Dodany: 07.07.2007 12:50|Autor: dansemacabre

Gretkowskiej pisanie o niczym


Naiwnie się łudziłem, że nowa powieść Manueli Gretkowskiej zatrze nieprzyjemne, chwilami traumatyczne wręcz przeżycia związane z lekturą jej poprzednich książek. Słysząc, iż wreszcie autorka wydała frapującą fabularnie i po prostu dobrze napisaną powieść skusiłem się, by jednak przeczytać „Kobietę i mężczyzn”. Po dwudniowym męczeniu się nad 270-stronnicowym bełkotem o niczym obiecałem sobie, że już nigdy nie wezmę do ręki żadnej książki Gretkowskiej. Ta pani bowiem nie potrafi pisać, a z podziwu godną konsekwencją przez wiele lat próbuje udowodnić, że jest inaczej.

Co my tutaj mamy? Ano mamy Klarę, która boryka się z kryzysem swojego małżeństwa, wywołanym między innymi depresją męża i romansuje z młodszym od siebie Julkiem poznanym na pokładzie samolotu, którym z Chin oboje wracają do Polski. Wsparcie dla niej stanowi wieloletnia przyjaciółka Joanna, żona ortodoksyjnego prawicowca–katolika (tak żarliwego, że nawet zmarły papież obdarza go łaską przemawiając do niego ze swego portretu), oraz Paweł, psychiatra i terapeuta, samotnik i wielbiciel psów. I cóż takiego dzieje się na kartach tej dość pokaźnych rozmiarów książki? Nic się nie dzieje, moi drodzy państwo, po prostu nic się nie dzieje. Główna bohaterka od początku nie wzbudza żadnego zainteresowania ani sympatii i wrażenie, że sama nie wie, o co jej tak naprawdę w życiu chodzi, utrzymuje się do samego końca tej męczącej czytelnika opowieści.

No dobrze, nie będę aż tak bardzo spłycał fabuły i przesłania powieści. W końcu Gretkowska – tak jak w każdej dotychczas „popełnionej” książce – chce przekazać odbiorcom odrobinę własnej filozofii życiowej i przekonać do swojego punktu widzenia. Nieudolnie literacko stworzona Klara jest zapewne jej rzeczniczką, choć wszystkowiedzący narrator panujący nad światem i wydarzeniami rozwijającymi się przez wiele lat też jest z pewnością odbiciem widzenia świata przez autorkę.

Klara odchodzi od racjonalizmu, pragmatyzmu i schematyzmu, porzucając swój kitel chirurga i rozpoczynając pracę jako specjalistka od akupunktury. Aby jej zainteresowania uwiarygodnić, Gretkowska wplecie do historii kilka podróży na Daleki Wschód i pseudofilozoficzny bełkot związany z odmienną kulturą egzemplifikowaną przez wbijane w pacjentów szpileczki. Poszukując sensu życia, oddala się od męża walczącego z depresją i rzuca w wir dzikich harców z pełnym witalności młodzianem, który okaże się nieodpowiedzialnym i dążącym do spokoju u boku własnej żony konformistą. Cały świat przedstawiony jest wieczną walką pierwiastka męskiego i żeńskiego, dominacją tego drugiego i nierozwagą, krótkowzrocznością i infantylnością pierwszego. Dobrze, to już było w poprzednich pisarskich płodach Gretkowskiej. Do nowego zostanie dodany jeszcze współczesny obraz zakłamanego, konsumpcyjnego społeczeństwa, które w rozwijającej się Warszawie próbuje budować nowy świat na fundamentach zrelatywizowanych wartości i egzystencjalnej pustki. To też już było, ciekawiej i sugestywniej opisane przez wielu dobrych współczesnych prozaików.

Reasumując – dużo medialnego krzyku o nic i żenująco płytka, nużąca i niezrozumiale rozwlekła opowiastka z wieloma nieudolnie nakreślonymi wątkami, która może się jedynie dobrze prezentować na półce dzięki staraniom Świata Książki, wydawcy powieści. Pani Manuelo, ja bardzo Panią proszę o to, by to była już jednak ostatnia Pani książka!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7564
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: verdiana 07.07.2007 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Naiwnie się łudziłem, że ... | dansemacabre
A ja bardzo chętnie przeczytam. Masz własną? Będziesz wystawiał? :-)
Użytkownik: dansemacabre 08.07.2007 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bardzo chętnie przec... | verdiana
Wystawiać nie będę, bo już komuś obiecałem. Im szybciej zniknie z mojej półki, tym lepiej :)
Użytkownik: librarian 13.11.2007 03:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Naiwnie się łudziłem, że ... | dansemacabre
Jaki jest największy minus tej opowieści a raczej gorzkiej tyrady? Ano taki, że autorka traktuje swoją bohaterkę i jej historię ze śmiertelną powagą. Dominuje w niej kliniczno-techniczny styl, który sprawdza się w instruktażach i innej fachowej literaturze, a nie za bardzo w powieści. No i jeśli epizod, w którym wizerunek papieża Jana Pawła II, przemawia do jednego z bohaterów, wygłaszając zadziwiające i mało zrozumiałe treści, miał być żartem, to niestety nie bardzo to autorce wyszło. A jeśli już jesteśmy przy humorze, to zainteresowanych damsko-męską tematyką odsyłam do "Zabaw poufnych" pióra Agnieszki Osieckiej, która ten sam przedmiot traktuje z daleko większym wdziękiem.
Użytkownik: cisza 22.11.2007 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest największy minu... | librarian
Moim zdaniem największym minusem tej książki jest język - skomplikowane przenośnie, karkołomne porównania. Sformułowania są sztucznie wydumane i przytłaczające. Kilkakrotnie próbowałam przeczytać zagmatwane kawałki tekstu ponownie, żeby zrozumieć o co chodzi autorce i odnosiłam wrażenie, że ona sama się zgubiła. To pierwsza książka tej autorki, którą miałam w ręku. Być może inne pozycje cieszą się większą klarownością.

Epizod z papieżem rzeczywiście lepiej byłby wyrzucić z książki. Po pierwsze zupełnie nie pasuje do całości. Po drugie razi mnie wkładanie w usta zmarłego opinii, których nigdy nie wygłaszał. Wręcz przeciwnie - wiadomo, że Jan Paweł II był raczej konserwatystą i idee promowane przez Gretkowską nie są zgodne z jego nauczaniem. I to niezależnie od tego, które z tych stanowisk bardziej mi odpowiada.

Dodam jeszcze na koniec, że słowo, które tu już padło sprecyzowało moją opinię o książce. Wdzięk - po prostu brakuje jej wdzięku.
Użytkownik: bazyl3 07.07.2008 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem największym ... | cisza
Niestety to o czym piszesz, to nie tylko wina języka, ale i braku korekty (choć pod taką pozycja widnieją dwa nazwiska). Brak przecinków, bądź ich postawienie zupełnie "od czapy", w połączeniu z dziwną czasami składnią autorki, powodował, że niektóre zdania czytałem na głos Kitkowi, w celu przełożenia na polski.
Użytkownik: tilia8 25.07.2010 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest największy minu... | librarian
Tak! Ten język pasuje do jakiegoś socjologiczno-psychologicznego opisu czy tam dyskursu, a nie do powieści! I do tego te jakieś makabryczne porównania, że poród to wydostawanie się życia ze szkieletu, albo z groszkiem wyrosłym w uchu pacjenta, chłopczyka, który to groszek bohaterka ZOSTAWIA SOBIE NA PAMIĄTKĘ SIŁY ŻYCIA!!!!! Boże! Po tych idiotyzmach cały czas siedziałam w trakcie lektury jak na szpilkach, że znowu się natknę na coś takiego. To tak, jakby się przyszło do kogoś i oczekiwało miłej rozmowy, a natknęło się na jakąś harpię, właśnie chirurgiczno-prosektoryjną. Nawet GDYBY to było zamierzone, że niby bohaterka jest taka chłodna, bez wdzięku właśnie, bo jest lekarką, to i tak tego nie kupuję, zresztą nie wierzę, żeby to był zamierzony chwyt - może raczej nieumiejętność pisania innym językiem.
Po przeczytaniu tej książki stwierdziłam, że żyję w zupełnie innej Polsce i świecie niż Manuela Gretkowska, i dziękuję za to losowi.
Użytkownik: tilia8 20.08.2010 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak! Ten język pasuje do ... | tilia8
Jedyny plus tej książki to dobre zakończenie. Po tak kolczastej lekturze zaskoczenie, zwłaszcza dla mnie, kolekcjonerki ciekawych, udanych zakończeń. Wręcz nie pasuje do całości!
Uwaga, bo cytuję je:
[/"Nie przyjechała powiedzieć mu - odchodzę albo będziemy razem. Chciała powiedzieć, że jest szczęśliwa, nigdy wcześniej nie była w takim stanie. Ani wesoła, ani smutna, po prostu szczęśliwa. na świecie odczytywano listę obecności i ona tam była, niecierpliwiła się już od rana; wstać, ubrać się, smakować poranną kawę mocniejszą niż te w środku dnia. Kroić chleb, prowadzić auto, uważnie otwierać opakowania igieł, być zatroskaną, dumną. To wszystko było gotowe, wystarczyło się dopasować swoim rytmem."/]
Użytkownik: fanouska 08.08.2008 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Naiwnie się łudziłem, że ... | dansemacabre
Myślałam, że może ja jestem jakaś 'nierozwinięta' i nie rozumiem niektórych fragmentów tej powieści, a tu nie!! Nie jestem sama. Zgadzam się z przedmówcami.
Książka mówi o niczym, a jej język jest dosyć kiepski. Na dodatek dobija mnie ostatnia tendencja polskich powieści do pokazywania małżeństw jako czegoś, co i tak się rozleci. Albo ktoś kogoś zdradzi, albo po prostu przestaną ze sobą rozmawiać i tyle. Dla mnie, jako młodej osoby, która ma jeszcze jakieś marzenia, jest to bardzo, bardzo smutne.
Użytkownik: Fanka_R+ 16.10.2008 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Naiwnie się łudziłem, że ... | dansemacabre
Jestem niemile zaskoczona.
Jest to czwarta książka Gretkowskiej w moich rękach(My zdies' emigranty, Polka, Europejka) i spodziewałam się czegoś lepszego. Niekoniecznie ambitnego, ale szukałam czegoś przyjemnego. Zawiodłam się.
Książka jest nieskładna. Najpierw dużo wulgarnego seksu, potem mniej a potem to nie wiadomo co. Na początku dało się to czytać, potem omijałam myśli Jacka i rozmowy Marka z Papieżem, bo były zwyczajnie nudne i niepotrzebne. Filozoficzny bełkot faceta z depresją i nienormalnego katolika.
Klara jak i Joanna- obydwie są nudne, tyle, że ta druga jeszcze coś robiła, do czegoś dążyła. Klara jakby zawiesiła się i tylko narzekała.
Jedyna pozytywna postać to Paweł (psychiatra), którego na swój sposób polubiłam.

Ogólnie kiczowato, prostacko o seksie. A bohaterowie z biegiem książki coraz nudniejsi.

Nie polecam.
Użytkownik: KasiaFu 01.12.2008 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Naiwnie się łudziłem, że ... | dansemacabre
Zgadzam się całkowicie. Książka płytka, opisane wydarzenia płaskie, język nie ciekawy, zbyt potoczny. Nie jest też wcale zabawna. Nieudolne próby rozbawienia czytelnika wręcz żenujące. Nie sprawdza się, więc pod żadnym względem.
Użytkownik: justys-k 17.07.2011 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się całkowicie. K... | KasiaFu
Ja również zgadzam się z krytycznymi wypowiedziami na temat tej książki. Właśnie jestem po lekturze, spodziewałam się czegoś lepszego. Podobało mi się kilka myśli, postać psychiatry Pawła (choć na końcu wypowiadał zbyt dużo mądrości na raz) i zakończenie, dające jednak trochę nadziei po wielu stronach przedstawiających związki jako coś beznadziejnego, nie do utrzymania. Przytłoczył mnie ten pesymizm, być może to książka nie dla mnie, mam 20 lat, nie 40, ale mimo wszystko myślę, że za dużo w polskiej literaturze tego pesymizmu, tego krytycznego spojrzenia na nas samych, na miłość i inne wartości. Epizod z papieżem rażący i zupełnie niepotrzebny, również denerwuje mnie przypisywanie Mu poglądów, których nie wygłaszał, a jeśli miała być to ironia, to dość kiepska. Podobnie zbyt dużo niepotrzebnych opisów wulgarnego seksu i feminizujące wstawki. Lepsze są książki obiektywne, po lekturze których czytelnik sam może wyrobić sobie opinię na dany temat. Ogólnie trochę szkoda mi czasu poświęconego na przeczytanie tej książki, do końca miałam nadzieję, że może zakończenie wniesie jakąś nową jakość, więc dzielnie ją męczyłam. Irytujące literówki - od czego są edytorzy? Pozdrawiam.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: