nagradzając w 2010 roku Maria Vargasa Llosę, dokonała wyboru doskonałego, pozbawionego zwyczajowych kontrowersji i momentami obrzydliwie żenującej politycznej otoczki. Peruwiańczyk bowiem wielkim pisarzem jest i basta! A udowadnia to z siłą rażenia gromu oraz energią i zapałem niewyczerpanej wyobraźni nastolatka właśnie w książce pierwszej po Noblu – „Marzeniu Celta”.
Roger Casement to bezkompromisowy idealista, skazany na karę śmierci. W otaczającym go okrutnym świecie początku XX stulecia wydaje się ostatnią ostoją człowieczeństwa. Jednakże cela śmierci nie jest miejscem, w którym często przebywają niewinni. Poznajemy więc losy Casementa, przenosząc się w jego wspomnieniach do odleglejszych czasów, śledząc ciąg przyczynowo-skutkowy, który doprowadził go do tego przygnębiającego miejsca. Jesteśmy razem z nim w belgijskim Kongu, gdzie początkowo jest zachwycony rolą Europy w krzewieniu chrześcijaństwa i cywilizacji, lecz z czasem odkrywa okrutne strony kolonializmu i wolnego handlu. Płyniemy wraz z nim po dorzeczu Amazonki w peruwiańskiej krainie Putumayo, gdzie szuka dowodów na nieludzkie traktowanie krajowców przez kompania kauczukowe. Wreszcie razem z nim angażujemy się w polityczną walkę irlandzkich patriotów o odłączenie się od Korony Brytyjskiej. Przy okazji podróżujemy po zakamarkach ludzkiej duszy.
Jest to opowieść tragiczna, tak bardzo smutna i odpychająca, że wciąga i fascynuje. Zło i niesprawiedliwość zamiast odpychać, przyciągają magnetyzmem niewiadomego pochodzenia. Czytając miałem wrażenie, że nie jestem w stanie pojąć, czemu historia Rogera Casementa, tak groteskowa i brzydka, nie pozwoliła mi zaczerpnąć tchu, zanim jej nie skończyłem. Z pewnością to celowy zabieg Vargasa Llosy, który pokazuje, jak fascynująca jest dla nas i zastanawiająca ciemna strona ludzkiej natury, momenty, gdy to, co zwykliśmy nazywać człowieczeństwem znika, ustępując miejsca zbrodni, gwałtowi i najwstrętniejszym odruchom. Opowieść wsysa i gdy się kończy, wypluwa - pozostawiając w nas niezatarty ślad.
Najnowsza książka noblisty to bezpośrednie odwołanie do „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Pisarz wspomniany został na kartach powieści, a jego dzieło omówione przez bohaterów. Literackich analogii odnaleźć można zresztą więcej. Mnie osobiście przez cały czas przypominał się „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego i niedawno przeczytane „Łaskawe” Jonathana Littella. Vargas Llosa wpisuje się bowiem „Marzeniem Celta” w cykl książek, gdzie człowiek jest taki, jakim nie chcielibyśmy go widzieć, zaślepieni swoim humanitaryzmem hipokrytów.
Biorąc pod uwagę autentyczność postaci Rogera Casementa, pisarz musiał wykonać również ogromną faktograficzną pracę, podróżując i gromadząc materiały w każdym miejscu związanym z irlandzkim idealistą. Efekt to erudycyjna uczta w otoczce niezwykłej narracji i wciągającej opowieści, do jakich przyzwyczaił nas Peruwiańczyk.
Podsumowując, chciałbym zwrócić również uwagę na polską edycję książki. Wydawnictwo Znak (2011 r.) wydało dzieło w pięknej formie, co dodatkowo zwiększa przyjemność czytania.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.