Krótka refleksja nad trylogią fantasy Brandona Sandersona:
Z mgły zrodzony (
Sanderson Brandon)
Studnia wstąpienia (
Sanderson Brandon)
Bohater wieków (
Sanderson Brandon)
Napiszę treściwie - coś niesamowitego!
Przez 2000 stron akcja pędzi na złamanie karku, ilość zwrotów akcji, dramatycznych wydarzeń, fantastycznych przygód jest przeogromna.
Do tego, przez 1950 stron nie jest to typowe fantasy, w każdym razie w założeniu fabularnym, a nie konceptualnym. Rzekłbym, że Sanderson nicuje na drugą stronę typowe rozwiązania fantasy i tworzy z tego wręcz dramat społeczny z allomancją, kandrą, kolossam i innymi mocami w tle.
Dlaczego fantasy nowej ery?
1) Koncepcja - Sanderson jest wzorcowym uczniem Tolkiena. Tak jak Tolkien wymyślał języki elfickie, hobbickie i inne i obudowywał wokół nich świat tak Sanderson tworzy moce i inne założenia, które są perfekcyjnie pozapinane, jak guziki w mundurze pruskiej gwardii. Pod względem konceptualnym (począwszy na idealnej realizacji założenia klasycznej trylogii, a skończywszy na rozwiązaniu zagadki Bohatera Wieków) książka jest perfekcyjna. Podkreślam perfekcyjna. Od przeczytania Fionavarskiego gobelinu ze dwa lata temu nie spotkałem się z tak rewelacyjnym wykonaniem world-buildingu w fantasy. Warto przejść razem z bohaterami ich trudy i znoje, których w trylogii zdecydowanie nie brakuje, by na końcu otrzymać katharsis zakończenia*
2) Fabuła - od zaskoczenia do zaskoczenia, od twista do twista. To, co wydaje się oczywiste po zakończeniu lektury tomu pierwszego, po zakończeniu tomu drugiego zyskuje zupełnie odmienne znaczenie. I (tutaj przejawia się cały kunszt autora) ma to sens!
Końcowe wyjaśnienie wszystkich wątków, tytułowy Bohater - niby to wszystko wydawać by się mogło oczywiste, ale Sanderson tak umiejętnie wodzi za nos, że nijak się połapać nie można. Wielkie brawa dla autora. Łyżka dziegciu - drugi tom jest jak na mój gust o 200 stron za długi, są momenty zwyczajnie przegadane, ale to naprawdę mały feler wobec rozmachu wizji. Rozmach wizji jest porażający, coś tak totalnego to nawet Tolkien nie wymyślił w swoim Środziemiu.
3) Emocje - To, co robi Sanderson z moimi, jako czytelnika, emocjami przez ponad 2000 stron gęstej lektury... ilość siwych włosów, które pojawiły się tu i ówdzie świadczy o jednym - Sanderson jest geniuszem manipulacji emocjami. Na końcu wycisnął ze mnie łzy - mnie 30-letniego wygę, który na niejednej książce osłabił sobie wzrok.
4) Bohaterowie - mocno rozbudowani, niejednoznaczni (tutaj różnie autorowi wychodzi, ale generalnie jest ok) i przede wszystkim interesujący, z którymi można łatwo się identyfikować; jak na fantasy wyjątkowo głęboka warstwa psychologiczna. Do tego fascynujący obraz Ostatniego Imperatora, Inkwizytorów i kandra.
5) Fantasy nowej ery - przenicowanie koncepcji tradycyjnej fantasy (podział dobro/zło itp.); tutaj nie ma klarownego podziału na dobro i zło, postaci są niejednoznaczne a ich działania niejednokrotnie nacechowane tragizmem
Nie da się ocenić poszczególnych tomów trylogii oddzielnie. To musi być ocena kompleksowa całej trylogii, a ocena ta jest najwyższa z możliwych - stawiam trylogię Sandersona na równi z Fionavarskim gobelinem i Ziemomorzem, ciut poniżej Tolkiena (no bo Tolkien był jednak pierwszy).
PS Szkoda tylko, że tak genialna trylogia kryje się pod tak obrzydliwymi okładkami. Fuj! Bardzo bym prosił wydawnictwo MAG o wywalenie grafika od okładek naa zbity pysk, bo to jest jakaś tragedia estetyczna.
* zakończenie jest idealne, lepszego być nie mogło; stąd jestem mocno zaniepokojony pojawieniem się kontynuacji pt. "Stop prawa", niezależnie bowiem od tego, co tam będzie, to sam fakt pojawienia się czwartej książki z tego świata mocno spłaszcza wymiar zakończenia trylogii
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.